Rozdział 6

361 28 19
                                    

Fantomowy wiatr poruszył ich włosami i szatami, gdy bańka starożytnej magii zamknęła się szczelnie wokół nich. Aurora spojrzała rozszerzonymi oczami na białe świetliki mocy tańczące w powietrzu. 

Użyła magii bez różdżki. W jakiś sposób powtórzyła to, czego dokonała w domu Gauntów. A to znaczyło...

Spojrzała na twarz Ominisa. Znieruchomiał tak samo jak ona, jego usta również były lekko rozchylone w zaskoczeniu.

A źrenice jego oczu były intensywnie czarne.

Zniknęła lodowata mgła.

Patrzył na nią.

Powoli zsunęła się na ziemię, przez cały czas wpatrując się prosto w znane, a jednak inne oczy. Stanęła na własnych nogach.

Ominis uniósł drżącą dłoń i opuszkami palców musnął jej policzek. Jego oczy śledziły ten ruch z wielką uwagą.

- Ominisie... - szepnęła, odnajdując ręką jego drugą dłoń. Splotła ich palce.

Ślizgon nadal się w nią wpatrywał. W jej policzki, nos, usta, brwi, włosy... na końcu spojrzał jej prosto w oczy.

- Widzę cię - powiedział głosem, który brzmiał, jakby powstrzymywał płacz.

Starożytna magia wydostawała się z Aurory falami. Nie była pewna, ile to jeszcze potrwa, ale miała nadzieję, że jak najdłużej.

- Jesteś piękna - wyszeptał.

Nie mogła powstrzymać uśmiechu. Po policzku spłynęła samotna łza szczęścia, którą Ominis starł kciukiem. Po krótkiej chwili odwrócił głowę i rozejrzał się dookoła.

- Niesamowite.

Przyglądał się regałom wypełnionymi książkami; stolikowi, przy którym wcześniej siedziała Aurora; puchowym dywanom; lampionom i obrazom. 

- Wiedziałem, że tu jest wiele rzeczy, ale... - przełknął ślinę. Ślizgonka patrzyła, jak jego grdyka delikatnie drga. - Ile różnych... kolorów.

Z powrotem spojrzał na nią. Nawinął kosmyk jej włosów na swój palec i przyjrzał się dokładnie.

- Białe? - spytał, zerkając w jej oczy.

- Tak - szepnęła. 

Jeszcze przez kilka sekund gładził jej włosy kciukiem, a potem puścił je i na nowo utkwił spojrzenie w jej oczach. Aurora czuła, jak powoli opuszczają ją siły. Ten sposób używania magii był zdecydowanie bardziej wyczerpujący.

- A twoje oczy? Jakiego są koloru? - zapytał z nieukrywanym zachwytem.

- Niebieskie.

- Niebieskie... - powtórzył, jakby starał się wyryć ten obraz, ten kolor w pamięci.

Z wielką łagodnością ujął jej twarz w dłonie. Jego długie, smukłe palce ułożyły się na jej policzkach i mimo że były chłodne jak zawsze, Aurora oblała się gorącym rumieńcem. Było coś w tym delikatnym geście, co ujęło ją za serce.

- Twoje policzki zrobiły się... - Nie potrafił znaleźć odpowiedniego słowa.

- Różowe - pomogła mu.

Zastanowił się przez chwilę, po czym w jego oczach pojawiło się zrozumienie.

- Rumieńce.

Aurora poczuła, że robi się jeszcze bardziej czerwona. Mimo to skinęła głową na potwierdzenie.

Ominis uśmiechnął się, a potem pochylił i ucałował najpierw jeden z jej policzków, a potem drugi. Dziewczyna miała wrażenie, że zaraz roztopi się od słodyczy tej chwili.

Wąż i rusałka | Ominis GauntOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz