Rozdział 4

343 31 19
                                    

Aurora chciała wstać dużo wcześniej i już zabrać się za czytanie księgi, jednak poranek okazał się być dla niej okrutny.

Obudziła się z silnym, przeszywającym bólem brzucha. Jęknęła w poduszkę i objęła się ramionami, podciągając kolana wyżej. Wstrzymała na chwilę oddech, jakby miało jej to pomóc. Przeczekała falę kłującego bólu i wtedy wychyliła się z łóżka w stronę stojącego obok kuferka.

Nieszczęśliwie zorientowała się, że zużyła już zapas eliksirów na bóle miesiączkowe. Miała się w nie zaopatrzyć w Hogsmeade, ale całkowicie wypadło jej to z głowy. 

Przymknęła oczy. Następne trzy dni zapowiadały się być prawdziwym piekłem. 

Jej współlokatorki opuściły sypialnię i udały się na śniadanie oraz zajęcia, a Aurora leżała dalej w łóżku, zwijając się z bólu. Czy dałaby radę doczłapać się do skrzydła szpitalnego? A może istniało jakieś zaklęcie, które odsunęłoby na parę minut ból, by mogła się tam dostać?

Turlała się w pierzynie, starając się znaleźć lepszą pozycję, jednak ból przychodził tak czy siak. Nie wiedziała ile czasu minęło, gdy w pewnym momencie tuż obok jej głowy wylądowała sowa. Machnęła ręką, żeby odgonić zwierzę, ale ptaszysko ani myślało wracać na swoje miejsce.

Dziewczyna uniosła z jękiem głowę i wtedy dostrzegła, że sowa trzyma w dziobie list. Odebrała go drżącą ręką i między jedną a drugą falą bólu otworzyła.

Nie było Cię na śniadaniu, a teraz na lekcjach. Nie zasiedziałaś się chyba nad tą księgą, prawda?

Wszystko w porządku?

O.

Westchnęła cicho. Wyciągnęła rękę po różdżkę, żeby przyzwać do siebie pióro i kawałek pergaminu, ale wtedy obie te rzeczy upadły obok jej głowy wraz z dwukilogramową kulą pierza. Sowa zahukała, patrząc na dziewczynę wielkimi oczami.

- Dzięki... - mruknęła, po czym przystąpiła do skrobania krótkiej odpowiedzi.

Źle się czuję. Nie dam rady przyjść.

Wręczyła liścik sowie, która od razu wyleciała z pomieszczenia, by przekazać odpowiedź.

Minęło kolejnych kilka minut w bólu i jękach, gdy ptaszysko wróciło z kolejnym kawałkiem papieru.

Podejdź do pokoju wspólnego. Może będę w stanie jakoś ci pomóc.

Uśmiechnęła się blado. Ten kawałek do wspólnej części dormitorium da radę przejść, choć nie była pewna, czy chłopak w jakiś sposób jej pomoże. A może...

Wstała z łóżka i zarzuciła szlafrok na piżamę. Związała się wstążką w pasie, po czym powolutku, trzymając się za brzuch, poczłapała do przestronnego pomieszczenia ślizgonów.

Ominis właśnie schodził ze schodów, prowadzony przez czerwony blask różdżki. Aurora przysiadła na najbliższej kanapie, co wywołało kolejną falę kłującego bólu.

- Co się dzieje? - spytał ślizgon, gdy dotarł do dziewczyny i również usiadł. Jego niewidzące oczy skierowały się na jej twarz.

- Boli mnie brzuch - wyjęczała i od razu wyciągnęła ręce w stronę Ominisa. Przytuliła się, wtulając twarz w jego szyję.

Ramiona ślizgona oplotły jej ciało i przyciągnęły bliżej. Złożył pocałunek na jej włosach.

- Zjadłaś coś nie tak? - spytał cicho, po czym odgarnął z jej twarzy zabłąkany kosmyk. Zadrżała na dotyk chłodnej skóry.

Wąż i rusałka | Ominis GauntOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz