7. Dobry był z niego strzyg

832 77 199
                                    

Przez dłuższą chwilę staliśmy wpatrzeni w siebie w ciszy. Milan zdawał się czekać, aż kolejny raz podważę jego słowa, lustrując mnie uważnie. Jako że nie zamierzałam się wcale odzywać, mając nadzieję, że podejmie wątek sposobu płatności, kontynuując naszą rozmowę, również czekałam. Miłość, to nie pluszowy miś ani kwiaty, kolejne słowa następnej starej piosenki wypełniającej domostwo trafiły prosto pod moją skórę, gdy Rawicki postanowił w końcu przerwać obopólne milczenie.

- Masz telefon?

- Tak – powiedziałam natychmiast, zastanawiając się, co to w ogóle za pytanie.

Teraz natomiast żałowałam mojej błyskawicznej odpowiedzi. Będę musiała nauczyć się zachowywać przy Milanie większą ostrożność.

- Podaj mi swój numer.

- Zapomnij – rzuciłam, kiedy nie wiadomo skąd nagle już trzymał własny smartfon w dłoni.

Omiotłam gadżet szybkim wzrokiem. Nie było szans, żebym znalazła u mężczyzny jakąkolwiek taniznę. Jeśli się nie myliłam, trzymał w ręce nowy, flagowy model z obecnego roku. Wstyd było aż pokazywać własnego Samsunga sprzed prawie dwóch lat wziętego na raty jeszcze przez siostrę, kiedy rozmawiało się z właścicielem takiego cudeńka. 

Abonament, myśli zeszły nieoczekiwanie na całkiem inny temat. Siostra wzięła mi telefon na abonament, więc w zasadzie niewiele sama mogłam załatwić, a lada moment chyba i tak przypadał koniec umowy. Musiałam się jakoś z nią dogadać, aby zachowując numer, przejąć zobowiązanie względem operatora. Istniała chyba taka możliwość, przynajmniej jeśli się nie myliłam, ale pewności nie miałam.

- Co znowu?

- Co? – pytanie Milana wyrwało mnie z własnych rozmyślań. Na bank zauważył, że odpłynęłam, zostając przy nim tylko ciałem. – Nic, coś sobie przypomniałam.

- Akurat – bąknął. – Mów, o co chodzi, sówko, załatwimy to.

- Przede wszystkim to prosiłam już, żebyś nie zwracał się do mnie per sówko – syknęłam.

Przysunął się bliżej, zabierając mi przestrzeń. Cofnęłam się, dobijając do czegoś i upadając niekontrolowanie na tyłek. Szczęśliwie w trakcie naszej konwersacji ustawiłam się tyłem do skórzanej sofy, lądując względnie miękko. Pochylił się, podpierając pod boki, a także patrząc na mnie z góry.

- Posłuchaj, sówko – podkreślił, celowo ignorując moją prośbę. – Skup się na ważnych kwestiach - nakazał. - Co znów się stało? Powiedz, to będę mógł coś zaradzić.

Parsknęłam niecelowo, a zarazem też stosunkowo nieelegancko. I tak już wyglądałam, jak biedaczka sprowadzona prosto spod okolicznego mostu, bo kiedy opadłam na sofę, dziwny drink podejrzanego pochodzenia rozlał się, przyozdabiając moją zajebistą sukienkę oraz nieznacznie dekolt. Teraz jednak nie to było najważniejsze, tylko górujący nade mną maniakalny gospodarz o dziwnych, stalkerskich zapędach.

- W to akurat szczerze wątpię – rzuciłam, chcąc ukryć ironię. – Sprawy papierkowe z kimś innym to chyba poza twoją władzą. – Dźwignęłam się, wstając ostrożnie i podpierając przy tym nie do końca zamierzenie o stojącego zbyt blisko mężczyznę, dając do zrozumienia, że powinien się cofnąć. Ostatecznie zrobił krok do tyłu, przytrzymując mnie za łokieć i zjeżdżając wzrokiem nieznacznie niżej, choć to chyba akurat wyszło mu niekontrolowanie. W końcu byłam brudna. – Podziękuję za chęci, ale zajmę się tym sama. I naprawdę nie mów mi sówko – zaakcentowałam, stawiając nacisk na wyrecytowane kolejny raz życzenie. – Żagoty raczej tak nie nazywasz.

Zapieczętowani krwią. Tancerka strzygonia. TOM I [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz