Weszłyśmy z Niemirą praktycznie ostatnie do budynku, niosąc wianki i kosze z końcówkami narwanych ziół oraz kwiatów. Po drodze pokazała mi, gdzie mieszkańcy trzymają swoje samochody. Aż dziw, że wcześniej się nie zorientowałam. Za kamienicą znajdowało się kilka niewielkich, ceglanych budynków ustawionych rzędem, które pełniły rolę garaży. Wbrew pozorom trochę ich nawet się tutaj znajdowało, ale wcześniej też nie zapuszczałam się w tereny zlokalizowane za budowlą.
Przymknęłam za sobą drzwi, przestępując próg klatki schodowej. Dalebora i Godzimira były już chyba u siebie, żegnając się z nami wcześniej oraz życząc przy tym słodkich snów. Żagota też zniknęła przed nami, a kiedy wchodziłyśmy do środka, Radosta wchodziła na piętro, chwilę po przywitaniu się z bratem, który stał podparty o drzwi mieszkania sąsiadującego z moim.
Widziałam, jak sunie spojrzeniem z Niemiry, gdy nonszalancko podparła się o ścianę, w którą wbudowana została framuga prowadząca pod jedynkę, odrobinę dłużej przypatrując się trzymanym przez nią wiankom, po czym szafirowym wzrokiem objął moją sylwetkę.
- Zabawa była udana? – zapytał.
- Chyba nie sądzisz, że było inaczej.
Niemira zabrała głos przede mną, wyprzedzając kolejny raz. Zapowiadało się na to, że będę musiała zacząć trenować refleks, żeby ripostować, zanim sąsiadka odpowie na dotyczące mnie zaczepki. Nie mogłam w końcu pozwolić, żeby pełniła notorycznie rolę mojego innowacyjnego bodyguarda, przejmując na siebie każdą kierowaną ku mnie zaczepkę słowną.
- Nie śmiałbym – odparł zdecydowanie innym, twardszym tonem. Zwracając się do mnie po raz kolejny, mówił nieco łagodniej z cichą czułością przebrzmiewającą pomiędzy słowami. Choć z drugiej strony mógł być naprawdę tylko zainteresowany, zdając sobie sprawę, że pierwszy raz celebrowałam przesilenie letnie. – Plecenie wianka przypadło ci do gustu?
- Nie mniej niż nocna kąpiel w świetle księżyca. – Posłałam mu ciepły uśmiech. – Było... ciekawie.
Nie chciałam być nieuprzejma, jeśli nie posiadałam ku temu podstaw. Tymczasem mężczyzna nigdy nie nastręczył mi problemów, nie licząc naturalnie tamtego jednego razu, gdy poczęstował mnie narkotykiem. Wtedy zdecydowanie przegiął, zwłaszcza że nawet nie raczył wybadać gruntu, jak zapatruję się na kwestię zażywania podobnych specyfików. Gdybym była walnięta, równie dobrze mogłabym wezwać policję bądź udać się na badania krwi na najbliższy SOR.
Co do właściwości halucynogennych magicznego, czerwonego naparu nie miałam najmniejszych wątpliwości, ponieważ nigdy wcześniej ani później nie doznałam podobnego stanu. Dodatkowo Milan też nie posiadał dwóch rzędów uzębienia bądź spojrzenia krwawoczerwonych ślepi, w jakie teoretycznie wpatrywałam się podczas rozmowy w gabinecie bruneta. Szatyn również rozciągnął usta.
- Miło mi to słyszeć – powiedział. – Kolejna noc na pewno też będzie interesująca, obfitując w doznania.
- Nie wątpię – zapewniłam.
- Taaaa... a tymczasem wybacz, ale pora na nas – wtrąciła Niemira, otwierając drzwi do mojego mieszkania jak do siebie. – Wianki same się nie obciążą, a zioła nie zetrą.
- Dobrze, że masz pomoc – stwierdził, zwracając się do mnie. – Nie będę przeszkadzać. Słodkich snów, słóweczko i do zobaczenia później.
- Do zobaczenia i wzajemnie – odparłam.
Niemira nie mogłaby być sobą, gdyby także nie dorzuciła dwóch groszy. Zastanawiałam się jednak, z jakiego powodu próbuje podważyć autorytet mężczyzny. Ja miałam powód, ona niekoniecznie, bowiem nie pisnęłam nikomu słowa w temacie moich omamów. Brakowałoby jeszcze, aby uznano mnie za obłąkaną wariatkę, chociaż z drugiej strony niewiele w tej społeczności mogło zostać określone mianem normalnego.
CZYTASZ
Zapieczętowani krwią. Tancerka strzygonia. TOM I [ZAKOŃCZONE]
ChickLitDorosłość nie jest łatwa, lecz dla kogoś, kto nie miał dzieciństwa, samodzielność oraz własne zasady są zbawieniem. Karmen szybko postanawia się uniezależnić i wie, czego chce. Na przekór radom siostry podejmuje decyzję o znalezieniu mieszkania, rob...