Rozdział 12

315 31 11
                                    

Z jakiegoś powodu rozdział 11 pokazał mi się jako projekt, choć wczoraj go publikowałam... Opublikowałam go jeszcze raz, nie wiem czy dostaliście powiadomienie, czy to jakiś błąd tylko u mnie, w każdym razie w treści nic się nie zmieniło 😊

___________________

W ciągu kolejnego, wyjątkowo spokojnego tygodnia, Aurora dała radę odnaleźć sześć nowych źródeł starożytnej magii. Wchłonęła je wszystkie i czuła, jak moc zwija się i skrzy w jej ciele. 

Piątkowy wieczór okazał się być przełomowy, gdy to stworzyła wokół dłoni niewielkie otoczki białej magii. Siedziała wtedy w krypcie z Ominisem i Sebastianem. Chłopcy spierali się o to, która drużyna wygra zbliżający się mecz quidditcha, podczas gdy ona siedziała pod ścianą z Nagi zwiniętą na jej kolanach i skupiała się na przyzwaniu magii.

Gdy tylko blade bańki otoczyły jej dłonie wydała zadowolony okrzyk, czym zwróciła na siebie uwagę przyjaciół. Sebastian podbiegł do niej i ukucnął obok.

- Udało ci się! - zawołał z uśmiechem. 

Ominis zatrzymał się kawałek dalej. Na jego twarzy duma mieszała się z niepewnością.

- To jeszcze nie jest to, o co mi chodzi, ale... - przygryzła wargę, starając się utrzymać moc. - Jest to już krok do przodu.

Nagi spełzła z jej kolan i ruszyła do swojego pana, sycząc po drodze.

- Możesz rozszerzyć tą magię, tak jak wtedy? - spytał Sebastian, przyglądając się jej intensywnie.

Przechyliła głowę. Bała się mocniej odetchnąć, by nie przerwać tego, co właśnie udało jej się zrobić.

- Staram się, ale... to skomplikowane - wydusiła. Głowa już ją bolała od ciągłego skupienia.

- Spróbuj - naciskał Sebastian. W jego oczach pojawiały się błyski nadziei i zachwytu. - Na pewno ci się uda.

Jednak wtedy starożytna magia delikatnie zaskrzyła, jakby chciała zaraz zgasnąć.

- Nie poddawaj się! - poprosił z desperacją.

- Przestań, Sebastianie - wtrącił Ominis chłodnym tonem. 

- Przecież nie robię nic złego - odpowiedział, odwracając się do Gaunta. - Chcę jej tylko jakoś pomóc.

- Ale nie pomagasz - odparł nadal z przeszywającym zimnem w głosie. Nagi zawtórowała mu sykiem.

- Ale też nie szkodzę, prawda? - wstał i podszedł bliżej Ominisa. Z racji, że jego przyjaciel był odrobinę wyższy, musiał lekko unieść głowę. - Chcę po prostu, by to opanowała i pomogła Anne.

Starożytna magia zgasła. Aurora zacisnęła dłonie w pięści i spojrzała na ślizgonów spod byka.

- Jeśli będziecie się kłócić, to na pewno nic nie osiągnę - oznajmiła.

Podniosła się i podeszła do nich.

- Zgadza się, chcę w pełni panować nad moją magią i całkowicie ją kontrolować. Ale prawdą jest też to, że ponaglając mnie, nic nie wskórasz - zwróciła się do Sebastiana. - Wolę poświęcić trochę więcej czasu, aby dokładnie zbadać swoje możliwości. Masz jednak moje słowo, że gdy już całkowicie opanuję magię, zrobię co w mojej mocy, by pomóc Anne.

Pokiwał głową, a jego oczy zaszły delikatną mgłą, jakby myślami oddalił się naprawdę daleko. Po chwili rzucił jeszcze krótkie spojrzenie Ominisowi, po czym zacisnął zęby i wyszedł z krypty.

Aurora oparła się z westchnieniem o stolik i utkwiła wzrok w żółtych ślepiach Nagi. 

- Spróbuję jeszcze raz - powiedziała po chwili namysłu.

Ślizgon podszedł bliżej.

- Próbowałaś, odkąd tu przyszliśmy. Powinnaś odpocząć.

Pokręciła przecząco głową, zapominając, że chłopak i tak tego nie zobaczy.

- Mam jeszcze siły. A to pierwszy raz, gdy rzeczywiście udało mi się coś zrobić.

Obeszła stolik i stanęła na środku pomieszczenia. Rozłożyła ręce, przymknęła oczy i skupiła się na miejscu w swoim ciele, gdzie znajdowało się źródło jej magii, jej magiczne serce. Mentalnie złapała za znajdujący się tam blask i nakazała mu podążyć za nią na zewnątrz.

Uspokoiła oddech, myśli. Była jedynie ona i jej magia, skrząca się niczym szron o poranku. Ciągnęła ją wyżej i wyżej, jednocześnie rozprostowując palce rąk.

Gdy otworzyła oczy między jej dłońmi przeskakiwały drobne błyskawice. Skupiła się jeszcze bardziej, oczy zaczęły ją boleć od intensywnego wpatrywania się w ręce.

I wtedy na nowo starożytna magia zatańczyła na końcach jej palców, a po chwili otoczyła jej dłonie. I choć bardzo chciała, nie umiała zwiększyć jej zasięgu.

Sapnęła, po czym blask zgasł.

- Nie mogę więcej - wyznała. - Ale to i tak już coś. Moja teoria się sprawdziła.

Spojrzała na Ominisa.

- Potrzebuję odnaleźć więcej źródeł. 

Powoli pokręcił głową.

- Nadal mam złe przeczucia - wyznał. Nagi syknęła krótko, na co Ominis zacisnął usta w wąską kreskę.

Aurora oparła dłonie na biodrach.

- Musisz zacząć mi tłumaczyć, co ona mówi - powiedziała. - Mam wrażenie, że mnie obgaduje.

Gadzina wytknęła język. Twarz Ominisa wykrzywiła się w niechętnym grymasie.

- Nie zwracaj na nią uwagi, gada same głupoty - wyznał, na co wąż syknął jakby z oburzeniem.

Dziewczyna parsknęła, po czym podeszła do niego i dłońmi przygładziła materiał jego szkolnej peleryny.

- Zrób sobie jutro dzień wolnego - poprosił nagle ślizgon cichym głosem.

Spojrzała prosto w jego zamglone, zimne oczy.

- Co masz na myśli?

Złapał ją za łokcie. Kciukami zaczął rysować kółka.

- Codziennie albo wychodzisz w poszukiwaniu źródeł, albo zaszywasz się tutaj, żeby ćwiczyć. Jeden dzień. Przeznacz jeden dzień na odpoczynek.

Przełknęła ślinę. Może rzeczywiście trochę przesadzała.

- No dobrze - zgodziła się. - Masz jakiś pomysł, co moglibyśmy robić?

Wzruszył ramionami.

- Udajmy się na spacer, ale bez szukania śladów starożytnej magii. Odwiedźmy Hogsmeade. Spędźmy leniwie dzień, aż będziemy zmęczeni nudą.

Zaśmiała się cicho.

- Problem w tym, że jeszcze nigdy się nie nudziłam, spędzając czas z tobą.

Nachylił twarz tak, że ich nosy się stykały.

- Ja z tobą też nie - odparł. Zamknął oczy i wziął głęboki oddech. - Więc jesteśmy umówieni. Jutro czeka nas najnudniejszy dzień w życiu i będziemy się nim cieszyć.

Pokiwała głową.

- Zgoda. 

Z ziemi między nimi rozległ się syk. Nagi owinęła się wokół Ominisa i wspięła na jego ramiona, cały czas posykując.

Ominis, wyczuwając intensywny wzrok Aurory, łaskawie przetłumaczył mowę gadziny.

- Mówi, że wspaniałomyślnie zostawi nas jutro samych.

Dziewczyna ponownie się uśmiechnęła. Jej uczucia względem gada zaczynały coraz bardziej przybierać pozytywną barwę. Nie żeby jakoś szczególnie ją lubiła, oczywiście. Nadal nie przepadała za wężami. Szczególnie takimi, które na początku były z jej powodu zazdrosne o Ominisa.

Wąż i rusałka | Ominis GauntOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz