4. Spędź ze mną tę noc...

1.2K 91 307
                                    

Jakim cudem dałam się przekonać, nie miałam bladego pojęcia. Chciałam się chociaż ogarnąć, żeby nie wyglądać jak jakiś zmęczony życiem kocmołuch i wywrzeć na sąsiadach raczej lepsze pierwsze wrażenie niż gorsze, ale Niemira zdecydowała za mnie. Ponoć lepiej i tak być nie mogło, a wolałam, żeby tekst ten brzmiał jak komplement. 

Zamknęłam drzwi, pomimo sugestii, że nikt nie odważy się wejść, na klucz, a następnie ruszyłam schodami do góry. Blondynka nie ruszyła się z miejsca, czekając aż ją wyminę, aby pokonać kolejne stopnie oraz półpiętro w ślad za mną.

Czułam jej palące spojrzenie na plecach, próbując zapanować nad zdenerwowaniem. Może gdyby nie zachowywała się tak dziwnie, przez myśl nawet nie przemknąłby mi pomysł, że właśnie konstruuje plan wyrwania mi serca z piersi, dobierając się do niego od strony kręgosłupa. 

Zerknęłam przez ramię, potwierdzając, że kroczy za mną, a gdy nasze oczy spotkały się, nawiązując kontakt wzrokowy, rozciągnęła ponownie usta w charakterystyczny dla siebie sposób. Odwzajemniłam gest, patrząc ponownie przed siebie i niemal przysięgając, że czarne oczy błysnęły na ułamek sekundy czerwienią. Oni tam demony przyzywają, czary odprawiają, jakieś cuda zabobonne. Słowa taksówkarza samoistnie rozbrzmiały w głowie.

- No, no, nasz nowy nabytek? – zapytał jakiś mężczyzna, na pewno jeden z lokatorów kamienicy.

Nietuzinkowe i raczej niespotykane połączenie genów nakazało mi wysnuć hipotezę, że mam do czynienia z bliskim krewniakiem idącej za mną niewiasty. Ten sam odcień włosów, niemalże identyczne, czarne oczy przeszywające na wskroś i uśmiech zdobiący twarz. Stał podparty niezgrabnie plecami o ścianę przy uchylonych drzwiach, zza których dobiegały odgłosy domówki. Jedną rękę trzymał skrytą częściowo w kieszeni dżinsowych spodni, a drugą wsunął nonszalancko szluga w usta. Dym papierosowy wypełniał całą dostępną wokół niego przestrzeń, strach było aż podejść i stanąć obok, żeby się nie udusić.

- A jak myślisz? – odpowiedziała mu idąca za mną kobieta ze słyszalnym przytykiem wyższości w głosie.

Nagle pomyślałam, że założyli się między sobą czy uda się jej sprowadzić mnie pierwszej nocy na imprezę. Zmierzyłam jeszcze raz bezimiennego mężczyznę wzrokiem, odsuwając od siebie dziwaczny pomysł. Zdecydowanie miałam zbyt wybujałą wyobraźnię podsyconą wymysłami innych, a nawet widokami oglądanymi od czasu do czasu w Nenufarze, których odzobaczyć ani zapomnieć się nie dało. 

Jednocześnie nie zamierzałam się ograniczać ani powściągać, skoro typ stojący na wprost chyba nawet nie znał pojęcia krępacji, sunąc po moim ciele rozpustnym wzrokiem bez żadnych ograniczeń. Wolałam nawet nie roztrząsać, jak sprośne myśli oraz wizje wyświetlały się teraz w jego głowie. W końcu to niewiedza była podobno najwyższym błogosławieństwem.

- Karmen – powiedziałam, wyciągając dłoń do aroganta.

Chciałam wywrzeć dobre wrażenie, zostać zapamiętaną przez tutejszą społeczność jako miła, spoko babka, więc postanowiłam też zachowywać się odpowiednio. Jakieś doświadczenie przecież już miałam. Teraz wystarczyło wynieść praktykę z Nenufara i sprawnie wpleść ją w życie. Z klientami sobie radziłam, więc kontakt z sąsiadami nie powinien nastręczyć mi przecież wielu problemów.

Wysunął szluga z ust, wypuszczając kolejne kłęby dymu. Jeśli usiłował mnie zabić, marnie mu szło. Do klubu chyba w ogóle nie przychodzili niepalący, a odkąd wprowadzono zakaz palenia w miejscach publicznych, nasza klientela cieszyła się i korzystała z przyzwolenia szefostwa do skurzenia fajki przy blacie podczas występu. Wysunął dłoń z kieszeni, a kiedy już opuszczałam swoją, postanawiając nie czekać, przełożył papierosa do drugiej ręki, zaś tamtą uścisnął moją, mierząc mnie uważnie.

Zapieczętowani krwią. Tancerka strzygonia. TOM I [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz