Z Milanem przy boku nawet pozornie proste wyjście stawało się niebanalnym doświadczeniem. Komisariat swą siedzibę posiadał blisko, więc nie potrzebowaliśmy ogromu czasu, aby dotrzeć na miejsce. To oraz fakt, iż większość drogi spędzić mieliśmy w samochodzie, przeważyły szalę na moją stronę. Nie musiałam jechać odziana w długi rękaw, spodnie z długimi nogawkami i pełne obuwie. Kapelusz również odrzuciłam, zgadzając się wyłącznie na ciemne okulary wsunięte na nos. Oczy też należało chronić.
- Nie mam robić za dziwaka – oznajmiłam, kiedy kolejny raz Milan marudził pod nosem. On uważał, że powinnam prezentować się niczym zakonnica. Na potrzeby dzisiejszego wypadu w jego skromnej opinii mogłam zostać nawet muzułmanką paradującą w burce. Miałam być zakryta, a wszystko ze względu na moje dobro. – Nawet jeśli ciężko ci w to uwierzyć, to nieraz paradowałam za dnia skąpiej ubrana i żyję.
Parkowaliśmy właśnie pod komendą. Posiadając blankiet, mogliśmy to zrobić. Podobno, ja się nie znałam, ale ze starszym i ponoć mądrzejszym nie chciałam spierać się o kolejną kwestię, zwłaszcza że w obliczu naszych problemów parkowanie naprawdę stanowiło nie lada pierdołę.
Wystarczyło, że przeciwko Milanowi obróciłam jego własną koncepcję powołującą się na konieczność ustanawiania kompromisów w związku, z którego nadal szukałam drogi ewakuacyjnej. Zatem ku prywatnej rozpaczy bruneta włożyłam przeźroczystą w większości ażurową bluzkę z szerokim rękawkiem sięgającym za łokcie oraz rybaczki i sandałki na obcasie.
- Masz dbać o siebie – jęknął.
Sam prezentował się dziś nienagannie, przywodząc na myśl biznesmena odnoszącego pokaźne sukcesy oraz zarabiającego niemałe sumy pieniędzy na każdej transakcji. Garnitur szyty na miarę zachowany w ciemnej tonacji idealnie komponował się z jasną koszulą, a nawet przeciwsłoneczne okulary wsunięte na nos stanowiły doskonałe dopełnienie stylizacji.
- Dbam – zripostowałam, a zanim zdołał cokolwiek stwierdzić, dodałam: - Kawy dziś nie piłam.
Wysiadłam z auta, nie czekając, aż obejdzie wóz i niczym dżentelmen otworzy przede mną drzwiczki. Nie byłam damą, czego absolutnie nie zamierzałam zmieniać. Kolejny raz zasłużyłam sobie na marudzenie mężczyzny. Jak nie szanowałam własnego ciała, nie chroniąc skóry przed palącym słońcem, to znowuż robiłam, co chciałam. A brak dzisiejszej kofeiny skwitował nieprzeciętnie prosto. Wczoraj wypiłam dzisiejszą porcję, jutrzejszą również.
Otworzył przede mną drzwi. Wnętrze budynku było klimatyzowane, co choć odrobinę podnosiło mnie na duchu, szczególnie że pojęcia nie miałam, ile dokładnie czasu przyjdzie mi tutaj spędzić. Podeszliśmy do okienka dyspozytora, przedstawiając sprawę. Mężczyzna w mundurze zmierzył nas spojrzeniem, jakby upewniał się, że to my mieliśmy się stawić.
- Masz dowód? – szepnął Milan, kiedy dyżurny telefonował do kolegi po fachu.
- W torebce, Mil – odszepnęłam. – Sprawdzałam trzy razy.
- To dobrze – skwitował.
Zostaliśmy zaanonsowani, o czym nie omieszkał nas powiadomić facet w oddzielnym pomieszczeniu, nakazując usiąść na wątpliwej jakości krzesełkach i poczekać. Rozumiałam reakcję mojego towarzysza.
Krzesełka w paskudnie zielonym kolorze przywodziły na myśl miejsca siedzące z jakiejś taniej, PRL-owskiej poczekalni. Strach było na tym usiąść, żeby nie złamać. Oszczędności, skwitowałam w myślach, zaciskając usta i ostatecznie sadzając zacny tyłek na jednym z krzesełek. Rawicki pokręcił głową, coś burcząc pod nosem, ale koniec końców zajął miejsce obok mnie.
- Mam złe przeczucia – szepnęłam cicho, żeby tylko siedzący obok mężczyzna usłyszał. W głowie samoczynnie odtwarzałam słowa Jadźki. O niczym miałam nie wiedzieć, ale głos przebrzmiewający w tle mocno mnie intrygował. – Taswar mówił coś czy będzie tutaj ta szuja?
CZYTASZ
Zapieczętowani krwią. Tancerka strzygonia. TOM I [ZAKOŃCZONE]
ChickLitDorosłość nie jest łatwa, lecz dla kogoś, kto nie miał dzieciństwa, samodzielność oraz własne zasady są zbawieniem. Karmen szybko postanawia się uniezależnić i wie, czego chce. Na przekór radom siostry podejmuje decyzję o znalezieniu mieszkania, rob...