5. LILY

597 54 36
                                    

- Tak bardzo ci zazdroszczę - westchnęła Marlene, która pod stołem trzymała dłoń na kolanie swojej dziewczyny. Dorcas nie zwracała uwagi na plotkowanie dziewczyn, tylko skupiała się na eseju z zielarstwa, które wszystkie trzy powinny teraz pisać.

- James ostatnio nie odstępuje mnie na krok na korytarzach i w pokoju wspólnym. Nieważne czy Reg jest obok, czy nie, on stara się na 200% i powoli mu ulegam... - rudowłosa lekko się zarumieniła - ale bardzo powoli... - zatrzegła - ostatnio zgodziłam się pójść mu kibicować na treningu i cieszył się jak mały szczeniak - Dorcas przewróciła oczami i cieszyła się, że ma już te wszystkie gierki za sobą. - Za to Regulus powoli staje się coraz bardziej osiągalny. Zgadza się na spacery, wspólną naukę, raz nawet opowiadał mi o gwiazdozbiorach, gdy po ciszy nocnej leżeliśmy na dzikiej plaży przy jeziorze... - Wspominając o tym, niecierpliwie stukała piórem w kawałek pergaminu, aż stworzyła tam spory kleks w miejscu, gdzie powinien być esej. - Teraz też chciałabym być z nim sama - spojrzała wymownie na dziewczyny. Dorcas podniosłą się znad pergaminu i spojrzała na rudowłosą z niedowierzaniem na twarzy.

- To się przesiądź.

Lily w odpowiedzi tylko prychnęła, ale podniosła się i zrezygnowała z ulubionego stolika przy ogromnym oknie z widokiem na jezioro. Usiadła zaledwie dwa krzesła dalej w pustym kącie. Po kilku minutach w drzwiach zauważyła Regulusa, więc od razu uśmiechnęła się promiennie i pomachała do niego. Chłopak podszedł do niej i musnął delikatnie jej policzek swoimi ustami, co od imprezy po zwycięskim meczu Slytherinu to stało się dla nich naturalnym sposobem przywitań i pożegnań.

- Nie chcesz usiąść z przyjaciółkami? - Zapytał od razu.

- Um, myślałam, że spędzimy to popołudnie we dwoje.

Regulus nie odpowiedział, tylko rozsiadł się naprzeciwko niej i przywołał odpowiednią książkę z regału. Chłopak od razu zapisał tytuł wypracowania u szczytu pergaminu, w rogu swoje inicjały i omierzył 10 cali, tak żeby praca mieściła się w ramach narzuconych przez profesora Clagga. Po czym bez zastanowienia zaczął pisać o zaklęciach niewerbalnych. Nie był to dla niego trudny temat, rodzice już od dwóch lat wymagali od niego tej umiejętności, mimo to dbał o szczegóły i dlatego sięgał do wcześniej wybranej książki.

Lily miała pisać o magicznej odmianie rosiczki, więc przed sobą miała egzemplarz „Mięsożernych drzew" świata i pergamin, który na razie miał na sobie tylko wielki kleks. Usunęła go za pomocą magii i zaczęła pisać tytuł wypracowania, ale nie skupiła się na tym specjalnie. Lekko szturchnęła stopą w kolano Regulusa. Ten jednak, zamiast zareagować, również jej dokuczyć, lub po prostu coś powiedzieć poprawił się na krześle tak, że jego kolana zostały poza jej zasięgiem. Niezadowolona spojrzała na pergamin, na Regulusa, ponownie na pergamin.

- Nie wiem, od czego zacząć. Myślałam, żeby opisać mugolską odmianę, ale boję, że zajmie to zbyt wiele miejsca. - Regulus uniósł na nią wzrok. - Jak myślisz, Beery doceni taką wstawkę?

- Z pewnością, o ile nie zajmie większości treści. - Regulus nawet nie uniósł wzroku znad swojego pergaminu.

Lily lekko się skrzywiła w duchu, ale czuła jak jej profil jest obserwowany przez Marlene, więc nie dała po sobie poznać, tylko sięgnęła dłonią do palców Regulusa.

