Rozdział 36

230 22 38
                                    

Świat na moment jakby się zatrzymał.

- Nagi!

A potem ruszył szybciej, niż kiedykolwiek.

Aurora powinna się rozejrzeć, namierzyć czarodzieja, który rzucił zaklęcie niewybaczalne, ale nie potrafiła oderwać wzroku od gadziny. Rzuciła się ku niej biegiem z mocno bijącym sercem. Na pewno jej się przesłyszało. Na pewno jej się przewidziało.

Dopadła do węża i wtedy nie mogła już się oszukiwać. Nagi leżała martwa. Odważny, lojalny i nieco kapryśny wąż poległ, nim zdążył w jakikolwiek sposób zareagować.

W oczach Aurory zebrały się łzy. Nie przepadała za wężami, ale Nagi... Nagi.

Krzyknęła płaczliwie. Ominis stracił właśnie przyjaciółkę, która wspierała go od dzieciństwa. Przyjaciółkę, która była na każde jego zawołanie i która nie raz pomogła Aurorze wydostać się z tarapatów.

- Aurora, uważaj! - rozległ się krzyk Ominisa. Chłopak już biegł w jej stronę.

W tym samym momencie zabrzmiał inny głos. Kolejne zaklęcie.

- Diffindo!

Aurora już wiedziała, że mają do czynienia z potężnym i utalentowanym czarodziejem. Zaklęcie zostało wymierzone idealnie, by nie zabić, a okaleczyć. By umiejętnie przeciąć ścięgna, aby trafiona osoba nie mogła już polegać na nogach.

Ominis przewrócił się, wypuszczając ze swojej dłoni różdżkę, która odturlała się po ubitej ścieżce.

Aurora krzyknęła po raz kolejny. W bladym świetle księżyca widziała ciemne plamy krwi, które zaczęły zbierać się na nogach jej męża.

Teraz rzuciła się w jego stronę, ale nie dane jej było daleko pobiec.

- Depulso!

Zaklęcie posłało ją na ścianę ich domu i wybiło powietrze z jej płuc. Dopiero po tym, jak opadła na ziemię, dostrzegła zbliżającą się sylwetkę. Zdecydowanie mężczyzny, wysokiego i postawnego. Szedł do niej powoli, a coś w jego krokach wskazywało, że pałał czystą nienawiścią.

Z jękiem podciągnęła się na klęczki, a potem na nogi. Starała się mieć na oku tajemniczego mężczyznę, a jednocześnie zerkać na Ominisa, który zwijał się w bólu po rozcięciu ścięgien. Próbował się podnieść, ale na marne.

A jej różdżka została w domu.

- Lumos!

Różdżka mężczyzny rozświetliła się jasnym blaskiem i wtedy Aurora dostrzegła twarz czarodzieja.

Zrobiło jej się niedobrze.

- Ciężko mi w to uwierzyć, że naprawdę ośmieliłaś się poślubić mojego syna - oznajmił z pozoru lekko pan Gaunt.

Aurora przełknęła ślinę. Dwie szybkie łzy spłynęły po jej policzkach.

- Po tym, jak znalazłem mu idealną narzeczoną - kontynuował - ty i tak się do niego dobrałaś. 

- Ominis sam mnie wybrał - odpowiedziała. Powinna przestać się bać. Teraz nosiła to samo nazwisko. Nie będzie się już więcej bać.

- Ominis nie jest zbyt mądry i podejmuje bezmyślne decyzje - warknął mężczyzna, podchodząc jeszcze bliżej. - Sporo się naszukałem za kandydatką, która nie tylko pochodziłaby z szanowanej rodziny, ale także wniosła coś dla rodu Slytherina.

Ominis uniósł głowę. Trzęsące ręce zacisnął na trawie.

- Zostaw ją! - krzyknął wściekle, na co jego ojciec jedynie gestem nakazał mu milczenie.

Wąż i rusałka | Ominis GauntOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz