7. JAMES

590 46 37
                                    

James szedł z Lily za rękę przez błonia, ta uśmiechała się do niego, słońce przyjemnie ogrzewało ich twarze, a on sobie żartował. Jeszcze kilka tygodni temu nie wierzył, że taka sielanka jest możliwa.

- Zgadnij jakim zwierzem bym był, gdybym został animagiem - zaproponował.

- Pewnie jeleniem, byłby wielki, jak twoje ego i majestatyczny, jak myślisz, że jesteś - prychnęła, ale się uśmiechała, a James przez moment przyglądał jej się podejrzliwie.

- Wolałbym węża, mógłbym leżeć i chodzić jednocześnie! - Zaśmiał się w głos z własnego żartu, a dziewczyna podłożyła mu nogę. Nie przemyślała tego, że skoro trzymają się za ręce, to wyląduje na nim. James z przyjemnością przytulił ją do siebie i nawet przez moment nie myślał o bolących od uderzenia plecach.

- No dalej, czołgaj się. Będziesz leżeć i chodzi na raz - śmiała się Lily, a James zgodnie z jej poleceniem próbował się poruszać pod nią. Po kilku próbach zrobiło się im gorąco i to nie tylko z wysiłku, jednak swoich prób zaprzestał dopiero gdy trzech ślizgonów przeszło obok rzucając niewybredne komentarze i Lily się podniosła. - Chyba wracają z treningu qudditcha.

- Rzeczywiście, Regulus mówił, że dzisiaj ma w planach trening siłowy, a ci są już wypruci z wszystkich sił.

- Może jego też spotkamy - Lily znów szeroko się uśmiechnęła, a gdy James podniósł się ze ścieżki, to pociągnęła go w kierunku stadionu. Minął ich kolejny chłopak, a po chwili już byli w najbliższym wejściu na murawę. W powietrzu latał już tylko Black, aktualnie zwisał głową w dół, a ze strony szatni było słychać Rosiera.

- Mogę dołączyć? - Zawołał Evan.

- Spadaj do dormitorium i daj mi od ciebie odpocząć! - Odkrzyknął Regulus do przyjaciela i pomachał mu na odchodne. Zawsze lubił Rosiera i ten dobrze o tym wiedział, jednak wiedział też, że Regulus jest introwertykiem, a on sam potrafi być osaczający. Evan nie miał zamiaru też rozpaczać nad odmową, była ona jedynie pretekstem do poszukania swojego ulubionego krukona.

- Rosier, pożyczysz miotłę? - Zapytał James, kiedy chłopak przechodził obok. Dopiero po chwili uświadomił sobie, że przecież chciał jak najszybciej odciągnąć Lily od ślizgona i kontynuować ich spacer. Evan spojrzał na niego podejrzliwie.

- Mają wrócić w idealnym stanie. - Powiedział cicho i podał swojego niezawodnego Nimbusa 1010. Jako ostatnia z szatni wyszła Travis i krzyknęła w kierunku Rega, żeby ten się nie przemęczył, bo mają za sobą dwie godziny treningu siłowego, w czasie których kapitan dał im w kość.

- Udźwignie dwie osoby? - Spytała Lily niepewnie patrząc na miotłę, przez którą James już przełożył nogę.

- Wsiadaj - zrobił jej miejsce przed sobą i przez ułamek sekundy pomyślał, żeby polecieć z nią nad jezioro. A wtedy przypomniał sobie, że taka propozycja padła dziś już w pokoju wspólnym i wtedy mu odpowiedziała, że nigdy nie wsiądzie z nim na jedną miotłę. Zmielił w ustach przekleństwo na myśl jak wiele ona jest w stanie zrobić dla młodszego Blacka.

Spokojnie wystartował z murawy, aby nie przestraszyć Lily. Może i robiła to dla Regulusa, ale to on otaczał jej miękkie ciało swoimi ramionami, czuł jej słodki zapach i mocno bijące serce. Reg w międzyczasie usadowił się na trzonku w klasycznej pozycji.

- Co tu robicie? - Zapytał gdy byli już dość blisko.

- Widzieliśmy, że skończyłeś trening, wiec postanowiliśmy zajrzeć - odezwała się Lily.

- Chciałem jeszcze chwilę polatać, żeby odpocząć.

- Przetrenowywanie się nie jest dobrym rozwiązaniem - zauważył James.

romantyczne kąty/JEGULUSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz