12. Nie martw się, nie spałam z nim... dawno

696 75 65
                                    

Oddychałam coraz szybciej, płycej łapiąc powietrze. Cały czas brodziłam w wodzie, odczuwając coraz silniej pieczenie w klatce piersiowej. W pewnym momencie rzeczywistość starła się ze sobą, mieszając teraźniejszość z przeszłością. Wspomnienia wróciły z dwojaką siłą, bombardując głowę.

Znów patrzyłam oczami dwunastolatki. Znowu spoglądałam w odmęty rozciągającej się dookoła głębi, zanurzając się w niej coraz solidniej i śmielej. W tamtej chwili, a w zasadzie na jej początku, nie znałam strachu, w głowie mając tylko jedno pragnienie ciągnące nad przepaść ciało oraz duszę.

Spokój. Definitywny brak kłótni i awantur. Koniec z wiecznymi tułaczkami po osiedlu, marznięciem i moknięciem. Przestałabym się wreszcie sztucznie uśmiechać do osób, które bodajby udawały zainteresowanie mną. Zakończyłabym jednoznacznie te wszystkie litościwe i współczujące spojrzenia rzucane ukradkiem przez innych w moim kierunku. Nareszcie mogłabym odetchnąć. Wystarczyło się zanurzyć. Tylko ten ból rozpierający piersi.

- Karmen!

Znajomy, kobiecy głos przebił się przez zlepek utworzony z pojedynczych ech atakujących świadomość z przeszłości. Otrzeźwiałam nieco bardziej, orientując się szybko, a wręcz błyskawicznie w sytuacji. Nagle mój mózg przetwarzał poszczególne informacje z prędkością, jakiej pozazdrościłoby słońce, emitując promienie prosto na powierzchnię Ziemi. 

Stałam w wodzie zanurzona po kolana. Morawa, podpowiedział głos przemawiający wyłącznie w mojej głowie, ale brzmiący definitywnie inaczej niż szept podświadomości. Byłam otoczona, ale nie w niebezpieczeństwie, choć te mogło zagrażać wyłącznie od strony ciemnowłosej kobiety, która właśnie dostrzegła moją piętę achillesową. Widziałam w jej szmaragdowym spojrzeniu, że ona już wie, co przeraża mnie najbardziej. Nawet jeśli sama nie zdawałam sobie z tego sprawy.

- Karmen, wszystko dobrze? – zapytała zmartwiona Godzimira, przypatrując mi się uważnie.

Słyszałam w jej głosie prawdziwe zainteresowanie oraz zatroskanie, emocje totalnie odmienne od tych emanujących od stojącej najdalej ode mnie Żagoty. Ciemnowłosa rywalka przechyliła głowę, jakby czekała mej odpowiedzi. Przez myśl przemknęło, że chętnie przystąpiłaby do ataku, bezceremonialnie rzucając się na mnie i mordując bez zbędnych ceregieli.

- Chcesz wyjść? – zawtórowała jej równie zafrasowana siostra.

- Mogłaś powiedzieć, że to stało się w wodzie – powiedziała spokojnym, stonowanym głosem Niemira, przytrzymując mój łokieć.

- Właśnie, wsparłybyśmy cię – zapewniła ruda, posyłając mi serdeczny uśmiech, jakby tym drobnym gestem chciała dodać mi sił.  

Sił, których zabrakło mi nagle z niewiadomych powodów. Czym innym był lęk, czym innym zagubienie, jakie odczuwałam, a czym innym z kolei bezsilność, która niespodziewanie dopadła moje ciało. Żagota, podszepnął ten sam głos co wcześniej, skupiając moją uwagę na szatynce, a dokładniej część uwagi, bowiem nagle rejestrowałam więcej niż normalnie. Wyczuwałam bijące od niej namacalne zagrożenie, chociaż nie ruszyła się ani o milimetr.

Jedyną zauważalną zmianą był wyraz jej twarzy, a i to nie do końca. Wargi rozchyliła leciuteńko, jakby zamierzała oblizać dolną. Sprawiała wrażenie osoby zasiadającej do stołu zastawionego suto samymi smakołykami.

- Wejdziesz z nami? – spytała Godzimira, nie chcąc naciskać. Pomimo wszystko brzmiała zachęcająco. – Przytrzymamy cię, jeśli dzięki temu poczujesz się pewniej.

- Chyba nie wyjdziesz? – Niemira z kolei sprawiała wrażenie podłamanej samą alternatywą, w jakiej tak właśnie postępuję. Gdybym podjęła teraz decyzję o powrocie na ląd, ona na pewno poszłaby ze mną, odpuszczając sobie rytuał, do jakiego wciąż jeszcze nie doszło. Żagota zaś tylko obserwowała nachalnym spojrzeniem. – Jeśli bardzo chcesz...

Zapieczętowani krwią. Tancerka strzygonia. TOM I [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz