Rozdział 23

246 24 6
                                    

Zrobili dokładnie tak, jak zaproponowała Aurora.

Minęły dwa dni, podczas których Sebastian co chwila prosił ich o wybaczenie i zapewniał, że już nigdy nie posunie się do tak strasznych czynów i że na zawsze pożegna się z czarną magią. Z ulgą przyjęli fakt, że odzyskali swojego przyjaciela.

Po tym czasie, w piątek po zajęciach, wspólnie we trójkę opuścili Hogwart, używając proszku Fiuu. Ominis zdradził, gdzie podziewa się Anne, wcześniej uprzedzając ją listownie o ich przybyciu.

Okazało się, że bliźniaczka Sebastiana mieszka w malutkiej wiosce w Highlandach. Zapukali do drzwi niewielkiej chatki i już po chwili w progu stanęła Anne. Wyglądała jednocześnie na niepewną jak i szczęśliwą. Sebastian podobnie.

- Tęskniłam za wami - powiedziała  dziewczyna słabym głosem. Jej zdrowie i ciało były podniszczone klątwą, co widziało się już na pierwszy rzut oka. - Wejdźcie. Zrobię wam herbaty. I przepraszam za bałagan, nie zdążyłam posprzątać.

Aurora ścisnęła delikatnie palce Ominisa i wspólnie weszli do domu. Sebastian za ich plecami przystanął w progu i pochwycił siostrę w ramiona. Szeptał jej do ucha, gdy Aurora z Ominisem siadali przy stole.

- Dostałem kolejny list od ojca - powiedział cicho ślizgon, nie wypuszczając ręki dziewczyny. - Amelia ma przyjechać do Hogwartu we wtorek.

- To szybko - stwierdziła Aurora. Jej serce już nie kołatało z przerażenia. Nie, skoro to ona nosiła na palcu pierścionek zaręczynowy. 

- Racja - przyznał. - Chciałbym, byśmy się pobrali w poniedziałek wieczorem. Jeśli oczywiście nie przeszkadza ci taki pośpiech, ale...

- Ominisie - przerwała mu łagodnie. - Mogłabym wyjść za ciebie tu i teraz. Jestem pewna tego, że chcę spędzić z tobą resztę życia. Co więc za różnica, czy poślubię cię w poniedziałek, czy dopiero po skończeniu Hogwartu?

 Uśmiechnął się. I choć był to delikatny uśmiech, dziewczyna dostrzegła w nim ogromną radość.

- W takim razie pobierzemy się w poniedziałek. To będzie krótka uroczystość, w tajemnicy przed innymi. Gdy zacznie się przerwa świąteczna odeślę Amelię samą do mojego ojca by mu przekazała, że mam już żonę.

Słowo "żona" nadal brzmiało dla Aurory tak dziwnie, nierealnie, a jednocześnie w jej brzuchu wzbudzały się motylki.

- A po skończeniu Hogwartu wyprawimy huczne weselisko, co ty na to? - zakończył.

- Z wielką chęcią - odparła. Chwilę potem do stołu podeszło rodzeństwo Sallow.

- Naprawdę znaleźliście sposób, by zabrać ode mnie klątwę? - spytała Anne. Sebastian podsunął jej krzesło, po czym sam zajął miejsce obok.

Aurora skinęła głową.

- Moja magia daje mi taką możliwość - powiedziała. - Muszę się przyznać, że testowałam ją na zwierzętach, ale za każdym razem kończyło się sukcesem. Dlatego możesz mi zaufać.

- Ja... Nie wiem co powiedzieć - przyznała szatynka. - Szczerze mówiąc, pogodziłam się już z tym, że nie ma dla mnie ratunku i niedługo umrę. Z każdym dniem czuję, że śmierć jest coraz bliżej. 

- Nie umrzesz - obiecała ślizgonka. - Nie dopuszczę do tego. Tylko czy mi ufasz?

Anne popatrzyła krótko na Sebastiana, po czym odwróciła wzrok.

- Ufam ci. 

***

Gdy wypili herbatę postanowili zabrać się do działania. Sebastian z Ominisem odsunęli stół i krzesła pod samą ścianę, a dziewczyny stanęły naprzeciwko siebie na środku pomieszczenia. Aurora rozłożyła dłonie, przymknęła oczy i sięgnęła po starożytną magię.

Blask, jasny jak same gwiazdy, pulsował w jej wnętrzu, gotowy do spełnienia każdego jej polecenia. Uchwyciła go mentalną dłonią i wyciągnęła na zewnątrz. Magiczna bańka rosła i rosła, aż swoim zasięgiem objęła zarówno ją, jak i Anne, a nawet Sebastiana i Ominisa. Teraz obaj ślizgoni przypatrywali się im z wielką uwagą.

Delikatny, fantomowy wiatr bawił się ich włosami i ubraniami. Aurora wyciągnęła ręce i ujęła Anne za dłonie. Spojrzała jej prosto w oczy.

- Gotowa?

Dziewczyna skinęła głową.

- Gotowa.

Aurora na powrót przymknęła oczy. Skupiła się na wizualizacji swojej magii, tak jak robiła to wcześniej. Wyobraziła sobie, jak jasne pasma wnikają w ciało Anne. Jak wędrują po jej ciele w poszukiwaniu źródła klątwy, aż je znajdują. Obrzydliwe, ciemne i pulsujące. Sączyło czarną magię do żył dziewczyny, powoli odbierając jej siły życiowe.

Bez litości wbiła szpony starożytnej magii w klątwę. Trzymała mocno, gdy obca moc szarpała się i próbowała uwolnić. W wielkim skupieniu zaczęła ją wyciągać.

Trzymała mocno dłonie Anne. Wydawało jej się, że dziewczyna stęka boleśnie, ale była zbyt skupiona na leczeniu jej, by zwrócić na to uwagę. Nie wiedziała, że szatynka wcale nie stęka, a wręcz krzyczy. Nie widziała też tego, jak Sebastian z Ominisem stoją kawałek dalej w wyraźnej rozterce, czy podejść i przerwać, czy pozwolić Aurorze dalej działać.

Ślizgonka ciągnęła klątwę na powierzchnię. W pewnym momencie cofnęła się krok do tyłu i puściła dłonie Anne. Ciemna mgła uczepiła się jej palców i podążała za nią, wydostając się z bliźniaczki Sebastiana. 

Aurora otworzyła oczy. Ostatnie smużki klątwy opuściły ciało Anne, która w tym samym momencie padła nieprzytomna na podłogę. Sebastian z Ominisem chcieli do niej podbiec, ale wtedy mroczna klątwa na nowo zaczęła się szarpać. 

Starożytna magia wznieciła swój blask. Ślizgoni zatrzymali się w pół kroku. To, co działo się w pomieszczeniu, przypominało walkę boskiej mocy z demonem. Gwieździsty blask wbił w klątwę kolejne szpony, starając się ją ujarzmić. Pożerał ciemność, zalewał ją światłem, aż nagle, niespodziewanie, wszystko zniknęło.

Nastała nienaturalna cisza.

Niczym cisza przed burzą.

Ślizgoni po chwili wahania podbiegli do nieprzytomnej Anne. Oczy Ominisa na powrót zaszły lodowatą mgłą. Aurora stała i patrzyła na trójkę przyjaciół. Czuła się oszołomiona. Wyczerpana.

Nikt nie zdążył do niej podbiec, gdy ogarnęła ją ciemność i upadła na ziemię. 

Wąż i rusałka | Ominis GauntOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz