Kilka kolejnych nocy tradycyjnie pracowałam, próbując odespać za dnia i ogarnąć życie. O dziwo, okazało się to zadaniem trudniejszym, niż wcześniej podejrzewałam. Ciotka Ludmiła mnie wyklęła, podobno również wydziedziczyła, czym kompletnie się nie przejmowałam, przykładając znacznie większą wagę do kwestii owego przekleństwa. Momentami realnie zaczynałam rozważać czy prawie dziewięćdziesięcioletnia wiedźma nie rzuciła na mnie klątwy, puszczając dotychczasowy spokój egzystencjalny z dymem. Spokój oraz notoryczne próby umeblowania mieszkania.
Westchnęłam kolejny raz, gapiąc się w monitor laptopa. Nie chciałam korzystać z niczyjej pomocy, samodzielnie urządzając własne gniazdko. W konsekwencji własnej decyzji wykupiłam oraz zainstalowałam nawet specjalny program pomagający względnie łatwo zaprojektować wnętrze. Koniec końców albo to ja byłam skończoną kretynką, albo program nie miał nic a nic wspólnego z intuicyjnością. Znalezienie mebli, ustawienie ich zgodnie z życzeniem, zapisanie planu, a także wgląd w efekt finalny stanowiło wyzwanie pokroju wdrapania zacnego dupska na Mount Everest. Choć ponoć i to nie było już aż tak niebezpieczne, jak głosiły pogłoski.
Pukanie odwróciło moją uwagę od monitora, ale postanowiłam je zignorować. Była dziewiętnasta, w porywach prawie dwudziesta, więc szansa na odwiedziny kogoś względnie lubianego raczej odpadała w przedbiegach. Życie w kamienicy ewidentnie budziło się, gdy ja byłam poza domem, za każdym razem skrupulatnie monitorowana przez Milana. Nie pilnował moich drzwi, wyglądając za mną z okna przy każdym wyjściu, ale co wieczór otrzymywałam od niego wiadomość życzącą udanej i owocnej pracy, podczas gdy z rana wyświetlałam prośbę o ostrożny powrót do domu. Urocze, ale też inwigilujące.
Przełknęłam bułkę, którą właśnie się zajadałam. Dziś miałam wolne, aby jutro wylądować w pracy, a następnie znów korzystać z wolnego, którym zaczynałam nieco więcej niepracujących nocy, co raczej rzadko się zdarzało. Podobno jakiś remont, pośpieszne odświeżenie wnętrza klubu i przygotowanie na wizytację szefostwa.
Pracowałam tam już ładnych kilka miesięcy, a dopiero niedawno dowiedziałam się, że osoby uznane przeze mnie za właścicieli Nenufara były wyłącznie jednostką reprezentacyjną. Taki myk w nielegalnych biznesach, gdzie ktoś inny przejmował pełnię odpowiedzialności w wypadku ewentualnej wtopy. Prawdziwe szefostwo natomiast pełniło rolę szarych eminencji, pobierając wszelkie zyski z pracy innych.
Upierdliwiec czatujący pod drzwiami nie dał się spławić zignorowaniem i zapukał kolejny raz. Zrobiłam kolejny gryz buły zapchanej jakąś tanią szynką oraz serem żółtym, po czym praktycznie odrzuciłam ją z powrotem na talerz, bo przynajmniej komplet naczyń udało mi się w międzyczasie nabyć. Zdjęłam stopę z krzesła, siedząc z pewnością w pozycji niegodnej damy, a następnie oblizując palce usmarowane nieznacznie masłem oraz przeżuwając pokaźny kęs, poczłapałam do wyjścia. Co najlepsze, otwierając drzwi, ziewnęłam sobie pokaźnie, otwierając szeroko jamę ustną wypełnioną niedobitkami zmordowanego jedzenia.
- No, tak to ty się lepiej Milanowi nie pokazuj – mruknęła z przekąsem znana mi już doskonale blondynka wchodząca bez zaproszenia do środka. Nawet nie usiłowałam jej powstrzymywać. Moje wysiłki zwykle pełzły na niczym, ponieważ ona jeśli nie wlazła mi do domu drzwiami, wskakiwała oknem, jeśli te akurat pozostawało otwarte, o co letnią porą wcale trudno nie było. – Zamówiłabyś już jakąś kanapę. Jak ty w ogóle możesz jeszcze siedzieć na tych niewygodnych krzesłach?
Opadła na jedno z dwóch twardych krzeseł, które były ze mną w tym mieszkaniu od dnia mojej wprowadzki, a następnie wyciągnęła rękę przed siebie. Złapała bułkę, odgryzając kawałek i odkładając ją jakby nigdy nic na biały talerz. Kliknęła coś na komputerze, upijając przy tym moją kawę zaparzoną w moim nowym, ulubionym kubku z grafiką sówki. Zajęłam miejsce na drugim, łapiąc za przenośny komputer, po czym odwróciłam go bez słowa wstępu w swoją stronę, próbując skupić się na wyborze mebli.
CZYTASZ
Zapieczętowani krwią. Tancerka strzygonia. TOM I [ZAKOŃCZONE]
Literatura FemininaDorosłość nie jest łatwa, lecz dla kogoś, kto nie miał dzieciństwa, samodzielność oraz własne zasady są zbawieniem. Karmen szybko postanawia się uniezależnić i wie, czego chce. Na przekór radom siostry podejmuje decyzję o znalezieniu mieszkania, rob...