40. JAMES

344 23 5
                                    

Egzaminy minęły wszystkim w mgnieniu oka. Ostatnie tygodnie były istną sielanką, którą w większości spędzali w dużej grupie. Huncwoci, którzy niedługo mieli skończyć szkołę, chętnie wychodzili na błonia i tam wygrzewali się w słońcu. Uczniowie z szóstego roku często im towarzyszyli, choć w porównaniu do starszych kolegów ich zajęcia nadal były względnie wymagające.

Po tym jak skończył się sezon qudditcha drużyny zaniechały regularnych treningów, co chętnie wykorzystywał James z Regulusem. Tym razem dołączyli do nich Marlene, Syriusz, Barty i Evan. Podzielili się na dwie drużyny gryfoni gali przeciwko ślizgonom i krukonowi. Co prawda Crouch nie grał w drużynie Ravenclaw, ale zgłosił się na ochotnika do roli obrońcy, gdy zabrakło im zawodników. W drugiej drużynie to Łapa latał między pętlami, a pozostali mieli role ścigających.

James z szerokim uśmiechem, niemal leniwie latał na miotle i podawał sobie kafla z Marlene. Regulus i Evan co rusz przejmowali piłkę, a obrońcy przechwytywali tylko najbanalniejsze piłki. Reszta ich paczki siedziała w zacienionym kącie murawy i co chwilę oklaskiwali kolejne gole.

Gdy w jednym momencie Regulus przeleciał bardzo blisko miotły Pottera, gryfon zaryzykował i złapał za trzonek miotły ślizgona jedną dłonią, a drugą pozbawił go kafla. Posłał piłkę w losowym kierunku i tylko przypadkiem wylądowała ona w dłoniach jego obrońcy. Potter nie zwrócił na to uwagi, tylko nachylił się do pocałunku. Regulus zaśmiał się i puścił dłońmi miotłę, a zamiast tego splótł je na karku chłopaka. Ludzie na murawie i Evan zaczęli klaskać i gwizdać tym głośniej im dłużej trwał pocałunek. Syriusz tylko poczekał, aż chłopacy odsuną się na bezpieczną odległość i trafił kaflem w tył głowy przyjaciela.

- To było niebezpieczne! - Zaśmiał się James.

- Nie bardziej, niż łapanie miotły Rega! - Zawołał Syriusz, jednak w jego głosie nie było słychać wyrzutów, bardziej przebrzmiewał przez niego śmiech.

Wieczorem, gdy wszyscy się rozproszyli w dormitoriach i zaułkach zamku, James poprowadził Regulusa do pokoju życzeń. Przywołał francuską plażę, na niej koc i gramofon obok, żeby mógł grać ich ulubione piosenki.

- Nie wierzę, że to moja ostatnia noc w tym zamku - powiedział cicho James.

- Kolejny rok będzie nudny bez ciebie - Regulus nachylił się do jego ust.

- Mamy całe wakacje dla siebie.

- Muszę pojawić się u Dory i dopełnić wszystkich formalności związanych z adopcją, ale myślę, że znajdę dla ciebie chwilę - ślizgon przekomarzał z Jamesem, jednak mocniej przylgnął do rozgrzanego ciała chłopaka.

- Ustawię się w kolejce i będę grzecznie czekać na choćby spojrzenie mój miły - James cicho się zaśmiał co słowo całując ramię Regulusa. Powoli schodziło ustami do przedramienia i skończył na dłoni, którą jeszcze niedawno przecinały różowe blizny. Złożył pocałunek na każdej kostce, po czym uśmiechnął się szeroko. - Maść z receptury Lupina nieźle działa.

- Rogacz, jesteś tu? - Białe ozdobne drzwi do pokoju życzeń się otworzyły, a w nich pojawił się Syriusz.

- Już czas? - Zapytał Potter nie puszczając dłoni młodszego Blacka.

- Tak, jesteś niezbędny - powiedział tylko Syriusz i zniknął za drzwiami, nie poganiał go bardziej.

- Przepraszam, że nie mogę z tobą zostać do rana - cicho powiedział James.

- Przecież wiedziałem, że tę noc spędzasz w dormitorium.

- Wakacje będą nasze - gryfon ostatni raz pocałował dłoń Regulusa, na której już praktycznie było widać blizn. - Zobaczymy się rano.

***

Huncwoci niemal spóźnili się na śniadanie pożegnalne. Dumbledore już stał przy mównicy, gdy oni wpadli do wielkiej sali i zajęli kilka wolnych miejsc na końcu stołu. Dyrektor wygłosił mowę skierowaną przede wszystkim do nowych absolwentów, życzył im szczęścia i ambicji na kolejnych ścieżkach życia oraz zachęcał do dalszej edukacji. James go nie słuchał. Wzrokiem wyszukał Irytka i trzech innych duchów, które miały w dłoniach spore wiaderka.

- Tak, brawo krukoni, to wy zdobyliście najwięcej punktów i zdobyliście puchar domów, za to ślizgoni w tym roku ciężka pracą zasłużyli na puchar qudditcha! Tak, tak, gratulujemy obu domom! - Dyrektor zrobił przerwę na oklaski. - A teraz to, na co wszyscy czekaliście: zapraszam do uczty, która po raz ostatni odbywa się w tym zacnym gronie.

Gdy tylko Albus usiadł między McGonagall i Flitwickiem Peter dał znak duchom, a te przeleciały nad czterema stołami, rozpyliły eliksir modyfikujący krótkotrwale wygląd uczniów. Nagle cały dom Hufflepuffu zmienił się Peterów Pettigrew. Krukoni przemienili się w Syriuszów Blacków. Ślizgoni przybrali formę Jamesów Potterów, a gryfoni zostali zmieni w Remusów Lupinów. Wszyscy patrzeli na siebie nawzajem i wybuchnęli śmiechem.

Czterech Remusów wskoczyło na ławkę, na której wcześniej siedzieli, i przybijało sobie piątki.

- Teraz już nas nigdy nie zapomnicie! - Wykrzykiwali na zmianę, a po chwili a dwóch Remusów zaczęło się całować.

Oprócz śmiechów sala wypełniła się wiwatami. Uczniowie wstawali od stołów i wzajemnie się porównywali. Zmiany nie były tak dokładne jak przy eliksirze wielosokowym, ale wszyscy mieli ten sam kolor włosów, oczu, rysy twarzy zostały lekko przemienione, jednak cała postura ciała i wzrost pozostały bez zmian. Jeden z Jamesów Potterów podszedł do ławki, złapał Remusa w okularach za krawat i przyciągnął do pocałunku, tak że ten się zachwiał i wylądował w ramionach Pottera w zielono-srebrnych szatach.

- No powiem ci Reggie, nie dziwię ci się, że na mnie poleciałeś - zaśmiał się James.

- Przecież nie chciałbym być z brzydalem - głosy również się nie zmieniły, więc Potter miał pewność, że przytula właśnie swojego ulubionego ślizgona.

- Na szczęście, eliksir przestanie działać za jakieś 20 do... 420 minut - poinformował Remus przemawiający własnym głosem.

- Czyli nie wiecie kiedy to zejdzie? - Zapytał ze śmiechem Reg.

- Na pewno, zanim dotrzemy do Londynu - odpowiedział Remus z głosem Syriusza, po czym nachylił się do swojego chłopaka i szepnął tak, żeby nikt inny nie mógł go usłyszeć. - A szkoda, bo chciałbym zobaczyć, jak się zabawiamy, gdy oboje jesteśmy w twojej skórze. - Remus przewrócił oczami, po czym usiadł na ławce i zaczął nakładać sobie jedzenie. 

~~~

Miejsce na opinie :D

romantyczne kąty/JEGULUSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz