26. LILY

387 31 8
                                    

Tego dnia był mecz qudditcha między Slyterinem i Gryfindorem. Lily siedziała na trybunach razem z Pandorą. Były w najmniej zapełnionym sektorze Ravenlawu, ponieważ gryfonka miała na sobie szalik swojego domu, ale krukonka kibicowała przyjacielowi i miała barwy ślizgonów na sobie. Tego dnia Rosier nie byłaby przyjaźnie przyjęta wśród gryfonów.

Obie obserwowały mecz i tak naprawdę kibicowały obu chłopkom. Klaskały za każdym razem gdy James przerzucał kafla przez jedną z obręczy, a gdy tylko Regulus zaczynał lecieć za losowym przebłyskiem złota zrywały się z miejsc. Jednak szala zwycięstwa przechylała się w kierunki Gryffindoru, a komentujący ten mecz puchon właśnie ogłosił:

- Kolejny gol wbity przez samego kapitana drużyny gryfonów! James Potter przerzucił kafla, a wynik to 170 do zaledwie 30! Czy w tym meczu jedyną nadzieją węży jest ich szukający?!

Regulus jak na zawołanie obrócił miotłę o 30 stopni i zaczął się wzbijać coraz wyżej. Zdawał się nie zwracać uwagi na rywali i kolejne komentarze. Wiedział, że jego drużyna ostatnio miała taryfę ulgową, ponieważ spędzał dużo czasu z Jamesem, a nie odpuszczał sobie nauki. To treningi qudditcha zeszły na 2 plan i już wiedział, że musi poprawić sytuację przed meczem z krukonami. Teraz jednak wyciągnął się na miotle, a palce zacisnął wokół znicza. Wygrał! Już miał się prostować z dumą i kłaniać przed wszystkimi trybunami, tak jak to zrobił po meczu z puchonami, jednak po raz kolejny usłyszał głos komentującego.

- Niewiarygodny remis! James Potter i Regulus Black w tej samej sekundzie zdobyli punkty, czego dowodem są te oto tabliczki z punktami wskazujace 180 do 180 punktów! Ich nie ma możliwości oszukać, jeszcze poprosimy o czar weryfikujący poprawność wyniku profesor Rolandę Hooch.

Nauczycielka podleciała do mównicy komentatora i rzuciła odpowiednie zaklęcie. Tabliczki zabłyszczały zielonym światłem potwierdzającym prawidłowość wyniku. Wzięła mikrofon w dłoń i oznajmiła.

- Po raz pierwszy od 13 lat mamy remis! Zapraszam drużyny na murawę, a kapitanów do mnie. - Kapitanowie wylądowali obok pani Hooch i uścisnęli sobie dłonie.

Lily i Pandora piszczały szczęśliwe. Wiedziały, że sprawa przegranej dla chłopaków byłaby trudna. W tej sytuacji nie mogli się na siebie złościć, byli równie dobrymi graczami. Zbiegały już po schodkach, żeby dopaść do chłopaków i złożyć im gratulację. Regulus był poklepywany po plecach, tak samo jak i James, jednak jego nastrój był o wiele słabszy. Dziewczyny się rozdzieliły, ponieważ Lily nie powinna się pokazywać przy młodym Blacku.

- To było niesamowite - zaczęła Pandora. - Świetnie latałeś! - Słyszała tylko słowa Pandory, która już oddalała się razem ze ślizgonem w kierunku szatni, tak żeby ludzie go zbytnio nie przytłaczali.

- Tak, świetnie latał, tak jak i ty - Lily powiedziała prosto do ucha Jamesa, po tym wzięła go w objęcia i już głośno gratulowała świetnego wyniku. Ponad połowę punktów Potter zdobył sam, jego drużyna też została lekko zaniedbana.

- Musimy wrócić do częstszych treningów z drużynami. - Stwierdził James, który już w głowie szykował mowę motywacyjną dla swojej drużyny. Lily go opuściła przy wejściu do szatni, gdzie znalazła swoją dziewczynę.

- Kochanie... - Zaczęła Pandora. - Mam mały plan, ale niestety zakłada on, że nie spędzimy całego wieczoru razem.

- Nie jestem zachwycona - Lily oparła się o drobne ciało blondynki, a ta niemal odruchowo pocałowała jej policzek.

- Ty pójdziesz oczywiście na imprezę Gryfindoru.

- Yhy... To żadna niespodzianka.

- Ja pójdę na imprezę Slytherinu. - dopowiedziała Pandora.

- Bez ciebie nie będę się dobrze bawić.

- I bardzo dobrze, będziesz miała motywację, żeby przekonać imprezowiczów, żeby ci przenieśli się do opuszczonej „małej sali". James was tam zaprowadzi. Ja tam przyprowadzę ślizgonów i będziemy świętować tak, jak należy przy remisie. Wspólnie.

- Mam nadzieję, że to się uda... - westchnęła Lily i wciągnęła dziewczynę w zaułek za szatniami. Przycisnęła ją do ściany i złączyła ich usta. Czuła jak dłonie blondynki krążą po jej ciele i z przyjemnością poddawała się tym pieszczotom. Zorientowały się, że nie są same dopiero gdy Syriusz zagwizdał z uznaniem.

- Ślicznotki! Remis to średnia okazja na takie świętowanie.

- Przymknij się Łapo... mówisz tak, bo zajęły nasze miejsce - prychnłą Remus i odciągnął go w kierunku wieży Gryffindora. Lily zachichotała, a Pandora lekko przygryzła jej wargę.

- Chodź już... - Westchnęła Pandora.

Gdy weszły do zamku rozdzieliły się, krukonka zeszła do lochów, a gryfonka ruszyła w kierunku swojego pokoju wspólnego. Wszyscy już rozkręcali zabawę, otwierali butelki z kremowym piwem i przebierali w muzyce. Sama wzięła kieliszek ze skrzacim winem i usiadła na fotelu przy kominku. Rozmawiała z Marlene i Remusem, a pozostali huncwoci wznosili kolejny toast.

Lily nachyliła się do chłopaka i opowiedziała mu o sprytnym planie Pandory. Lupin doskonale wiedział, gdzie jest mała sala. Sam ją znalazł i pomógł umiejscowić na mapie huncwotów. Później plotkowali i w cichej konspiracji patrzyli, jak bardzo James stara się dobrze bawić, ale najbliżsi mogli zauważyć, że czegoś mu brakuje. Sama czuła się teraz podobnie bez Pandory u boku. Co chwilę się rozgląda, chciała ułożyć dłoń na jej udzie lub objąć ją ramieniem. Po kilkudziesięciu minutach kapitan drużyny opadł na kanapę obok niej, jednak Remus odezwał się pierwszy.

- Przenieśmy się do małej sali. - Nie tłumaczył nic więcej, po prostu rzucił myśl w eter.

- Czemu chcesz zmieniać miejsce, to jest najwygodniejsze! - Zawołał Syriusz. - Mamy blisko łóżka - stwierdził, sugestywnie poruszając brwiami.

- Mam ochotę na zmianę otoczenia i większy tłum na imprezie. - Ledwie zauważalnie Lunatyk szturchnął Jamesa łokciem, niby była to zachęcająca zaczepka, a jednak Potter zrozumiał jej prawdziwy przekaz. Mieli tam być ślizgoni.

- To nowość dla ciebie Luńku, żebyś chciał być w tłumie.

- Każdy ma swoje humorki - stwierdził James. - Tam moglibyśmy zaprosić wszystkie domy.

- Slytherin też, wygrali tak samo jak my, a ja bym mogła migdalić się z Dorcas! - Klasnęła w dłonie Marlene nieświadomie przyłączając się do planu.

- Decyzja podjęta! Wszyscy za mną! - Zawołał James, a ludzie zdziwieni nagłym obrotem spraw ruszyli za huncwotami, na ich pomysłach nigdy się nie zawiedli. 

~~~~

Mam wrażenie, że rozdziały dotyczące Lily najmniej was interesują :( jednak nie poddaję się, ona i Pandora nadal mają być szczęśliwe, a sama Lily jest ważna dla Jamesa i Regulusa <3

romantyczne kąty/JEGULUSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz