Nawet się nie obejrzałam, a już podjeżdżaliśmy pod kamienicę. I wcale nie jechaliśmy krótko wbrew pozorom, ale czułam się nadzwyczajnie lekka, podświadomie przeczuwając nadchodzący nowy etap w moim życiu. Nie lepszy, ponieważ czekały nas problemy, o jakich nawet Weles raczył mnie powiadomić, ale nowy, zaś zamierzałam rozpocząć go ze spokojem oraz wysoko uniesionym czołem.
Jeszcze będę miała okazję się nawkurzać, podejrzewając, że bardzo szybko ktoś wyprowadzi mnie z równowagi, gdyż wcale nie byłam pieprzonym kwiatem lotosu unoszącym się swobodnie na wodzie. Byłam sobą, a mój strzygoń pozostawał w aucie wyjątkowo małomówny. Łatwo zatem było się domyślić, że nie chciał zaczynać konwersacji, dbając o nasze bezpieczeństwo.
– Jesteśmy – zakomunikował.
– Cicho tu strasznie – zauważyłam.
Niby obowiązywała jeszcze cisza, więc strzygi powinny smacznie spać w swoich domach, ale wcale nie koiła ona moich obyczajów. Chyba wręcz przywykłam, że budynek tętnił życiem, zawsze coś się tutaj działo, a Sambor wywrzaskiwał kolejne piosenki, sztyletując mentalnie ich prawowitych autorów. I jak ja miałabym się stąd wyprowadzić? Westchnęłam cicho w myślach, gdy dotarł do mnie ich sens.
– Jest wcześnie – poinformował, jakbym zdołała przeoczyć ten fakt.
Uniosłam głowę, zerkając w niebo. Ciężkie chmury przesłaniały słońce, w związku z czym mężczyzna całą drogę nawet nie napomknął, że jestem nieadekwatnie ubrana do wyjścia o tej porze. Promienie bowiem nie mogły palić mi skóry, jeśli słońce chowało się za skondensowanymi kłębami pary, z których właśnie na ziemię spadał obfity deszcz.
Wysiadłam z auta, nie czekając na Milana. Brunet także opuścił pojazd, trzaskając leciutko drzwiami. Czułam na sobie jego baczny wzrok, ale to nie spojrzeniem czarnych oczu się delektowałam, lecz deszczem, moczącym mnie bardziej niż wcześniej. Zerknęłam na towarzysza, gdy wyjął z bagażnika torbę, nie odrywając ode mnie oczu, jakby bał się, że lada moment zniknę.
Nie zamierzałam brać nóg za pas i zwiewać, gdzie pieprz rósł, a raki spędzały zimę, bo nie po to tutaj z nim przyjechałam. Zgarnęłam włosy, mrugając szybciej, ponieważ z każdą kolejną sekundą padało coraz intensywniej i powoli krople zaczynały ściekać mi nawet z rzęs.
– Lubisz deszcz? – spytałam, chyba lekko go zaskakując.
– Nie lubię moknąć – odparł po chwili zastanowienia. Złapał mnie za rękę i poprowadził do sieni. Gdy tylko znaleźliśmy się w środku, złapałam uchwyty torby, nieco zastępując mu drogę i obdarzając psotnym uśmiechem. Jego oblicze wyrażało jasno, iż dziwiło go moje zachowanie. – Rozchorujesz się.
– Będziemy chorować razem – stwierdziłam, tym chyba tylko przeważając szalę.
Puścił torbę, która wylądowała głośno na podłodze, a następnie posłusznie cofnął się, wykonując nieme polecenie. Trzymałam go za rękę, drugą dłoń układając na piersi. Koszulę miał już mokrą, ale wcale mi to nie przeszkadzało. Kiedyś też już był przemoczony, a z jego czarnych włosów kapało mi prosto na nos, więc nie powinien teraz marudzić na odrobinkę wody.
Wyszliśmy na zewnątrz, stając po prostu w strugach deszczu. On patrzył na mnie, spuszczając głowę, podczas gdy moją dźwignęłam ku górze, wbijając wzrok w czarne oczy i obserwując, jak migoczą jego tęczówki. W tym momencie zdałam sobie sprawę, że uwielbiałam ten właśnie widok. Co więcej, nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego dopiero teraz doszłam do tak prostych, banalnych wręcz wniosków.
– Sówko...
Nie dokończył myśli, ale też nie stał jak kołek, kiedy go pocałowałam, ciągnąc jego głowę niżej oraz stając na palcach. Miałam włożone płaskie buty, bo w czasie incydentu w mieszkaniu byłam w klapkach, a Niemira dowiozła mi tylko tenisówki, co bym nie miała zawrotów głowy na obcasie. Aczkolwiek w obecnej chwili interesował mnie wyłącznie język Milana penetrujący moje usta oraz mój, który chętnie oprowadzał gościa, choć ten po prawdzie powinien już znać rejon.
CZYTASZ
Zapieczętowani krwią. Tancerka strzygonia. TOM I [ZAKOŃCZONE]
Genç Kız EdebiyatıDorosłość nie jest łatwa, lecz dla kogoś, kto nie miał dzieciństwa, samodzielność oraz własne zasady są zbawieniem. Karmen szybko postanawia się uniezależnić i wie, czego chce. Na przekór radom siostry podejmuje decyzję o znalezieniu mieszkania, rob...