22. Nie popełniłam żadnego przestępstwa

524 66 105
                                    

Co to za czasy, abym do własnego mieszkania wchodziła ostrożnie, rozglądając się na boki i zerkając niemal w każdy kąt. Uległam paranoi, poddając się nerwowym nastrojom sąsiadów. Stwierdzając ostatecznie, że jestem sama, postawiłam wodę w czajniku. 

Nie chomikowałam słodkości, a co miałam, wylądowało u góry, żebym zawsze mogła po coś sięgnąć bez konieczności sprintu po schodach, ale herbatą zawsze mogłam siostrę uraczyć. Otwarłam lodówkę, zaglądając do środka i stwierdzając, że chyba tylko o gorącym napitku przyjdzie nam siedzieć, przypomniałam sobie, że w komodzie w sypialni powinnam mieć jeszcze jakieś nieopędzlowane wafle.

Po chwili kakaowe ciastka już leżały na talerzyku spoczywającym spokojnie na stole. Wreszcie mogłam powoli gościć u siebie innych, przypominając sobie, że nadal jestem Milanowi dłużna obiad. Biorąc pod uwagę nasz tryb życia, byłaby to raczej obiadokolacja serwowana w niestandardowych porach. Woda zabulgotała dokładnie w chwili, kiedy siostra popchnęła drzwi, korzystając z okazji, że i tak były niedomknięte.

- Chcę wiedzieć, co tu się stało? – spytała, przypatrując się złamaniu. Pokaźne pęknięcie przepoławiało drzwi na dwie nierówne części, a zawias nadal dyndał. – To sprawka tego sąsiada? Radosława?

- Radagasta i nie, to nie on – odparłam, starając się zachować normalny ton. Sięgnęłam do szafki z herbatami i kawą, a także kilkoma innymi cennymi produktami spożywczymi. – Wolisz owocową czy zwykłą?

- Coś mocnego – skwitowała. Weszła głębiej. Jadźka miała okazję jako jedna z pierwszych oglądać salon, ale meble w kuchni wymieniałam po jej ostatniej wizycie. Rozejrzała się, odkładając torebkę na jedno z krzeseł, a jakąś napuchniętą teczkę na stół. – Ładnie tu masz.

- Dzięki – mruknęłam, stawiając przed nią rarytas. Wykrzywiła usta na widok owocowej herbaty. – Nie słodziłam, a tobie i tak nie wolno alkoholu. Prowadzisz.

Opadła na krzesło, ciężko wypuszczając przy tym powietrze. Nie chciałam zaczynać tematu, ale z doświadczenia wiedziałam już doskonale, że nie uniknę poważnej rozmowy. Szczególnie skoro siostra otwarcie zakomunikowała, że musimy porozmawiać, wyrzekając w tymże celu dwa najbardziej przerażające słowa. Posadziłam tyłek na wprost niej, kładąc przed sobą zwykłą, ciemną szklankę z uszkiem i pogrubianym denkiem.

- A gdzie kubek z sówką?

- Chwilowo niedysponowany – poinformowałam wymijająco. Ostatnim, czego pragnęłam, to rozwodzić się z siostrą na temat problemów, jakie wcale jej nie tyczyły i dotyczyć nie powinny. W mojej ocenie nie powinna też wiedzieć, że z racji chwilowej awarii drzwi, które zostały przymknięte, nie mieszkałam wcale u siebie, tylko u właściciela kamienicy. Sypiając z nim w jednym łóżku, syknęła uczynna podświadomość. – No, więc... O co chodzi? – zaczęłam, w głowie już eliminując najmniej prawdopodobne scenariusze. – Coś nie tak z ciotką?

- Nie, nie... akurat ciocia ma się dobrze – odparła. Wyglądała przy tym na zagubioną, jakby nie wiedziała, jak zacząć naszą dysputę. – Laura się sprawdza, ciocia jest zachwycona.

Domyśliłam się, kim była Laura. Pracownica mająca odciążyć nas wszystkich, a w zasadzie Jadźkę z Gutkiem od obowiązków związanym z opieką nad starą ciotką. Schorowana wbrew pozorom nie była, ale gdybym otwarcie powiedziała, że stara zołza powinna sama sobie łazić do Biedry, Lidla, Aldika i całej rzeszy innych marketów, zostałabym wyklęta dodatkowo jeszcze przez siostrę.

- Czyli coś nie tak z Guciem? – dopytywałam, strzelając. Wydęła usta, kręcąc głową. Nie byłam pewna czy trafiłam, czy wręcz przeciwnie, ale Jagoda sprawiała wrażenie realnie podłamanej. – No, wykrztuś to wreszcie!

Zapieczętowani krwią. Tancerka strzygonia. TOM I [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz