17. Kwiat paproci nie istnieje

686 70 77
                                    

Milan zostawił szeroko otwarte drzwiczki, obchodząc samochód i zatrzymując się przy drzwiach od mojej strony. Kliknięcie poprzedziło ich otwarcie, kiedy na wprost mnie stanął wyczekująco mężczyzna o ciemnym, głębokim spojrzeniu.

- Rozumiem, że teraz powinnam wysiąść?

- Dobrze rozumiesz – stwierdził nonszalancko.

Bez dodatkowego słowa, a także nie ociągając się, wysiadłam z auta. Milan stał oparty o wóz i czekał, zerkając na mnie. Ciekawa byłam czy czeka, aż zacznę się rozbierać, czy obserwował dla samej uciechy. Przeczesałam palcami niesforne kosmyki, ściągając wieniec i zostawiając go na swoim siedzeniu. 

Być może odrobinę przedłużałam moment rozebrania się, ale ostatecznie doszłam do wniosku, że na świecie organizują nawet parady i biegi nudystów, więc ściągnęłam sukienkę. Zrobiłam to informując Milana, że z własnym ubraniem radzić musi sobie sam, bo ja palcem nie kiwnę, żeby pomóc w pozbywaniu się przez niego poszczególnych części garderoby.

- Butów nie zdejmę – zakomunikowałam.

Wiedziałam, że podeszwy stóp posiadałam nad wyraz delikatne. Mogłam iść po piasku i niestety odczuwałabym mega dyskomfort. Szczęśliwie Milan nie zamierzał czynić wymówek. Nie w kwestii sandałków, bo majtki to już zupełnie inna historia, dzięki której mogłam się osobiście przekonać, że Rawicki jest fanatykiem słowiańskich rytuałów. 

Jednak musiałam przyznać, że kiedy dałam za wygraną, zsuwając z siebie bieliznę, mężczyzna przystąpił posłusznie do dzieła. Cały czas jednak sunął wzrokiem po mojej sylwetce z wyrazem lubieżnego zadowolenia. Natomiast kolejne części stroju lądowały niedbale przed moimi stopami. 

Pierwszy raz uzyskałam możliwość bezkarnego przyglądania się brunetowi w pełnej okazałości. Chociaż ani bicepsy, ani nawet klatka piersiowa oraz mocno umięśniony brzuch nie wywarły na mnie większego wrażenia, a przynajmniej on o tym nie musiał wiedzieć. Dopiero gdy opuścił spodnie, przykuł moją kapryśną uwagę. I wcale nie chodziło o fakt, że nie miał na sobie żadnej bielizny. Dziwnym trafem dopiero teraz mój mózg zarejestrował wyraźne oraz niezaprzeczalne podniecenie bruneta, bo penis stał na baczność w pełnej gotowości do działania choćby tu i teraz.

- Patrzysz tak, że chętnie odrobinę opóźnię nasz spacer – powiedział, odciągając dopiero teraz moją uwagę od ciała. Szczęśliwie nie zarumieniłam się, bo nie chciałam wyglądać jak przepłoszona cnotka, którą należy zacząć gonić. Wyprostował się, podchodząc bliżej i wyciągając ku mnie rękę. – Ale wtedy ktoś inny mógłby znaleźć nasze trofeum, więc poczekam.

- Jakiś ty wspaniałomyślny – prychnęłam sarkastycznie.

Ujęłam dłoń Milana, pozwalając poprowadzić się w gęstwinę. Już po kilku pierwszych krokach cieszyłam się z zostawienia butów. Jakoś nie umiałabym przejść ponad koniecznością deptania po całym leśnym runie, łamiąc przy tym gałązki. Przy okazji chyba w coś wlazłam, zapadając się leciuteńko w ziemi, aczkolwiek póki nie docierał do mnie odór ani nic nie pełzło mi po stopach, póty nic głośno nie mówiłam. 

Szłam posłusznie za towarzyszem, rozmawiając cichuteńko na luźne, niezobowiązujące tematy. Prawdę mówiąc, jeszcze przy aucie sądziłam przez moment, że rozebranie ciuchów stanowiło ledwie pretekst, przedwstęp do gry wstępnej. Szczególnie że po chwilach spędzonych przy ognisku Rawicki mógł założyć, że w głowie mam tylko jedno.

Milan prowadził nas pewnie przed siebie. Moją uwagę zwrócił fakt, że nawet zbytnio się nie rozglądał, chociaż po prawdzie w egipskich ciemnościach ledwo można było dostrzec, po czym się stąpało, nie mówiąc już o rozróżnianiu oraz klasyfikowaniu leśnej flory. Potknęłam się, tracąc równowagę oraz dziękując w duchu za wierną rękę partnera nocnych przechadzek, bo tylko dzięki temu nie wyrżnęłam orła w zaroślach.

Zapieczętowani krwią. Tancerka strzygonia. TOM I [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz