Rozdział 2

368 26 16
                                    

Ominis miał rację.

Następny dzień Aurora zaczęła z nieprzyjemnym bólem głowy i mdłościami. Jej śniadanie w Wielkiej Sali składało się jedynie ze szklanki wody. Ominis wyrozumiale milczał, zajadając się swoim posiłkiem. Obdarzył ją ciszą, choć resztę Sali wypełniały rozmowy, ale na to nie mieli już wpływu.

Większość zajęć skupiała się na praktyce, co tylko przyprawiało dziewczynę o większe mdłości i całą siłę woli skupiała na utrzymaniu zawartości żołądka wewnątrz siebie. O ile jakaś zawartość w ogóle się tam znajdowała.

Plusem był fakt, że jako jedyna ćwiczyła z manekinem, a nie z drugą osobą. Spowodowane to było faktem, że każde jej zaklęcie podszyte było starożytną magią, czego Aurora nie potrafiła ani wytłumaczyć, ani opanować.

Cały dzień prześladowała ją też jedna myśl - zdecydowanie nie miała humoru ani siły na "spalanie energii". Jej twarz robiła się czerwona jak burak na samo wspomnienie. Czy ona naprawdę zaproponowała Ominisowi... Niemożliwe.

Poczuła się odrobinę lepiej po ostatniej lekcji, jaką była historia. Gdy tylko profesor Binns zaczął swój nudny monolog prowadzony monotonnym głosem, ślizgonka położyła głowę na ławce i zasnęła.

Obudziło ją potrząśnięcie. Chłodna dłoń o smukłych palcach zaciskała się delikatnie, acz stanowczo na jej ramieniu.

- Już koniec - mruknął cicho Ominis. Reszta uczniów podnosiła się z ławek.

Aurora uniosła głowę, przetarła oczy, a potem razem z chłopakiem opuściła salę. 

- Masz może ochotę na spacer? - spytała. Świeże powietrze dobrze jej zrobi.

- Z chęcią - odpowiedział, zwracając głowę w jej stronę. - Dokąd chcemy iść?

Wzruszyła ramionami.

- Gdziekolwiek.

***

Godzinę później spacerowali wzdłuż jeziora. Ominis schował różdżkę i dał się prowadzić Aurorze, która trzymała go za rękę. Gdy któryś raz z kolei zauważyła, jak uśmiecha się, odnajdując ją niewidzącym spojrzeniem, zatrzymała się i spytała:

- O co chodzi?

- Co masz na myśli?

- No... Uśmiechasz się z takim... Rozmarzeniem? Ale nic nie mówisz. O czym myślisz?

Palce Ominisa zacisnęły się odrobinę mocnej na jej dłoni, a jego policzki lekko się zaróżowiły.

- Myślę o tym, że uwielbiam, kiedy zamiast na różdżce mogę polegać na tobie - wyznał łagodnym głosem.

Aurora nie mogła powstrzymać uśmiechu. Podeszła bliżej i objęła ślizgona, chowając twarz w jego ramieniu, podczas gdy on wplótł dłoń w jej włosy. Trwali tak chwilę, napawając się swoim dotykiem, którego nigdy nie mieli dość.

A potem Aurora usłyszała dźwięk, coś jak cichy szum, szept, szmer... Znała go dobrze.

Ominis wyczuł, że coś się zmieniło i odsunął się na długość ramion.

- O co chodzi?

Ślizgonka rozejrzała się dookoła.

- Gdzieś niedaleko jest źródło starożytnej magii - oznajmiła.

Szept zawsze przyprawiał ją o dreszcze. Wydawało się, jakby odzywało się na raz wiele głosów - starych i młodych, dobrych i niegodziwych, cichych i głośnych, niskich i wysokich. A wszystko zlewało się w jedną całość, brzmiąc bardziej jak szum niż konkretne słowa.

Wąż i rusałka | Ominis GauntOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz