34 • Pocieszenie

32.7K 1.7K 222
                                    

~ Astien ~

O szóstej trzydzieści wymknąłem się z pokoju i poszedłem pobiegać.

Jeśli nie miałem akurat pod ręką papierosów (a zakup ich na kolonii był bardzo ryzykowny) to preferowałem ten sposób na przemyślenia.

Ludzie! Ja pocałowałem Lię! Tę nielubianą, aspołeczną i dziwną kujonkę, która mnie urzekła. Dlaczego to zrobiłem? Odpowiedź była prosta. Nie mogłem się powstrzymać. Jej ponętne wargi wprost mnie o to prosiły, podobnie jak oczy. A może to tylko moja chora psychika wymyśliła sobie taki scenariusz? Może ona tego nie chciała? Może ją w ten sposób do siebie zraziłem?

Nie, na pewno nie. Widziałem jej uśmiech, kiedy się od siebie odsunęliśmy. Ona mnie nie odtrąciła, wręcz przeciwnie, co mi się bardzo podobało. Ale dalej nie wiedziałem, czy coś do mnie czuje, dlatego znowu ją pocałowałem, tym razem delikatniej, aby sprawdzić swoją tezę. I mi się udało. Tym razem to ona pogłębiła pocałunek, a ja poczułem, jak twardnieję.

Od wczoraj, od tej pamiętnej chwili, na samą myśl o niej robiłem się twardy. Czy to tak działa zauroczenie? Nie miałem pojęcia. Zawsze to dziewczyny się we mnie zauraczały, zakochiwały... Nigdy mnie nie odrzucały. A ja odrzucałem od siebie miłość i to nawet dobrze, bo gdybym tego nie zrobił, może chodziłbym obecnie z perfekcyjną Melanie, która swoją urodą powalała każdego mijanego na ulicy faceta, a charakterem potrafiła obrócić go kolejno w pył. Była gorsza od Britney, zdecydowanie.

Ale Lia... nie pasowała do tego wszystkiego. Nadzieja w jej oczach, kiedy powiedziałem, że do siebie pasujemy, była tak duża, iż zrobiło mi się jej żal. I wciąż tak jest. Może i jest fajna, zabawna i... i seksowna, ale nie mogę jej mieć. Nie wystawię jej na pośmiewisko. Nie mogę. Gdybyśmy byli razem, to mogłoby się źle skończyć. I dla niej, i dla mnie.

Dobiegłem do ulicznej lampy i się pod nią zatrzymałem. Zacząłem ciężko oddychać, przecierając swoim podkoszulkiem czerwoną od wysiłku twarz.

Ośrodek był jakieś trzysta metrów za mną, lecz nie chciałem jeszcze do niego wracać. Musiałem sobie wszystko przemyśleć i to bardzo dokładnie, ze szczegółami.

Wczoraj uciekłem jak tchórz. Lia tylko czekała aż powiem te dwa magiczne słowa, ale tego nie zrobiłem. Miałaby wtedy nadzieję na nasz związek, który nie może istnieć, a ja nie jestem takim chamem, aby robić jej nadzieje. Nie jej. Innym robiłem je cały czas, ale nigdy żadna z tych dziewczyn nie była jak Thompson, a jej bym nie skrzywdził.

Przebiegłem jeszcze z czterdzieści metrów i zatrzymałem się na chodniku. Wysoka wieża z zegarem wskazywała na za dziesięć siódmą, więc jeśli chciałem załapać się na kolejkę do łazienki, musiałem się wrócić i pośpieszyć do budynku. Całe moje ciało ociekało potem, a żadne dezodoranty tego nie zamaskują. Zdecydowanie musiałem wziąć prysznic.

Biegłem tym razem w drugą stronę - na lewo.

Droga szła mi teraz znacznie wolniej, bo już doszedłem do wniosku, co powinienem zrobić, a raczej, czego nie robić. Nadziei Lii.

~ * ~

- Stary, ociekasz potem. Gdybyś ty był? - zapytał Chad, który już na wejściu przywitał mnie krytycznym wzrokiem.

- Chyba raczej jak poszło - zaśmiał się Brian. - Ile razy doszedłeś? - Kretyn. Po prostu kretyn.

- Zero, idioto. Biegałem. - Przewróciłem oczami.

- A szkoda, bo... - zaczął, ale Eliot trącił go w ramię. Spojrzał na niego i wymienili spojrzenia. - No co? Chciałem tylko powiedzieć, że wiemy o Lii. - Wyszczerzył się, patrząc na mnie. - Nawet nam nie powiedziałeś, że nasze wróżby okazały się być prawdziwe. Już się ze sobą pie...

- Nie chodzimy ze sobą! - warknąłem, uciszając go. - Kto wam o tym powiedział!?

- Nie denerwuj się, Astien. - Eliot uniósł ręce, poprawiając się na swoim łóżku. - Niedawno przyszła do nas Alexis i była mocno wkurzona...

- Dlaczego? - Alexis miałaby być wkurzona o to, że ja i Lia się pocałowaliśmy? To było... co?

- Ponoć się pokłóciły - mruknął Chad, stając we framudze drzwi. - Alexis nie podała powodu.

Lia i Alexis miałyby się pokłócić? Były od samego początku ze sobą bardzo zżyte. To dopiero nowina.

- Aha - skwitowałem, biorąc z szafy czyste ubrania na przebranie, ręcznik i szampon do włosów oraz inne drobne rzeczy. - Idę wziąć prysznic.

- Już ustaliliśmy kolejkę - odpowiedział Brian - i jesteś na końcu.

- Aha - powtórzyłem, mijając Chada w drzwiach. - To zajmie niedługo. Góra dziesięć minut - mówiąc to, wszedłem już do toalety.

~ * ~

Piętnaście minut później zaświadczyłem, że nie chce mi się siedzieć w pokoju do śniadania, więc idę się przejść, a chłopcy na to przystanęli.

Miałem jednak cichą nadzieję, że po drodze nie spotkam Lii - i jak zwykle było na opak.

Siedziała pod ścianą na parterze, gdzie nie kręcili się jeszcze inni ludzie. Schody ją nieco zasłaniały, ale szybko doszedłem do wniosku, kto to taki.

Gdy się zbliżyłem, usłyszałem jej cichy szloch, który był najpewniej spowodowany kłótnią z Alexis. Była taka delikatna... Musiałem ją pocieszyć. Nie wiedziałem jak, ale intuicja szybko przejęła inicjatywę.

- Lia?

Blondynka spojrzała na mnie, przecierając dłonią oczy.

- Co się stało?

Usiadłem obok niej i objąłem ramieniem, a ona się we mnie wtuliła. Było już za późno na wycofanie się.

- Nie chcę o tym gadać - jej cichy głosik poniósł się po korytarzu i na końcu się załamał. Pociągnęła nosem i wtuliła się we mnie jeszcze bardziej. Nie zrobiła tego, bo byłem to ja. Po prostu potrzebowała wsparcia, a ja byłem w pobliżu. Znowu pociągnęła nosem i zamilkła.

- Chodzi o tę kłótnię? - Skinęła głową. - Będzie dobrze, spokojnie.

- Może tak, a może nie - odparła. Położyłem podbródek na jej głowie, a swoją rękę przeniosłem na jej talię. - To ja zaczęłam. Głupio wyszło, a potem wszystko potoczyło się po złym torze. One w niczym nie zawiniły. To ja.

I wtedy właśnie złamałem swoją zasadę, którą sobie ustaliłem niecałą godzinę temu. Nie pocałuję jej. Nie zrobię jej nadziei.

Ale pocałowałem. I zrobiłem nadzieję.

Jestem okropnym człowiekiem.

That (not) good girl | stara&nowa wersjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz