Czekałam z niecierpliwością, aż czajniczek zacznie gwizdać, modląc się w duchu, aby zrobił to czym prędzej, wytyczając krótszy czas czekającej mnie katorgi. Dziś mieliśmy wtorek. Jeden z trzech dni, kiedy przychodziłam w odwiedziny do starej ciotki Ludmiły, przynosząc jej zakupy. Zerknęłam na blat ponad ramieniem, z zadowoleniem stwierdzając, że tę część obowiązków na dziś mam odhaczoną. Szczęśliwie.
Ciotka Ludmiła miała chyba z pięćset lat. Mentalnie, bo fizycznie niestety tylko niespełna dziewięćdziesiąt, jednak jęczeniem, narzekaniem i w ogóle całym swoim zmierzłym podejściem do życia zdecydowanie nadrabiała braki. Prawdę powiedziawszy, chętnie zostawiłabym ją samą sobie, lecz nie mogłam. Resztki sumienia nie pozwalały mi nie odwiedzać tej zgryzoty. Wychowała nas, a przynajmniej mnie, bowiem siostra w momencie przygarnięcia była niemal pełnoletnia.
Dlaczego w ogóle trafiliśmy pod jej dach? Otóż odpowiedź na to pytanie jest o wiele prostsza, niż się zdaje. Nasi rodzice byli zwyczajnymi pijakami, przedstawicielami polskiej patologii wychodzącej z założenia, że wszystko im się należy. Wspomnienia wyniesione z domu bazowały głównie na oglądaniu ich pijanymi bądź wysłuchiwaniu libacji, ewentualnie awantur z każdym końcem miesiąca, gdy portfel magicznie lśnił czystością, a do wypłaty kolejnego świadczenia brakowało jeszcze kilka dni. Ewentualnie kilkanaście.
Zawsze powtarzałam, że nie jestem nawet pewna, co właściwie się stało ani jak wybuchł pożar. Jak zwykle tamtego wieczoru szwędałam się po mieście, kiedy oni chlali, marząc o normalnym życiu, pełnym brzuchu i dorównywaniu przynajmniej niewielkiej części przeciętnych znajomych. Ich rodzice nawet jeśli pili, nie dawali po sobie tego aż tak poznać jak moi. Zazdrościłam im, zastanawiając się wtedy, czemu los mnie nienawidzi. No, i koniec końców trafiłam pod skrzydła ciotki Ludmiły, która wyznawała zasadę dyscypliny, faworyzując zdecydowanie moją starszą siostrę.
Do tej pory nie miałam pojęcia, jakim cudem Jagoda skończyła szkołę, bo studia zapewniła jej ciotunia, zaś cała reszta stanowiła szczęśliwy zbieg kolejno następujących po sobie wypadków. Dziś ona była szanowaną, aczkolwiek początkującą panią prawnik zatrudnioną w uznanej kancelarii nienarzekającą na brak zleceń, zwłaszcza że Jagódka wybrała sobie specjalizację spadkową, a tych spraw nigdy nie brakowało. Ja natomiast postawiłam na karierę, zapewniając sobie dozgonne wysłuchiwanie lamentów oraz utyskiwań starej Ludmiły.
- Karamen! – Skrzeczący krzyk kobiety dobiegł mnie z sąsiadującego pokoju. – Długo jeszcze? Ile można czekać na herbatę? Zemrzeć mi się zdąży, zanim przyniesiesz tu cokolwiek – jęczała, ściszając głos, ale dbając, abym przypadkiem nie przestała słyszeć narzekań. – I nie zapomnij cukru! Słyszysz, Karmel?
- Oczywiście, ciotuniu! – odparłam, wyklinając ją w duchu.
Pokręciłam głową. Już nawet przestało mnie wkurzać, że notorycznie przekręcała moje imię. Doszłam nawet do wniosku, że robiła to celowo. Nawet gdyby nie zapamiętała, jak się nazywam, nie zmieniałaby brzmienia imienia za każdym razem, trzymając się zwyczajnie jednej wersji. Zaś moi rodzice wykazali się wyjątkową kreatywnością, wybierając mi imię. Nie znałam ani nie słyszałam o drugim dziecku żyjącym w Polsce, które nazywałoby się tak jak ja, co tylko zwiększało moja irytację za każdym razem, gdy przyszło mi się przedstawić.
W pracy nawet sądzono, że posługuję się pseudonimem, aczkolwiek szefostwo miało w głębokim poważaniu czy przed klientami wyginała się akurat kolejna Dagmara, Agata czy Karmen Elektra, czyli ja. Grunt, żeby kasa się zgadzała, a stali bywalcy byli zadowoleni, wracali i najlepiej przyciągali nowych pasjonatów oglądania tańca go-go. Owszem, byłam tancerką prężącą półnagie ciało na oczach napalonych gapiów na platformie przy rurze, a niejednokrotnie w kabinie stylizowanej na akwarium, a kilka razy nawet w specjalnym kieliszku wypełnionym w teorii drinkiem.
CZYTASZ
Zapieczętowani krwią. Tancerka strzygonia. TOM I [ZAKOŃCZONE]
ChickLitDorosłość nie jest łatwa, lecz dla kogoś, kto nie miał dzieciństwa, samodzielność oraz własne zasady są zbawieniem. Karmen szybko postanawia się uniezależnić i wie, czego chce. Na przekór radom siostry podejmuje decyzję o znalezieniu mieszkania, rob...