Aurora nie miała niestety szczęścia. Następnego dnia obudziła się z gorączką i wylądowała w skrzydle szpitalnym. Pielęgniarka mruczała pod nosem, mieszając jeden z leczniczych wywarów.
- Nie wiem jak to robisz, ale jesteś już niczym stała klientka - westchnęła z wzrokiem wbitym w żółtawą ciesz w fiolce.
Aurora kichnęła. Czuła się paskudnie. Na przemian było jej gorąco i zimno, głowa bolała ją, gdy ruszała oczami, a do tego obudziła się z katarem. Spacer w deszczu i nieplanowana kąpiel w rzece nie mogły przejść bez echa.
Całe szczęście eliksiry szybko postawiły ją na nogi i już po południu wróciła do pokoju wspólnego, gdzie po zajęciach pojawił się również Ominis i wypytał, jak się czuje. Ślizgonka przyznała, że wszystko już w porządku, mimo to wieczór spędzili na kanapie przy kominku, zawinięci w koce i czytający książki.
Nagi wciąż podróżowała po zamku w poszukiwaniu Komnaty Tajemnic. Zdążył jednak minąć kolejny tydzień, a gadzina za każdym razem wracała bez nowych informacji. Aurora z Ominisem zaczynali coraz bardziej przekonywać się do tego, że komnata była jedynie legendą.
Nadeszło Święto Duchów. Wieczorem organizowany był tradycyjny bal, przez co już od południa dziewczęta stroiły się i czesały, by wypaść jak najlepiej. W tym roku Aurora założyła na siebie czarną, luźną sukienkę ze srebrnymi zdobieniami na długich rękawach i na końcu sukni, tuż przy ziemi. Włosy również spięła luźno, pozwalając kosmykom uciekać ze spinki. Na szyję założyła jeszcze szmaragdowy naszyjnik od Ominisa.
Ślizgon czekał na nią w pokoju wspólnym. Ubrał swój czarny jak sama noc garnitur, który Aurora tak lubiła. Wyglądał w nim jakby pochłaniał całe światło wokół, zamiast je odbijać. Chwyciła go za rękę i razem podążyli do Wielkiej Sali.
- Oby ten bal był dla nas spokojny i dobrze się skończył - powiedziała podczas drogi przez korytarze. - Rok temu wydarzyło się zdecydowanie za wiele.
Przypomniała sobie, jak znalazła Ominisa na zewnątrz, przy fontannie. Jak spytał, czy może ją dotknąć, a potem badał delikatnymi palcami jej twarz. Jak nachyliła się i złączyła ich usta w pierwszym pocałunku. Jak przekonała go, że nie jest dla niej przerywnikiem i wtedy oddał pocałunek.
A potem pojawił się Sebastian, wpadł w furię i rzucił Crucio na swojego przyjaciela. Aurora nigdy nie zapomni krzyku bólu, który wydostał się wtedy z ust Ominisa.
Chłopak ścisnął delikatnie jej palce.
- Będzie dobrze. Sebastian się do nas nie odzywa, więc wątpię, by ktokolwiek zepsuł ten wieczór.
Aurora uśmiechnęła się smutno. Brakowało jej Sebastiana. Tego z piątego roku, uśmiechniętego, zadziornego i przyjacielskiego. Po części czuła odpowiedzialność za to, kim się stał. Miała tyle okazji, by go zatrzymać przed użyciem czarnej magii, a jednak tego nie zrobiła. Czasami nawet zachęcała go, by się nie poddawał. Bardzo chciała mu pomóc uleczyć Anne, nie przewidziała jednak tego, że czarna magia tak zmieni jej przyjaciela.
Musiała zniszczyć horkruksa. Była to jedyna nadzieja na to, że może Sebastian wróci do dawnego siebie. Jeśli nie... nie widziała innego sposobu na odzyskanie go.
- To moja wina - szepnęła.
Ominis zatrzymał się, czym zmusił także ją do stanięcia w miejscu. Uniósł drugą dłoń i dotknął jej policzka.
- Gdybym wtedy nie pozwoliła Sebastianowi zabrać reliktu... - Zamrugała, by pozbyć się nagłych łez, które zebrały się w jej oczach. - Wszystko potoczyłoby się inaczej.
CZYTASZ
Wąż i rusałka | Ominis Gaunt
FanfictionII część "Wężousty"! Aurora Volien zdążyła się przekonać, że nadal niewiele wie o możliwościach starożytnej magii. Dzień, w którym oczy Ominisa Gaunta na chwilę przejrzały był momentem, w którym ślizgonka obiecała sobie, że opanuje tę umiejętność, b...