25. Są bezwzględni i brutalni

529 64 159
                                    

Przeciągnęłam się, wychodząc z łazienki i drepcząc przez przedpokój do sypialni. Pora była już późna, a ja po prawdzie powinnam dawno spać. Wolne dobiegło końca, przelatując niczym suchy, pustynny piasek pomiędzy palcami. Dzisiejszej nocy miałam się stawić w pracy, ponownie wbijając w rytm zarobkowego wyścigu. 

Co więcej, dziś od kilku dni pierwszy raz miałam spać we własnym mieszkaniu i co ważniejsze, we własnym łóżku, ponieważ drzwi wreszcie zostały wymienione. Teraz wejście do jedynki przypominało odrobinę właz do pilnie strzeżonego bunkru, ale to Rawicki ukazał własną rozrzutność, demonstrując przy tym swe ekscentryczne oblicze.

Milan był przeciwny, żebym wracała na parter, próbując wmówić mi, że to już w sumie bez znaczenia, gdzie śpię. Cóż, nie ze mną te numery. Miło było wsuwać się do ciepłego łóżka pod wygrzaną pościel, a jeszcze milej było zagrzewać ją wspólnie, ale serio potrzebowałam odpoczynku i niczym niezmąconego snu. Natomiast Milan lubił mnie budzić, a na to dziś nie mogłam sobie pozwolić, nawet jeśli we krwi miało krążyć ostatecznie mniej endorfin.

Rzuciłam się na łóżko, wtulając twarz w poduszkę. Odkąd wyjaśnił mi funkcjonowanie nowoczesnego balkonu, mogłam cieszyć się półmrokiem przy otwartym przejściu balkonowym oraz świeżym powietrzem równocześnie. 

Nie znałam się na nowoczesnych technologiach, ale na zewnątrz został zamontowany specjalny panel sterujący roletami i okiennicami, bowiem okazało się, że przeszklenie tarasu to nie jedyny zabieg kosmetyczny. U samej góry znajdowało się coś na wzór uchylanych okiennic, które można było delikatnie otworzyć, aczkolwiek w pewnym sensie przypominało to odsłanianie poziomych żaluzji.

Mruknęłam. Od pamiętnych odwiedzin Jagody praktycznie nie poruszaliśmy tematu Alicji i związanych z nią mordów. Tak jak powiedziałam, nie chciałam w to wnikać, uznając temat za zamknięty. Poza tym im mniej wiedziałam, tym lepiej było dla wszystkich i nie próbowano mi zarzucić wprowadzenia się tutaj dla przeszpiegów. Nikt inny również nie zaczynał dyskusji, a chociaż odniosłam wrażenie, że już wszyscy zdawali sobie sprawę z mojego nieszczęsnego powinowactwa z prokuratorem Lewalskim, omijali zgrabnie tę niedogodność. 

Czym innym była nieoczekiwana śmierć Tomasza, brata Alicji. Po rozmowie z Milanem gniotło mnie nieprzyjemne przeczucie obwieszczające strzygonia winnym. Nie miałam pomysłu, jak zamordował mężczyznę, skoro kamienicę opuścił tylko pędząc z odsieczą. Mimo to nie zaskoczył go news, jakim zaszczyciła mnie Jadźka. Wręcz przeciwnie, a nawet wyrażone w powietrze kondolencje brzmiały nieszczerze.

Zupełnie inaczej niż deklaracje wyrzekane, gdy nieudolnie próbowałam mu wyjawić swój największy sekret. Największy od przeprowadzki do kamienicy. Co prawda, nie oznajmiłam głośno, kim jestem bądź nie jestem, ale też nie pokłóciliśmy się o kwestię mojej niechęci do kosztowania niedawnego współlokatora. Ostatecznie Rawicki pozwolił zająć się dłonią, gwarantując, że poczeka. Wolałam nie psuć nastroju, jaki się między nami zrodził, co zrobiłabym, przekreślając jego płonne nadzieje.

Swoją drogą aż do tej pory dziwiło mnie, że się zranił. W dodatku tak łatwo. Przeciął skórę na zgięciu palca jakimś bliżej nieokreślonym dokumentem, jakby był zwykłym, bezradnym człowieczkiem zamiast niemal niezniszczalnym strzygoniem. Układając się wygodniej w pościeli, postanowiłam zbyt wiele nie myśleć. Tu wszystko było dziwne. 

Prawie przysnęłam, gdy uszu dobiegł dźwięk wibracji. Ziewając złapałam za telefon. Zanim odczytałam wiadomość, zdążyłam solidnie powyklinać osobę, która bestialsko przeszkadza mi w odpoczynku.

Pusto mi tu...

Głosił sms otrzymany od Milana. Zerknęłam na godzinę w prawym, górnym rogu, uznając, że facet jest obłąkany. Sam ustanowił pory ciszy dziennej, a wypisywał do mnie o jedenastej. Niewiele myśląc, wyklikałam odpowiedź, wysyłając ją bezzwłocznie.

Zapieczętowani krwią. Tancerka strzygonia. TOM I [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz