Nie pomyliłem się. Mój ojciec zrobił mi awanturę niemal od razu po tym, jak wszedłem do środka. Pani Pepper, o dziwo, próbowała mnie w jakimś stopniu obronić w niektórych kwestiach, ale nie wyszło Jej to zbyt dobrze, więc w pewnym momencie pokręciłem głową, żeby odpuściła. Co nie zmienia faktu, że zrobiło mi się miło.
Podczas kolacji tato rozmawiał cały czas z panią Pepper, ja natomiast zjadłem i jak najszybciej opuściłem jadalnię. Jakoś nie widziało mi się Ich słuchać.
Wróciłem do pokoju z nadzieją na święty spokój, ale złapałem się na tym, że cały czas słyszę Ich tak samo głośno. Nie pomogło nawet włączenie muzyki i wyciszenie pokoju przez Friday. Słyszałem każde osobne słowo prawdopodobnie każdej osoby znajdującej się w Wieży. Skłoniłbym się nawet do tego, że słyszałem bicie serc zbyt wielu osób. Albo dostaję paranoi, albo rzeczywiście coś jest nie tak. Wyłączyłem muzykę, bo to w żadnym stopniu mi nie pomagało, a jedynie zwiększało nasilenie mojego bólu głowy. Jak na co dzień chętnie patrzę na miasto i wsłuchuję się w gwar, tym razem potrzebowałem tylko ciszy, bo myślałem, że coś mi zaraz rozwali głowę. Starałem się, jak mogłem skupić na robieniu zadań i nauce, ale miałem wrażenie, że wszystko co teraz zrobię, pójdzie na marne. Dotrwałem jakoś do trochę późniejszego wieczora w porze, o której normalni ludzie kładą się spać (czyli to raczej nie ja i zazwyczaj nie mój tato, ale ostatnio kładzie się wcześniej ze względu na panią Pepper), wymyłem się i położyłem z nadzieją, że uda mi się zasnąć. Friday zgasiła światło, Ren położyła się koło mnie, ale spektakularną ciszę cały czas przerywało mi głośne tykanie zegara, który wisiał na ścianie. Już pomijam fakt, że po zgaszeniu światła i tak doskonale wszystko widziałem i było dla mnie zdecydowanie za jasno, jak na spanie.
- Peter, masz - drzwi od pokoju gwałtownie się otworzyły, a ja nawet nie miałem siły popatrzeć na tatę?
- Hm?
- Nic, śpij, dobranoc - podniosłem się do pozycji siedzącej, na co mój tato zapalił światło. I to był błąd, bo miałem cholerny światłowstręt. - Co jest?
- Nic, a co miałem mieć - spytałem i po chwili w miarę przyzwyczaiłem się do jasności?
- Nie masz gorączki?
- Mam gorączkę?
- Nie, Peter - odpowiedziała Friday po naprawdę krótkiej chwili.
- Nie mam gorączki.
- To co Ci jest? Połóż się spać może.
- Nie mogę. A co chciałeś?
- Korektor.
- Nie używam korektora.
- Naprawdę?
- No, naprawdę.
- Aha... Widzę, że utrzymujemy poziom rozmowy.
- Wiadomo.
- Idziesz jutro do szkoły?
- No, tak. Czemu miałbym nie iść?
- No to Cię zawiozę, bo i tak muszę coś podpisać. Masz na ósmą?
- Ta - odpowiedziałem, a tato powoli wstał.
- To lepiej idź spać. Dobranoc.
Nie odpowiedziałem. Po prostu nie miałem tego w zwyczaju. Przez długi czas nie mogłem zasnąć, ciągle z tego samego powodu. W końcu mi się udało, ale nie sprawiło to, że się obudziłem wyspany, patrząc jeszcze na to, że obudziłem się przed budzikiem. Przebrałem się, nasypałem Ren karmy, zjadłem śniadanie i poczekałem w przedsionku na przyjście taty.
- Co Ty taki zmarnowany - spytał tato, a ja od razu otworzyłem oczy i przestałem opierać się o ścianę? Nie powiem przecież, że prawie nie spałem.
- Nie wyspałem się - wzruszyłem ramionami. - Nic nowego.
Nadal czułem, jakbym słyszał dosłownie wszystko.
- Jadłeś?
- Tak.
- No to jedziemy - tato poszedł w stronę szafki, na której leżały kluczyki od prawdopodobnie wszystkich Jego samochodów i złapał za jedne z nich, przy okazji zrzucając koszyk, w którym one wszystkie się znajdowały. Upadłyby, gdybym nie poczuł dziwnego mrowienia na karku i jednym ruchem nie sięgnął i nie załapał tego koszyka. Poczułem na sobie wzrok, a sam w szoku wpatrywałem się w koszyk z nienaruszoną zawartością. - Kiedy Ty takiego refleksu złapałeś?
Nie odpowiedziałem. W zamian tego podałem tacie koszyk i pojechaliśmy do szkoły. Umówiliśmy się, że jeśli spotkalibyśmy się gdzieś na korytarzu, to zachowujemy się tak, jakbyśmy się nie znali i najlepiej jak najmniej podejrzanie.
Podjechaliśmy pod szkołę, a już w środku każdy poszedł w swoją stronę. Wszedłem do budynku chwilę po Nim, żeby nie było to zbyt podejrzane. Cieszyłem się, że jeszcze nie było aż tylu osób, więc nie miał kto tworzyć plotek (przynajmniej takich, które miałyby łączyć mnie i tatę) plus w środku nie było jeszcze aż takiego hałasu. Ale i tak było już głośno. Chwilę później znalazłem się pod odpowiednią salą i gdy zauważyłem MJ, od razu do Niej podszedłem.
- O, hej Peter. Neda dzisiaj nie będzie, bo musiał coś załatwić z rodzicami - zaczeła od razu. - W ogóle to... Albo mi się przewidziało, albo jak wchodziłam do szkoły, to widziałam Starka z dyrektorem. Tonego Starka, tego naukowca, Iron Mana, milionera, wiesz którego.
- A On nie mieszka w Nowym Jorku?
- Podobno się tu przeprowadził.
- Jesteś pewna, że to był On - trzeba palić głupa, prawda?
- Nie na sto procent, ale ufam jednak swoim przekonaniom.
- No dobra, to teraz słuchaj - MJ spojrzała na mnie i lekko uniosła brwi. - Ty już pewnie o mnie wiesz wszystko, więc teraz Twoja kolej.
- Nie licz na to - powiedziała i w tym samym momencie zadzwonił dzwonek? - Siedzimy razem?
- Możemy siedzieć - odpowiedziałem, a po chwili przyszedł też nauczyciel i mogliśmy wejść do sali.
Usiedliśmy w ławce przy oknie. Po sprawdzeniu obecności w klasie zapanował straszny gwar, co pewnie normalnie by mi zbytnio nie przeszkadzało, ale słyszałem chyba przy tym każdy możliwy dźwięk z bardzo wysoką częstotliwością. Miałem wrażenie, że jakbym chciał wyodrębnić którąś rozmowę, to gdybym się postarał, udałoby mi się ją usłyszeć tak, jakbym był jej częścią. Ale nie miałem ochoty tego testować, zbyt bolała mnie na to głowa.
Niedługo później, może nie o tyle zapanowała idealna cisza, co każdy zajął się sobą - część lekcją, a część nadal rozmawiała, ale nie był to taki hałas jak wcześniej. Z początku skupiałem się w miarę na tym, co mówił nauczyciel, ale później stwierdziłem, że nie ma szans na to, że wyjdę stąd i będę jeszcze w stanie myśleć.
- Masz rodzeństwo - spytałem MJ o pierwszą rzecz jaka przyszła mi w tym momencie do głowy? Ta zwróciła ku mnie swój wzrok i ściągnęła brwi.
- Nie... O nie, nie, nie ma tak. Oszukujesz, Peterze Parker.
Uśmiechnąłem się pod nosem, a MJ spojrzała na mnie wnikliwym wzrokiem.
- Ja też nie mam - rzuciłem, - jeśli oczywiście masz ochotę to wiedzieć. Bo z tego co mówiłaś to, o tym Shuri nie wspominała.
Nie otrzymałem odpowiedzi. Zamiast tego Michelle odwróciła wzrok przed siebie i lekko się uśmiechnęła.
- Widziałem ten uśmiech - rzuciłem i wróciłem do starań o skupienie na lekcji.
CZYTASZ
Just Another Move | złσ∂zιєנкα мαяzєń
FanfictionKolejna przeprowadzka. Każda z nich męczy tak samo. Niby zmienia tyle w moim życiu, ale wszędzie tylko doskwiera mi brak przyjaciół i siedzenie w domu przez domowe nauczanie. Mój ojciec, Anthony Stark, to naukowiec i superbohater. Za każdym razem ob...