Słyszałam, owszem, lecz nie pojmowałam, co stojąca na wprost mnie blondynka przed momentem powiedziała. Jej zdaniem Milan umeblował mi sypialnię, co naprawdę zakrawało nie tylko o absurd, ale o obłęd. Milan przecież nie znał mnie, kiedy umówiłam się z Pokryszką na rozmowę, nie zdając sobie nawet sprawy z mojego istnienia. Byłam wtedy tylko i wyłącznie interesantką, która w dodatku kontaktowała się z reprezentantem będącym raptem pełnomocnikiem.
Cofnęłam się wspomnieniami do chwili z domówki, kiedy dobiłam do mężczyzny o ciemnych włosach i przeszywającym, mrocznym spojrzeniu. Przedstawił mi się, domyślając się jedynie, kim jestem. Choć w sumie powoli przestawałam być pewna czy dobrze zapamiętałam tamto zdarzenie, potrafiąc stwierdzić tylko, że bez cienia wątpliwości bezwstydnie oceniałam go wzrokiem. Dobiegł nas kolejny hałas, chociaż ten w zasadzie nie ustawał, sprowadzając mnie na ziemię i wyrywając z zamyślenia.
- Nie patrz tak – oznajmiła Niemira. – Ubieraj się, bo w sumie kwadrans minął już dawno.
- Nie idę do Milana na domówkę – powiedziałam, zakładając ręce.
- Wiesz, że nie możesz się tutaj wiecznie chować, prawda?
- Nie chowam się – odparłam, odrobinę podnosząc głos. – Po prostu chciałam odetchnąć.
- Od kogo? – prychnęła. – Nikogo tu nawet nie ma. Ubieraj się albo chodź w czym jesteś.
Zlustrowała dopiero teraz mój wygląd, a należało podkreślić, że w porównaniu z odstawioną Niemirą prezentowałam się blado. Krótkie spodenki i koszula, jakiej dolne krańce przewiązałam, nie zapinając wszystkich guzików do końca. Jeden rękaw opadł, odsłaniając ramię, na które spływały luźne, nawet niepoczesane włosy, a wraz z nim ramiączko białego stanika, jaki akurat dziś miałam na sobie.
- Naprawdę, podziękuję. – Uniosłam rękę, jak to niegdyś robili lordowie. – Poza tym nie sądzę, żeby Milan chętnie gościł mnie w swoich progach.
- Teraz to już naprawdę wymyślasz. – Przewróciła oczami, jakby wysłuchiwała istnych dyrdymałów, a przecież mówiłam wyłącznie prawdę. Zresztą nie mogłabym się nawet dziwić mężczyźnie, skoro nie rozstaliśmy się w przyjacielskich warunkach, a ja zarzuciłam mu w sugestywny sposób, że sypiał z Żagotą, której teoretycznie nawet nie znosił. – Milan faktycznie jest ostatnio trochę nabuzowany, ale to właśnie dlatego, że nie widzi cię u siebie.
Zmarszczyłam czoło, obniżając brwi. Jej zapewnienia kupy się nie trzymały, a ja nie byłam aż tak naiwna oraz zdesperowana, żeby uwierzyć w emocjonalne zaburzenia mężczyzny wywołane moją osobą. Owszem, mogłabym, gdyby wściekał się, że wciąż jeszcze mieszkam pod jego dachem. Przypomniałam sobie natychmiast o kwestii czynszu, dochodząc do wniosku, że koniec końców i tak trzeba było mi się przełamać oraz pofatygować na górę.
- Daj mi chwilę – skapitulowałam.
Niemira czekała, kolejny raz wykazując się cierpliwością, kiedy w mieszkaniu nade mną trwała przednia impreza. Oprócz hałasów, trzasków i krzyków, w moim mieszkaniu przebrzmiewała stłumiona muzyka. Wnioskowałam, że tam usłyszę ją kilka razy głośniej oraz wyraźniej, ciesząc się zaprawieniem w nocnym klubie. Powoli nic już nie było mi straszne, chociaż przypominając sobie ostatnie owacje dotyczące weekendu, który spędziłam na zmianie w Nenufarze, zastanawiałam się poważnie, co miało tu miejsce w sobotę podczas mojej nieobecności.
- Wyglądasz bosko – mruknęła, oblizując wargi, kiedy wreszcie wyszłam z łazienki.
Ubrałam krótką, czarną sukienkę z głębokim dekoltem, w sam raz na imprezy. Naszyjnik oplatał ciasno moją szyję dookoła czarną przepaską, podkreślając niewielką zawieszkę w kształcie srebrnej kuli, natomiast kolczyki zwisały luźno z uszu, kołysząc trzema kulkami różnej wielkości. Poprawiłam biust, zaczynając żałować wyboru, bo sukienka nie nadawała się do włożenia stanika, a dodatkowo sięgała ledwie połowy ud.
CZYTASZ
Zapieczętowani krwią. Tancerka strzygonia. TOM I [ZAKOŃCZONE]
ChickLitDorosłość nie jest łatwa, lecz dla kogoś, kto nie miał dzieciństwa, samodzielność oraz własne zasady są zbawieniem. Karmen szybko postanawia się uniezależnić i wie, czego chce. Na przekór radom siostry podejmuje decyzję o znalezieniu mieszkania, rob...