- Mógłbyś zerknąć? Nie wiem, czy się nie rozpisałam - Black wyprostował się, po czym jak miał w zwyczaju rozciągnął szyje i dopiero zerknął na pracę koleżanki. Zauważył, że ta zapisała dopiero 1,5 cala pergaminu, podczas gdy zadanych miała 15.

- Na spokojnie możesz jeszcze trochę dopisać. - Nie wyrwał dłoni z jej uścisku, wierzył że jeśli wytrzyma kolejne kilka minut to stanie się równie przyjemne co w romansach, które czytał w bezsenne noce. Lily lewą dłoń cały czas miała na smukłych palcach chłopaka i zanim zdążyła wrócić do pracy, zza pleców chłopaka usłyszała kolejne głosy.

- Black, zlitujesz się nade mna?! Pomóż mi z wypracowaniem o niewerbalnych, bo Crouch już mnie nie kocha.

Evan razem z Barttym oparli się po dwóch stronach krzesła chłopaka.

- Zlituj się nade mną i go zabierz. - Barty przewrócił oczami i opadł całym ciężarem na puste krzesło.

- Nie przeszkadzajcie w randce! - Zawołała Dorcas z szerokim uśmiechem.

- Randka... - Evan sugestywnie poruszył brwiami.

- Tylko wspólna nauka - sprostowął Regulus spokojnym tonem, choć Lily chciała przytaknąć Rosierowi.

- Cóż, Lily raczej liczyła na randkę - ślizgonka nie szczędziła sobie uszczypliwości, cały czas pamiętała, jak rudowłosa chciała ją wygonić z najlepszego stolika.

- Evans, chcesz iść na randkę? - Znikąd zmaterializował się Potter. - To może ty i zachód słońca skąpani w moim blasku?

- Regulusie, chcesz obejrzeć ze mną zachód słońca? - Zapytała Lily ignorując Jamesa, który już szedł w kierunku ich stolika.

- Powinienem pomóc koledze w nauce - Regulus osaczony przez oczekiwania Evans, samego siebie, wszystkich dokoła i presji rodziny na poważany hetero związek spojrzał niemal z błaganiem na Evana. - Pokarz, co już napisałeś.

- Niewiele tego jest. - Wyciągnął przed siebie pergamin z zapisanym nazwiskiem, nawet nie uzupełnił jeszcze tytułu.

Regulus załamany widokiem przed sobą uderzył głową w blat pokryty pergaminami, a po chwili poczuł delikatne gładzenie na dłoni, której Lily do tej pory nie puściła. James niewiadomo kiedy również usiadł na wolnym stoliku obok niej. Chcąc nawiązać kontakt z Lily, położył własną dłoń na tych już złączonych na blacie. Delikatnie gładził skórę rudowłosej, jednak oprócz drobnych palców poczuł też odrobinę twardszą dłoń chłopaka. Zgodnie z postanowieniem w czasie imprezy nie uciekł, tylko wykorzystał uchyloną przez Rega furtkę do serca Lily.

Regulus czuł na swojej dłoni dłoń dziewczyny, była ciepła, lekko spocona i nie niosła zbyt wiele pocieszenia, jednak pomiędzy jej palcami pojawiły się te Jamesa. Silny uścisk, który przypadkiem łagodził jego zszargane nerwy. Nie wyrywał się spod ciężaru ich dłoni. Pozwolił, żeby wyraz jego twarzy się rozpogodził. Po kilkudziesięciu sekundach, gdy palce Jamesa wygodnie obejmowały wcześniej splecione dłonie Regulus podniósł głowę.

- Zapisz chociaż tytuł, Rosier. - Stwierdził dobitnie, a wszyscy wybuchnęli gromkim śmiechem.

- Co tu się dzieje! To nie kącik towarzyski! Wynocha z mojej biblioteki! - Krzyczała pani Pince, a uczniowie siódmego i szóstego roku szybko zebrali w swoje ramiona pergaminy i księgi, po czym głośno tupiąc wybiegli z biblioteki. 

~~~~

Dajcie znać co myślicie o fabule ;)
nic tak nie motywuje, jak Wasze głosy i komentarze <3

romantyczne kąty/JEGULUSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz