Milan otaczał mnie niezmiennie ramieniem, nawet nie kwapiąc się założeniem koszuli. Z jakiej strony by na to nie spojrzeć, daremnie było maskować to, co przed momentem wyrabialiśmy na kanapie należącej do wielkiego panicza Zamirskiego. Ciekawa byłam czy jego matka, Heloiza, zdawała sobie sprawę, jakim ziółkiem był jej synalek. Nie mnie jednak pozostawało jej uświadamianie. Szczęście w całym nieszczęściu polegało na niewyczuwaniu aury mężczyzny, który ostentacyjnie się nam przypatrywał.
- Cześć, Odi – odparł strzyg stojący najbliżej mnie. Mogłam się mylić, a może chodziło o moje prywatne uprzedzenia względem dziedzica mikołeskiego dworu, ale Milan wcale nie brzmiał życzliwie. Zupełnie inaczej zwracał się do przyjaciół, cieplej nawet rozmawiając z Żagotą, której nadal nie potrafiłam polubić pomimo wysiłków. – Mam nadzieję, że nie wyrwaliśmy cię ze studiowania twoich wiernych zapisków.
Uuu, rozbrzmiało cicho w głowie, rozpraszając natłok myśli. To wcale nie wyglądało dobrze. Rawicki żywił drastycznie skrajne uczucia do każdego z członków familii, u której podjęliśmy gościnę.
Radka cenił, nawet w czasie ich pseudorywalizacji, Radostę lubił oraz poważał, a Heloizę miał w olbrzymim poszanowaniu. Jego zdaniem była wiekową, żeby nie rzec starą przedstawicielką gatunku o niespotykanej współcześnie wiedzy. Wojewar w oczach Rawickiego znaczył mniej, ale mimo wszystko lubił typa, żartując z nim i śmiejąc się w trakcie kolacji, a także udając się z nim na polowanie.
Jednakże Odolan Zamirski nie wzbudzał w brunecie chyba ani jednego pozytywnego uczucia. Jeśli miałam rację, Milan nim gardził, zaś zasłużyć sobie na tak negatywną, silną emocję wcale prosto nie było.
Blondyn wbił we mnie wzrok. Nie byłam pewna czy oceniał, czy może usiłował dojrzeć we mnie to, co ostatecznie uniemożliwiło mu wcześniej zbliżenie się. Tej siły aktualnie niestety nie czułam w sobie, ale instynkt podpowiadał, że teraz znajduję się tutaj z nim na innych zasadach.
Współczesne warunki bez wątpienia były dla mnie bardziej komfortowe niż wcześniej. Nie byliśmy sami, to przede wszystkim, zaś persona Rawickiego miała realną szansę utrzymać gospodarza dworu w ryzach. Nieco spuściłam głowę, przysuwając się nieznacznie bardziej do Milana. Z dwóch krwiożerczych demonów tego wolałam bardziej.
- Niczym się nie przejmuj, Milan – powiedział, cedząc słowa do mego towarzysza przez zaciśnięte ciasno zęby. – I tak siedziałem tutaj wystarczająco długo, żeby zaczerpnąć nieco innej rozrywki.
Zboczeniec, jęknęła zbulwersowana podświadomość, prychając na niego. Oczywiście z ukrycia, bo nie dość, że stała za moimi plecami, to mi niewiele brakowało, aby znaleźć się za ciałem ciemnowłosego strzygonia. Palcem przesunął po mojej talii, jakby prosił, abym jednak nie zwracała uwagi na słowa nowego znajomego. W końcu Milan uznał mnie już za wstydliwą sówkę i może miał rację. Co innego tańczyć w bieliźnie na oczach setek ludzi dzienne, a co innego pozwalać sobie na przeżywanie najbardziej intymnych momentów pod obserwacją obcych.
- Może gdybyś mniej czasu spędzał z nosem w księgach, nie musiałbyś wysłuchiwać uniesień innych.
- Milan – szepnęłam, próbując przywołać mężczyznę do porządku.
Objęłam go w pasie, drugą rękę układając bezpiecznie na torsie. Zdawałam sobie sprawę doskonale, że utrzymanie dorosłego strzyga w ryzach i miejscu będzie mnie wiele kosztować, zakładając, iż w ogóle mi się to uda. On był niebotycznie silny, silniejszy kilkakrotnie ode mnie, a szarpać się znów z Milanem nie zamierzałam. Dopiero co odzyskałam pełną władzę w ręce, zaś nie chciałam tego zaprzepaścić i znów pogrążać się w agonalnym cierpieniu, zamęczając ciało nieskutecznymi ćwiczeniami z fizjoterapeutą.
CZYTASZ
Zapieczętowani krwią. Tancerka strzygonia. TOM I [ZAKOŃCZONE]
ChickLitDorosłość nie jest łatwa, lecz dla kogoś, kto nie miał dzieciństwa, samodzielność oraz własne zasady są zbawieniem. Karmen szybko postanawia się uniezależnić i wie, czego chce. Na przekór radom siostry podejmuje decyzję o znalezieniu mieszkania, rob...