3. Trzymam go na wypadek konieczności urządzenia czystki

1K 92 306
                                    

Wrzuciłam do torby całą zawartość szuflady z bielizną za jednym zamachem. Byłam zdenerwowana i prawdę powiedziawszy, chciałam jak najszybciej oddać siostrze klucze i wyprowadzić się definitywnie z jej kawalerki. Odłożyłam szufladę, upuszczając ją na łóżko, po czym upychając ubrania, próbowałam zmieścić je w skórzanej torbie. Miałam zdecydowanie za dużo staników, majtek i innych intymnych części garderoby, lecz aktualnie ten problem znajdował się u dołu mojej problemowej listy.

- Wypadałoby to chociaż poskładać – fuknęła Jagoda.

Stała przy wejściu do pokoju pełniącego funkcję przede wszystkim sypialni. Oprócz Jagody nikt mnie tutaj nie odwiedzał, co znacznie ułatwiało sprawę, bo nie musiałam każdego dnia składać i rozkładać kanapy, żeby się przespać. Zwyczajnie zaścielałam kołdrę, na którą spoglądałam teraz z wolna budzącą się do życia tęsknotą. Pościel należała do siostry podobnie jak większa część wyposażenia mieszkania, a moje były tylko ciuchy, kosmetyki, laptop z routerem i smartfon.

- To akurat nic nie zmieni – odparłam.

Próbowałam utrzymać głos w normalnej, pozbawionej złości tonacji. Jak zawsze wyszłam na tą złą, bo Jagoda nie pojmowała, że chcę stanąć wreszcie na własne nogi. Przeszłam pokój, łapiąc szufladę w dłoń i wsuwając ją na miejsce, żeby wysunąć kolejną. Kolekcja pończoch starannie ułożonych miała lada sekundę zacząć walać się w jednym tobole razem z resztą cudowności.

- Wiesz, że nie musisz się wyprowadzać? – Mierzyła mnie wzrokiem bazyliszka, nie odstępując ani na sekundę. – Możesz przecież tu siedzieć. My i tak nie zamierzamy korzystać z tego mieszkania a szkoda, żeby się marnowało.

- Więc je wynajmijcie – rzuciłam prosto. – Wiesz, ile odstępnego czynszu co miesiąc ludzie żądają za mieszkania w gorszej lokacji i stanie? Kokosów może i na tym biznesie nie zbijecie, ale na ratę wam spokojnie starczy. Albo odłóżcie sobie na wakacje.

- Stać nas i na ratę, i na wakacje – odparowała.

Zmarszczyłam brwi, posyłając jej niepojmujące spojrzenie. Rozumiałam, że dzięki dobremu wykształceniu, świetnej pracy i koneksjach, jakim nawet nie sposób było zaprzeczyć, siostra prowadzi życie godne pozazdroszczenia. Raty za dom spłacała od ręki, a nawet nie tyle za dom co za jego wyposażenie. Dom bowiem otrzymali w prezencie ślubnym od rodziców Gustawa, kiedy w kościele padło nareszcie sakramentalne tak. Na brak wakacji też narzekać nie mogli. Wyjeżdżali często, choć zwykle na nie więcej niż cztery, pięć dni, pozwalając sobie na dłuższy pobyt wyłącznie w egzotycznych miejscach.

Niestety pośród tego całego bogactwa Jagoda zupełnie się zatraciła, zapominając, że normalni ludzie musieli ciężko pracować na pieniądze, przyjemności. Co więcej, nie każdy prosty człowiek był zaraz patologicznym pijaczyną, hazardzistą i złodziejem. Fakt, nasi rodzice się nie popisali, reprezentując gorszy sort, ale nie zamierzałam iść w ich ślady. Po prostu chciałam żyć na własny rachunek, nie czując na karku wścibskiego oddechu siostry. Tyle i aż tyle.

- To odłóżcie na przyszłość – zasugerowałam. Po minie Jagody poznałam, jak bardzo walczy ze sobą, żeby nie powiedzieć czegoś głupiego, pogłębiając nasz konflikt. – Słuchaj – zaczęłam, ściskając nasadę nosa. Naprawdę nie chciałam wybuchnąć i rozstać się z nią w gniewie. W rzeczywistości miałyśmy tylko siebie. – Jestem ci naprawdę bardzo, bardzo wdzięczna, serio, ale pora, żebym spróbowała własnych sił. Mam już pracę, nie zarabiam najgorzej, więc czas się uniezależnić też w tej kwestii.

- Ale przecież cię nie wyrzucamy – oznajmiła, bezradnie rozkładając ręce. – Kara, mieszkanie jest w dobrym stanie, czynsz wychodzi cię taniej niż tam, a dodatkowo masz stąd świetny dojazd do tej swojej pracy.

Zapieczętowani krwią. Tancerka strzygonia. TOM I [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz