18. Napisz, jak poczujesz potrzebę na... gorącą czekoladę

610 66 141
                                    

Noc Kupały dobiegła końca, a prócz wspomnień zostały mi po niej ledwie zioła rozprowadzone dzielnie przez Niemirę po całym domu. Mogłam się ich co prawda pozbyć, aczkolwiek komu chciałoby się łazić i przeszukiwać chatę, żeby wyplenić z niej wszelkie oznaki magii? No, z pewnością nie mi.

Zajęłam się za to pożyteczniejszymi sprawami, korzystając z okazji wydłużonego wolnego. Tym bardziej, skoro kolejne noce oficjalnie spędzałam w pracy. Nie pochwaliłam się nikomu, że mnie tam nie ma, ponieważ klub jest remontowany, a w zasadzie tylko odświeżany.

Miałam spokój, starając się zachowywać nocą maksymalnie cicho, a nawet nie odsłaniając po ciszy dziennej okien. Wtedy też pozostawały starannie zamknięte, a ja wentylowałam się niewielkim wiatraczkiem, idąc za radą pomocnej sąsiadki spod piątki.

I choć normalnie przesypiałam dni, dziś postanowiłam skorzystać z faktu, że dysponowałam nadmiarem wolnego czasu. Jednakże przez myśl nie przeszło mi witać w progach ciotki Ludmiły. Jeszcze pomyślałaby sobie, że przybyłam kajać się oraz błagać o wybaczenie. Niedoczekanie, prychnęłam w myślach, unosząc się przy okazji dumą.

Niestety Jagoda okazała się nieuchwytna. Zaczynałam dochodzić do wniosku, że niedawna próba wywieszenia białej flagi oraz zawieszenia broni pełniła piękną, pokazową rolę. Od jej wizyty niewiele uległo zmianie. Czasem wysłała SMS, ale tylko odpowiadając na wiadomość z mojej strony. Szkoda zachodu, skwitowałam, leżąc na łóżku i przeglądając książkę telefoniczną.

Kontaktów wbrew wszelkim oczekiwaniom posiadałam sporo. Moja książka została zsynchronizowana z kontem Google i Facebookiem, zatem mogłam śmiało przebierać w osobach do rozmowy. Problem rodził się w momencie, kiedy przed wybraniem numeru, w głowie odtwarzałam niekontrolowanie prawdopodobny przebieg rozmowy. Nie wszystkich lubiłam, nie z wszystkimi też dobrze mi się rozmawiało.

- Siema, co słychać? – spytałam, kiedy po drugiej stronie usłyszałam wymowne halo.

Może to nie był najlepszy pomysł dzwonić do niej, ale koniec końców nie rozstałyśmy się w gniewie. Zresztą utrzymywałyśmy luźny kontakt. Po prostu nie należałam do nachalnych znajomych, dobijających się na wszelkie możliwe sposoby. I włażących oknem, podrzuciła podświadomość, w głowie wyświetlając obraz Niemiry.

- Kara! – Zadowolenie wybrzmiewające ze słuchawki zdawało się prawdziwe. – Coś się stało? – spytała, reflektując się błyskawicznie i nie stwarzając okazji do riposty. – Wybacz, że pytam, ale zwykle nie dzwonisz.

- Nie, spokojnie, wszystko okej – uspokoiłam. – Po prostu pomyślałam, że sprawdzę, jak się masz.

- Świetnie – stwierdziła, mamrocząc coś pod nosem, kiedy w tle przebił się głośny, dziecięcy płacz. – Ech, tylko Adkowi wyżynają się zęby – bąknęła.

Owszem, wiedziałam, że mówi o dziecięcym ząbkowaniu. Nie pojmowałam tylko, dlaczego samoistnie w głowie wykreował się obraz twarzy Milana z rozchylonymi lekko ustami. Czerwień pokrywała jego brodę, demonizując mocniej niż normalnie. Przełknęłam, wstrzymując w krtani jęknięcie, kiedy poczułam realny, namacalny skurcz w podbrzuszu.

Boże, stęknęłam w myślach. Samym wyobrażeniem robiłam sobie dobrze. Zwłaszcza kiedy następne obrazy o wiele bardziej oddawały wspomnienia, wyświetlając przebłyski naszych nocnych doznań w paprotkach.

- Współczuję – powiedziałam, zdając sobie sprawę, że czeka na odpowiedź.

Pomimo że bardzo chciałam, nie mogłam powiedzieć tego szczerze. Nie, kiedy we wspomnieniach Milan właśnie zanurzał głowę pomiędzy moimi udami, językiem przesuwając po wrażliwych miejscach. Odchrząknęłam, orientując się, że mówiłam z lekką chrypką. Musiałam błyskawicznie doprowadzić się do stanu używalności, skoro wzmianka o zębach prowadziła do nieplanowanego i z pewnością nieoczekiwanego orgazmu.

Zapieczętowani krwią. Tancerka strzygonia. TOM I [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz