❀ 1 cz. 3 ❀

2.8K 40 4
                                    

Kiedy zapinam pasy, Abril poprawia lusterko, a awokado kołysze się raz w lewo, raz w prawo, i znowu. Włącza radio, z którego zaczynają lecieć piosenki jej ulubionej wykonawczyni — Lany Del Rey.

— Pytałaś? — pyta tata, trochę cichszym głosem. Zwraca się do Abril i chyba nie chce, żebym to słyszała.

— Co? Aaa... — Abril kiwa w skupieniu głową, a potem wyjeżdża z parkingu prosto na niezbyt ruchliwą jezdnię. — Próbowałam, ale się nie udało... — Wyłapuje w lusterku moje spojrzenie i kiedy upewnia się, że słucham, zwraca się bezpośrednio do mnie: — Lia, masz jakieś plany na ten miesiąc?

Unoszę brwi. To trochę dziwne pytanie — w końcu przez cały lipiec zostaję w domu sama, jako że tata jedzie ze swoją drużyną na obóz, a Abril zorganizowała wyjazd dla młodzieży. Czyżby nie wierzyli, że nie zaproszę w tym czasie kogoś do pomieszkania ze mną? Albo że ja także wyjadę, na przykład w podróż autostopem przez tyle stanów, ile dam radę?

— Same dzikie imprezy u ludzi ze szkoły, codziennie u kogoś innego. Jedną albo dwie zrobię u nas, pomoże mi mój chło...

— Chester, ona żartuje! — oznajmia Abril, kiedy tata odwraca się na swoim miejscu, żeby na mnie spojrzeć. W jej tonie czuć wyraźną nutę rozbawienia. — Ciągle cię tak nabiera, a ty się jej dajesz.

Kręcę głową i z grobowym spokojem odpowiadam:

— Nie, mówię poważnie. Philippe jest taki ładny, na pewno go polubi... Abril, ja żartowałam!

Utrzymuje na mnie wzrok zdecydowanie za długo jak na kogoś, kto właśnie prowadzi samochód. Nieco się czerwieni, a jej spojrzenie powraca, całe szczęście, na jezdnię.

— Nie masz chłopaka? — pyta niepewnie tata, a ja ciężko wzdycham. — Philippe nie istnieje?

— Nie no — mówię z przekąsem — gdzieś na pewno jakiś jest, ale... Ee... Abril, całe wakacje siedzę grzecznie w domu, także nie musicie się o mnie martwić — powracam do pierwotnego tematu, czując, że przeszywający wzrok obojga zaraz wywierci mi dziurę w czaszce.

Abril mruga i chyba stara się sobie przypomnieć, do czego dążyła jej wypowiedź. Tak jak ja i tata martwimy się błahostkami, tak ona dość często zapomina o drobnych sprawach.

— Hmm... Skoro tak, to może wybierzesz się ze mną na ten wyjazd?

Potrzebuję chwili, aby przetrawić dokładnie jej słowa. Przywykłam do tego, że wakacje były moją przerwą od obowiązków i ludzi, z którymi zwykle nie chciałam mieć nic do czynienia, ale byłam na nich skazana. Jeszcze rok temu, zanim tata zaczął chodzić z Abril, wystarczało mi siedzenie w pokoju, popijanie mrożonej kawy i czytanie książek, ewentualnie oglądanie filmów i seriali. Problem jednak w tym, że do tej pory tata nie organizował piłkarskiego obozu, więc nie zostawałam w domu sama. Ale kiedy pomyślę o spędzaniu najlepszego okresu w roku wśród innych nastolatków, w dodatku kompletnie mi obcych, czuję spory niesmak. Nie wiadomo, do czego dojdzie na tym wyjeździe. Ale z drugiej strony... żadnych znajomych twarzy, które niejednokrotnie doprowadzały mnie do złości czy płaczu. Może akurat znajdę tam kogoś, z kim się dogadam? I wątpię, aby Abril pozwoliła, by coś się tam stało...

— A-ale — odpowiadam po chwili, analizując wszystko jeszcze raz — to za dwa dni, nie ma już miejsc. Prawda? — dodaję, dopiero po chwili orientując się, że skoro mi to zaproponowała, to ze znalezieniem miejsca nie będzie problemu.

— I tu cię zaskoczę. — Abril błyska do mnie zębami w przednim lusterku. Mam wrażenie, że już zapisała mnie na liście. — Jestem organizatorką, więc łatwo cię gdzieś wcisnę. I chociaż organizuję to od paru lat, to jakoś... — skręca w lewo i wjeżdżamy na jedno z osiedli — nigdy nie ma powyżej parudziesięciu chętnych. Może się skusisz?

Tata odchrząkuje, zwracając na siebie naszą uwagę.

— Ewentualnie możesz pojechać ze mną, bo w domu cię na pewno samej nie zostawię. Czy z Philippem... czy bez niego...

Mam ochotę się zaśmiać, ale jego ton, mimo że łagodny, nie wskazuje na żart.

I, chociaż to tata wychowywał mnie przez szesnaście lat, zabierał na różne zabawy, kupował słodycze, a nawet przeżywał ze mną fazę na „Krainę Lodu", nie mam najmniejszego poparcia dla jego propozycji. Jasne, że nie chciałabym rozstawać się z nim na miesiąc — chętnie pojechałabym razem z nim. Wiem jednak, że będę tam przeszkadzać. Jedyna dziewczyna, starsza od drużyny, a w dodatku nieinteresująca się piłką nożną i niepotrafiąca w nią grać. Abril znam od niespełna roku, jednak mam do niej pełne zaufanie. Niekoniecznie do jej pamięci złotej rybki, ale cała reszta nie pozostawia złudzeń.

— Na pewno nie mogę sama zostać w domu?

— Och, mogłabyś — mówi Abril, zanim odezwie się tata — ale Chester się nie zgodzi, chyba że pilnowałaby cię pani Jordan. Myślę, że na ten czas powinna się do was wprowadzić... Nie, nawet ja jeszcze u was nie mieszkam, chcę być pierwsza... No to ty powinnaś pójść do niej. Mnóstwo kotów, sierści i zapachu majeranku przez okrągłe trzydzieści dni. Piszesz się na to?

Gwałtownie kręcę głową. Doskonale wiem, że mnie podpuściła, ale perspektywa opieki pani Jordan jest o wiele bardziej przerażająca niż pojechanie na obóz piłkarski bez podstawowych umiejętności grania, czy także wpadnięcia w konflikt z nowo poznanymi rówieśnikami.

— Abril — mówię, spoglądając za okno. Niedługo dojedziemy do domu — jutro się spakuję.

Kobieta się uśmiecha, co dostrzegam w przednim lusterku. Mam nadzieję, że nie popełniłam właśnie jakiegoś okropnego błędu.

❀❀❀❀❀❀❀❀❀❀

Cześć!

Dzisiaj dość krótko, ale rozdział 1 nam się skończył, więc innej opcji nie było.

Dajcie znać, jak podobał Wam się rozdział i do zobaczenia w następnym!

That (not) good girl | stara&nowa wersjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz