33. LILY

310 33 7
                                    

Cała grupa stanęła przed kamienną Chimerą, a ta poprosiła o hasło.

- Śliwkowy sorbet - Lily jako prefektka naczelna nie raz już była w gabinecie dyrektora. Teraz gdy weszli po schodkach, to ona zapukała do drzwi. Dumbledore otworzył drzwi i nawet przez chwilę nie pojawiło się zaskoczenie na jego twarzy.

- Czy mogę prosić, żeby do gabinetu weszli tylko pan Regulus i panna Lily? - Dyrektor zapytał spokojnym tonem. Wywołana dwójka weszła do środka, a Albus skierował ich na fotele przed biurkiem. - Domyślam się, że powodem wizyty jest to, że pańscy rodzice chcą zmienić szkołę, tak?

- Już napisali do pana - stwierdził Regulus, a Dumbledore skinął głową. Prefekt naczelna nie usiadła na wcześniej wskazanym fotelu, nie brała też udziału w dyskusji, tylko obserwowała na razie ich wymianę zdań.

- Twoje pojawienie się tutaj mam traktować jako chęć pozostania w szkole, tak? - Tym razem to Black potwierdził słowa dyrektora. - Możemy poczekać na twoich rodziców i spróbować z nimi spokojnie porozmawiać.

- Wszyscy wiemy, że spokojna rozmowa nic nam nie da - Regulus odpowiedział bez większych emocji w głosie, choć cały czas zaciskał pięści wbijając paznokcie w swoje dłonie. Lily to zauważyła i położyła swoją dłoń na jego ramieniu i lekko je ścisnęła, tak żeby on poczuł jej obecność. Po kilku sekundach przyniosło to spodziewane efekty. Dopiero teraz uświadomiła sobie, jak bardzo zmieniła się natura ich znajomości. Przełknęła ślinę, gdy przypomniała sobie, jak na początku chłopak po prostu jej się podobał. Chciała go dotykać dla własnej przyjemności i faktu bycia przy kimś tak pięknym. Teraz jej dłoń na jego ramieniu nie prowadziła nigdzie dalej niż okazanie przyjacielskiego wsparcia. Dopiero po chwili wzięła głęboki wdech i odezwał się ostrożnie.

- Jest jedna rzecz, którą możemy zrobić, ale jest ona raczej ekstremalna - zaczęła gryfonka. - Moja jedna znajoma z mugolskiej podstawówki pozbawiła matkę praw rodzicielskich. Ciotka ją adoptowała i się nią zajęła. Nie wiem, czy chcesz się odciąć od rodziny - ostatnie zdanie powiedziała dużo ciszej, to było przeznaczone tylko dla niego. Miało go zapewnić, że ona nie będzie go oceniać nawet jeśli pozostanie częścią Blacków, zmieni szkołę i odwróci się od niej.

- Możliwe, że już nie mam wyboru.

- Zawsze masz wybór - spokojnie powiedział dyrektor. - Jednak nie mogę ci zagwarantować, że wyperswaduje twoim rodzicom zmianę szkoły. - Dyrektor nie dodał żadnych kolejnych zarzutów względem Walburgi i Oriona.

- Czy pomoże mi pan sformułować dokumenty?

- Tak, tylko czy masz kogoś, kto podejmie się opieki nad tobą? - Zapytał Albus.

- Andromeda - chłopak rzucił enimagmatycznie, a Lily po chwili uświadomiło sobie, że kilka razy wspominał o kuzynce i jej córce. Powiedział o Tedzie, który wydawał mu się zwykłym mężczyzną i nie skrzywdził Dory, mimo że był mugolem. - Tylko na nią mogę w tej chwili liczyć. Muszę się z nią skontaktować.

- Możesz skorzystać z kominka - zaoferował dyrektor.

- Pójdę po Jamesa. Jego mama ma wyniki twojej obdukcji, przydadzą się do dokumentacji - wtrąciła Lily. Dyrektor zmierzył ją wzrokiem, ale nie zatrzymał, ani nie zażądał wyjaśnień. Gryfonka ostatni raz ścisnęła ramię Blacka, a on blado uśmiechnął się do niej.

Gdy zamykała za sobą drzwi, widziała jak Dumbledore zapisuje pergaminy drobnym pismem, a jej przyjaciel znika w zielonych płomieniach. Stanęła przed Jamesem i w krótkich słowach przedstawiła mu sytuację. Chłopak też użył kominka, żeby przenieść się do domu rodzinnego. Albus poprosił prefektkę, żeby zaprowadziła przyjaciół Regulusa do pobliskiej sali i tam też im uświadomiła, na co chłopak się zdecydował. Niedługo później w tej sali pojawił się James razem z rodzicami, którzy stwierdzili, że nie zostawią Regulusa samego przeciwko Orionowi i Walburdze.

- Lily, dobrze cię widzieć - odezwała się Effy, a prefektka szybko przytuliła się do kobiety. W tym momencie dopiero zrozumiała jak bardzo stresowała się całą sytuacją. Evans pozwoliła, żeby mama Jamesa gładziła ją uspakajająco po plecach. Monty cicho rozmawiał z Remusem i Syriuszem, a James stanął przy Rosierach i Bartym.

Regulus pojawił się w tej sali dopiero trzy minuty przed 12. Zobaczył w sporej sali aż 10 osób, dla których był na tyle ważną osobą, żeby tu zostały i o niego walczyły. Gdy tylko drzwi się za nim zamknęły, Lily spojrzała na niego z przejęciem.

- Czy udało się dopełnić formalności? - Zapytała niecierpliwie.

- Dora się zgodziła, ale jeszcze walczy w Ministerstwie Magii, odesłała mnie tu, żeby nie było podejrzeń, że próbuję uciec przed rodzicami. To by utrudniło cały proces.

- Miałeś z nią choć kontakt, gdy rodzina się jej wyrzekła? Czy po prostu wykorzystujesz jej dobre serce? - Syriusz zapytał bez cienia współczucia.

- Z kim masz kontakt? - Zapytała Walburga wchodząc do już i tak stosunkowo pełnej sali.

- Matko. - Regulus skinął przed nią głową, a Syriusz prychnął.

- Regulusie. Nie widzę twoich bagaży.

- Czy możemy porozmawiać? - Zapytał cicho. Lily stanęła tuż za nim i położyła swoją dłoń na jego rękach, które ściskał za plecami.

- Po to zgromadziłeś tę publiczność? Chcesz nas ośmieszyć przed dziećmi i ta szlama. Czy to nie ta sama, z którą się spoufalałeś jesienią? Chyba to już mamy za sobą. No i jeszcze państwo Potter - wypluła ich nazwisko jak obelgę. - Nie odbierzecie nam naszego syna. Wystarczy, że hodujecie już kolejne pokolenia ignorantów i zdrajców.

- Walburgo, dopóki jesteśmy w mojej szkole, bym prosił, byś powstrzymała się od komentarzy - w końcu odezwał się dyrektor.

- Mamo... - w tym samym czasie cicho zaprotestował Regulus, jednak Walburga obrzuciła go chłodnym spojrzeniem, a on zrozumiał, że odzywając się, popełnił największy błąd.

- Orionie, myślałem że wyjaśniliśmy sobie wszystko - rozpoczął pan Potter.

- W mungu nie ma żadnej dokumentacji potwierdzające wasze oskarżenia... - zaczął mężczyzna.

- Dokumenty zostały sporządzone przez zawodową pielęgniarkę w ramach wizyty domowej, a aktualnie znajdują się na biurku pani Jordan z Departamentu do spraw Małoletnich Czarownic i Czarodziei - ze spokojem wypisanym na twarzy powiedziała Andromeda Tonks. - Razem z wynikami obdukcji są tam również wniosek o pozbawienie was praw rodzicielskich podpisany przez Regulusa oraz wniosek o nadanie mi tytułu opiekuna prawnego do jego 17 urodzin. Dokumenty zostały wstępnie zweryfikowane i przyjęte, co potwierdza ten oto pergamin - Andromeda wyciągnęła dokument w kierunku swojej cioci. - W tej chwili jestem osobą decyzyjną co do spraw związanych z Regulusem, jednak pełne prawo do opieki uzyskam w ciągu 30 dni. To jednak to nie problem - zaznaczyła - ponieważ chłopak zostaje w tym czasie w szkole. Czy to jakiś problem ciociu?

- Ty zdrajczynio - Orion wycelował różdżką. - Incendio.

Zaklęcie trafiło w pergamin, ten jednak nie zapłonął, ponieważ wszystkie dokumenty państwowe były dodatkowo chronione dzięki pieczęciom. Albus w tym czasie już stworzył bariery ochronne między państwem Black a reszta osób w pomieszczeniu.

- Walburgo, Orionie, cieszę się, że poczekaliście, aż dołączy do nas Andromeda, jednak myślę, że na dziś mamy już wyjaśnioną całą sprawę. - Dyrektor uśmiechnął się łagodnie do wszystkich. - Pozwólcie, że was odprowadzę - nagle magiczna bariera zaczęła napierać na państwo Black, tak że ci zostali zmuszeni do opuszczenia pomieszczenia i placówki, bez swojego dziecka. Jedynie odgrażali się, że to jeszcze nie koniec. 

romantyczne kąty/JEGULUSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz