XXXVII

162 15 1
                                    

Pani Summer po raz kolejny coś zapisała.

- No dobrze, wiem już czego po naszych spotkaniach oczekuje pan, panie Stark. Jeszcze poproszę pana, żebyśmy zostali potem chwilę sami, a później już normalnie będę pracować z Peterem. A co z Tobą, Peter? Jest coś na co chcesz zwrócić uwagę?

- Raczej nie.

- Możesz się zastanowić i powiedzieć mi następnym razem.

Później wróciliśmy w ciszy do domu. Nie chciałem tego. Świetnie sobie radzę sam. Jak zawsze. Oczywiste jest, że nic Jej nie powiem. Tato, co prawda z drobnym opóźnieniem, ale tak jak obiecał, zabrał mnie do psychologa. I miałem już do Niego chodzić.

Na odwyk też miałem pójść w najbliższym czasie. Problemem był tylko termin, ze względu na brak miejsc.

Następnego dnia odbył się pogrzeb Buckego. Tato przez cały dzień był przy mnie, więc pewnie dlatego udało mi się niczego nie wziąć. Ale było ciężko. Dopiero wieczorem przegrałem sam ze sobą.

Kolejny dzień był niedzielą. Obudziłem się i popatrzyłem w sufit. Nie było sensu wstawać. Nie widziałem takiej potrzeby. Przytuliłem się do Ren, która jakimś cudem leżała na moim łóżku. I którą przez to całe ćpanie trochę zaniedbałem. Musiałem podziękować Pepper za to, że z Nią wychodziła na spacery. Moment, który zmusił mnie do wstania, nadszedł niedługo później.

Do moich uszu, a właściwie naszych, bo Ren też uniosła głowę, doszedł odgłos otwierania się windy. Tę część zignorowałem, natomiast kolejna, którą było pukanie do drzwi, zdecydowanie wywarła na mnie wrażenie. Ale nie aż takie żebym się odezwał.

Drzwi się uchyliły, a ja dopiero wtedy odwróciłem wzrok w ich stronę. W ich framudze pojawił się tato.

- Możemy wejść - spytał?

- Wy?

Po chwili w moim obszarze widzenia pojawiła się kobieta. Kobieta, której nie chciałem tu widzieć. Której nie chciałem widzieć nigdzie i nigdy.

- Cześć, Peter.

- Nie, dzięki - odparłem i wyszedłem omijając Ją w drzwiach.

Szedłem z Ren przy nodze z zamiarem dotarcia do Pepper. To doskonała wymówka na nierozmawianie z matką.

Zapukałem i od razu wszedłem zamykając za sobą drzwi. Pepper popatrzyła na mnie pytającym wzrokiem.

- Mogę tu chwilę posiedzieć?

- Dobrze a coś się stało?

- Nie. Unikam mamy - ściągnęła brwi. - Pomóc Ci w czymś?

- Czemu unikasz mamy?

- Bo nie mam ochoty się z Nią widzieć. To jak?

- Nie trzeba, dzięki. Jak było u psychologa?

- Praktycznie nic się nie działo, więc ciężko ocenić.

- A której idziesz na spotkanie?

- Mam dwie godziny. Jak tato skończy gadać z mamą, to może sobie o nim przypomni.

- Jeszcze macie czas.

- Niby mamy, ale w takim wypadku raczej sobie z mamą nie porozmawiam - uśmiechnąłem się. - A co u Ciebie? Na pewno masz ciekawsze życie ode mnie.

- Uwierz, że nie. Tonę w papierach.

- Mogę pomóc, serio.

- Akurat w tym nie za bardzo.

- A w czymkolwiek?

- Możesz wyprowadzić Ren.

- Tato mi nie pozwoli iść samemu raczej po tym wszystkim, co się ostatnio działo.

- To zadzwoń do dziewczyny i pójdźcie razem. Z tego co wiem, to Jej ufa - chciałem coś powiedzieć, ale odebrało mi na chwilę głos.

- My... Nie jesteśmy już razem. Nie sądzę, że chciałaby teraz ze mną wyjść.

- O Jezu, przepraszam. Nie miałam pojęcia.

- Wiem, więc spokojnie - wymusiłem uśmiech. - Dobra, nie będę Ci przeszkadzał.

- Nie przeszkadzasz mi.

- Pójdę do siebie - powiedziałem, po czym wyszedłem z pomieszczenia i zrobiłem to, co wcześniej stwierdziłem.

Wziąłem do ręki telefon, na którym ponownie znalazło się sporo wiadomości. MJ dzwoniła parę razy, Ned zostawił wiadomości, w których próbował ogarnąć, co się stało, a Shuri po prostu mnie w nich wyzywała. Do tej ostatniej postanowiłem zadzwonić. Odebrała niemal natychmiast.

- Co Ty odpierdoliłeś? Co się stało?

- Zrobiłem coś głupiego, Shuri... Coś bardzo głupiego.

- Tak, debilu. Zerwałeś z dziewczyną, w której jesteś zakochany i doskonale, o tym wszyscy wiedzą. Co się kurwa stało?

- To dla Jej bezpieczeństwa. Kocham Ją i nie chcę, żeby coś Jej się stało.

- To wystarczyło Jej to kurwa powiedzieć, a nie odpierdalać takie numery.

- Nie rozumiesz... Nie mogę Ci powiedzieć, o co chodzi, dopóki tego nie ogarnę. Jeszcze do Wieży przyszła moja matka. Unikam Jej za wszelką cenę, dlatego muszę wyjść. A samego mnie ojciec nie wypuści.

- Czemu - chwilę Jej zajęło ogarnięcie tego, co jest na rzeczy? - Znowu bierzesz? Peter... Twój ojciec wie?

- Ta...

- Wie?

- Tak, kurwa wie. Znowu mnie zbierał, bo kurwa sam sobie nie daję jebanej rady. Byłem na patrolu. Porwali jakąś typiarę, więc poleciałem za vanem do jakiegoś magazynu. Uratowałem Ją, ale ten magazyn był pełen narkotyków. Kurwa nie dałem rady. Wziąłem, ile mogłem, a resztę spaliłem. A teraz dostałem sms, że kurwa zabiją każdego, kogo kocham. Wiesz, że nie mogłem ryzykować. Shuri, potrzebuję to ogarnąć, ale nie wiem jak...

Drzwi od pokoju nagle się otworzyły i stanął w nich tato. Z Jego twarzy mogłem wyczytać jedynie, że słyszał, co się stało.

- Zacznijmy od początku. Jaki patrol?

Just Another Move | złσ∂zιєנкα мαяzєńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz