37. Nigdy więcej tego nie rób

448 60 36
                                    

Nie chciałam patrzeć na Rawickiego. Z jednej strony dobra, życzliwa dusza, opiekun i pomoc w każdym problemie, a z drugiej kłamliwa oraz dwulicowa szuja, która nie miała odwagi uświadomić mnie wcześniej, że jednak straciłam pracę. Zniknęłam w łazience, opuszczając salon bez słowa w czasie, kiedy żegnał się z Pokryszką. Wolałam zdecydowanie zejść na dół, aczkolwiek mijanie w drzwiach obu panów mogłoby przykuć zbyt wiele uwagi.

Wyszłam z łazienki po dłuższej chwili. Musiałam wziąć się w garść i opanować. Przynajmniej chwilowo. Niestety zapanowanie nad emocjami, złością oraz poczuciem rozczarowania, okazało się trudniejsze aniżeli zezwolenie im na dojście do głosu. Nawet przyglądanie się własnemu odbiciu połączone z odliczaniem od dwudziestu w dół okazało się niewystarczającym środkiem do celu. Koniec końców, nie mogłam się tutaj chować, bo Milan wchodził tu jak do siebie. Był u siebie.

- Jak się czujesz? - Dobiegł mnie jego spokojny, opanowany głos, gdy tylko przekroczyłam próg sypialni. Stał oparty o ścianę, wlepiając wzrok w przejście do przylegającej łazienki, czekając ewidentnie, aż wyjdę. - Spokojniejsza choć trochę?

- Niezbyt - przyznałam.

Nie wnikałam w przyczynę mojego aktualnego stanu. Jutro, zgodnie z pierwotnymi założeniami, oboje mieliśmy stawić się na pobliski posterunek policji, pozwalając się przesłuchać. W pierwszej kolejności dobrze było to przeżyć. Zanim jednak miało nastać jutro, czekała mnie kolejna hałaśliwa impreza, z której nawet niespecjalnie mogłam się wykpić.

Zatrzymałam się przy szafie, przesuwając drzwiczki i spoglądając na poziome półki uginające się od ciuchów. Pasowało się ubrać w coś bardziej wyjściowego. W chwili obecnej miałam na sobie tylko luźny, odrobinę wyświechtany top oraz spodenki. W głowie usłyszałam głos Niemiry wytykającej mi, że mogłam się chociaż postarać.

- Wszystko będzie dobrze - zakomunikował. - Musimy tylko zastosować się do poleceń Taswara.

Podszedł do mnie, przylegając korpusem do pleców i pocierając dłońmi odsłonięte ramiona. Upały panowały teraz takie, że najchętniej biegałabym po mieszkaniu topless, ale z racji ogólnej dostępności dla wszystkich sąsiadów ograniczałam się do skąpych topów. Kiedy mnie dotknął, mimowolnie ruszyłam do przodu, unikając bezsprzecznie bodźców, jakich był jedynym autorem.

- Muszę się ubrać - stwierdziłam, w gardle dławiąc gulę. - Zaraz się zejdą.

Sięgnęłam do jednej z półek, gdzie ułożyłam różne bluzki idealne na tę porę roku i pogodę, ale nie zdołałam pochwycić żadnego ciuchu. Zamiast tego męska dłoń zacisnęła palce na moim ramieniu, czyniąc to znacznie słabiej oraz delikatniej niż w Nenufarze. Czarnowłosy mężczyzna okręcił mnie twarzą ku sobie, mierząc mrocznym, przeszywającym spojrzeniem.

- Nie znoszę, gdy mnie unikasz - oznajmił burkliwie. Tęczówki drżały i podejrzewałam, że przyczyną nie jest tym razem sprawa z Lewalskim, który ewidentnie za punkt honoru wyznaczył sobie wrobić w coś Rawickiego. - Wiesz przecież, że możesz powiedzieć mi o wszystkim, czym się przejmujesz. Nie cofajmy się.

Przymknęłam oczy, cofając wolno rękę. Pozwolił mi na to, przez te kilka sekund nie wkraczając do bańki, jaką pragnęłam się otoczyć. Stał i obserwował, pozwalając mi czuć, jak sunie po mej twarzy bezdennym spojrzeniem. Westchnęłam.

- Chcesz, żebym mówiła ci o wszystkim, co mnie rusza? - spytałam, a on skinął wolno głową. Rozgoryczenie aż wylewało się z mojego głosu, więc mógł już się liczyć z konwersacją, podczas której na pewno będziemy posiadać odrębne spojrzenie na rzeczywistość. - To może wyjaśnisz mi, dlaczego nagle stałam się bezrobotna i nic o tym nie wiem?

Zapieczętowani krwią. Tancerka strzygonia. TOM I [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz