28. REGULUS

366 31 19
                                    

W pierwszy dzień przerwy świątecznej Regulus stanął w progu Grimmauld Place 12 w towarzystwie brata. Sam nie wiedział, czy się cieszy, czy nie. Zaledwie tydzień wcześniej otrzymał list z wiadomością dla Syriusza, więc podszedł do niego w czasie śniadania.

***

- Syriusz. - Powiedział chłodnym tonem, nawet nie patrzył na pozostałe osoby. Gdy brat zwrócił na niego uwagę kontynuował. - Zostałem zobowiązany, żeby przekazać ci wiadomość od naszych rodziców. Spodziewają się ciebie w domu w czasie przerwy świątecznej i nie przyjmują odmowy. Jeśli się nie pojawisz... - głos mu zadrżał - oni odnajdą cię w dowolnym miejscu i przyprowadzą do domu.

- Możesz im odpisać, że nie przyjadę - prychnął Syriusz i wrócił do posiłku, Lunatyk ścisnął pocieszająco jego dłoń.

- Lepiej by było... - Regulus chciał przekonać brata, że nie warto ryzykować bezpieczeństwa najbliższych. Spodziewał się, że Syriusz będzie w domu Jamesa, którego on sam kochał. Ewentualnie byłby u Lily, byli znacznie bliżej niż kiedykolwiek się spodziewał. Lub Remusa, którego szczerze polubił, mimo że mieli mało styczności.

- Idź już. - Odesłał go brat.

Tego samego dnia, kilka godzin później Regulus przekazał wszystkie swoje wątpliwości Jamesowi, który rzeczywiście miał przygarnąć Blacka pod dach swoich rodziców na czas świąt. Dopiero Potterowi udało się nakłonić Syriusza, żeby jeszcze raz wysłuchał brata.

***

Weszli do domu cicho jak duchy. Regulus zdjął płaszcz i buty. Stworek pojawił się, żeby zabrać jego bagaż, tylko jego, ponieważ Syriusz nie zważając na pracę skrzata, ruszył - ze swoim kufrem i w ciężkich ubłoconych butach - w kierunku swojego pokoju. Na jego nieszczęście matka go zauważyła, gdy przechodził obok salonu.

- Syriuszu. Zapraszam. - Reg usłyszał ostry ton matki.

- Zaraz, tylko odłożę swoje rzeczy.

- Nie. - Tym razem odezwał się ojciec. - Wejdź.

Regulus zmusił się, żeby wejść za bratem do środka. Mimo wszystko chciał być elementem tej rodziny, który łagodził konflikty. Zazwyczaj mu się to udawało.

- Co tym masz na sobie? - Zagrzmiał ojciec, a Regulus przeklął sam siebie, że nie zwrócił uwagi na czarną spódnicę, którą Syriusz miał na sobie.

- Ubrania.

- Idź się przebrać, masz wyglądać jak mężczyzna.

- Wiesz, że ubrania nie mają płci, a to wszystko jest jedynie konstruktem społecznym? A poza tym, ja nawet nie chciałem tu wracać!

- Przebierzesz się, czy ja mam o to zadbać? - Spytała Walburga celując do syna różdżką.

- Przebierze. - Odezwał się Regulus. - Chodź - pociągnął Syriusza za łokieć, a tyn był tak sztywny, że niemal się przewrócił na niego. Weszli na najwyższe piętro, gdzie oboje mieli pokoje.

- Nie utrudniaj. Ubierz się tak, jak tego oczekują i przytakuj. Proszę. - Regulus nienawidził swojej uległości i strachu w głosie, jednak ostatnie czego chciał to tortur dla brata i siebie.

- Łatwo ci mówić, ciebie kochają.

- Nic nie wiesz - warknął Regulus. - Ja nie sprowadzam na siebie specjalnie ich nienawiści. Współpracuj, a będzie lepiej.

- Ciebie nie chcą wydziedziczyć.

- Ciebie też nie. Każdemu z nas chcą wytyczyć jak najlepsze życie i tyle.

- Ale ty się im podkładasz jak podnóżek.

- Ja dbam o bliskich. Myślisz, że nie oberwało mi się za przyjaźń z Lily? Ona była potencjalną osobą, u której szukałbyś schronienia. Wtedy moje poświęcenie poszłoby na marne, oni mają jej adres.

- Wiedzą o niej?

- Ktoś im doniósł. Więc jak z pewnością zauważyłeś, od listopada nie mam z nią żadnego kontaktu. - Regulus kłamał jak z nut, nie wiedział jak dobre są mury oklumencji brata. Zeszli do salonu, obaj ubrani w spodnie i koszule.

- Wspaniale. Syriuszu, chcemy cię poinformować, że pomimo wszystkich twoich błędów... - Walburga zawiesiła głos, żeby podkreślić, jak wiele rzeczy mogłaby tu wymienić. - Nadal nie wykreśliliśmy cię z rodu. Czas, żebyś zadbał o swoje dobre imię jak i wszystkich Blacków, których reprezentujesz. Na śniadaniu wielkanocnym pojawi się Luisa Delacour.

- Nie oświadczę się! - Zagrzmiał Syriusz.

- Formalności mamy za sobą. Macie się poznać przed ślubem, który odbędzie się pierwszego dnia po zakończeniu przez ciebie szkoły. Luisa i tak czeka już dwa lata na ten ślub.

- Chyba kpicie! - Syriusz w dłoni trzymał różdżkę, z której nieokiełznanie strumienie magii płynęły w losowych kierunkach.

- Syriuszu, albo się opanujesz i przyjmiesz swój los, albo w tym momencie skończy się twoja historia - tym razem Orion wycelował w niego różdżką, a przypadkowy strumień magii trafił w Walburgę. Ta krzyknęła i musiała złapać się oparcia fotela, żeby nie upaść z bólu. - Tego zbyt wiele! Avada... - Regulus stanął przed bratem, a Syriusz już wypadł przez drzwi w kierunku wyjścia z kamienicy. Uciekał, mimo że nie był z siebie dumny, to biegł nie oglądając się za siebie. Słyszał jak klątwy i zaklęcia odbijają się od przypadkowych rzeczy za sobą. Usłyszał krzyk Regulusa, jednak biegł przed siebie.

Regulus padł na posadzkę, ból trząsł jego ciałem. Jednocześnie uderzyły w niego klątwy obojga rodziców. Matka niewybrednie traktowała go zaklęciem niewybaczalnym, a ojciec potraktował jego pierś zaklęciem tnącym. Ich młodszy syn łkał, a każdy najdrobniejszy ruch potęgował jego cierpienie. Walburga pierwsza przerwała zaklęcie crucio, mimo wszystko nie chciała doprowadzić jedynego syna do szaleństwa.

- Osłoniłeś go. Jesteś słaby. Słabszy niż się spodziewałam. - Machnęła różdżką, a ciało Regulusa uderzyło o ścianę. - Uciekł przez ciebie. I wiesz co. Nawet nie spojrzał na ciebie. Uciekł jak tchórz. Zostawił cię. Jak zawsze. A ty jak naiwne dziecko chciałeś go osłonić. - Każde słowo wypluwała jak najgorszą obelgę. - Wyjdź.

Obróciła się do niego plecami i podeszła do drzewa genealogicznego namalowanego na ścianie salonu.

- Fiendfyre - wypaliła portret Syriusza. - Nie chcę, żebyś był kolejny - powiedziała cicho. - Regulus usłyszał to, nie udało mu się jeszcze nawet doczołgać do drzwi. Powoli poruszał się do przodu. - Stworek. Zajmij się przygotowaniem kolacji, zjemy we dwoje z Orionem. Regulus ma się doprowadzić do porządku sam.

- Tak pani - skrzat skłonił się nisko i jedynie spojrzał z żałością na ulubionego pana.

Regulus dotarł do schodów i przeklął konstrukcje wysokiej kamienicy. Zaczął wdrapywać się po schodach, a rany cięte i ogólny ból całego organizmu mu nie pomagały. Gdy dotarł do swojego pokoju za nim była widoczna ścieżka brunatnych, krwawych śladów, które skrzat później będzie musiał odbarwiać.

Dostał się do swojego pokoju, zatrzasnął drzwi, oparł się o nie i pogrążył w rozpaczy. Spodziewał się wszystkiego, co dziś, się wydarzyło, a jednak nie chciał w to uwierzyć. Syriusz go zostawił, a rodzice pierwszy raz tak poważnie go poturbowali.

Niemal zasypiał z wycieńczenia, choć wiedział, że w tym stanie nie powinien, gdy okno w jego pokoju się otworzyło. Ostatnie co zobaczył, zanim jego powieki się zamknęły, to James, który wchodził do jego pokoju. 

~~~~

Miejsce na opinie <3 

romantyczne kąty/JEGULUSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz