Rozdział 29

244 28 30
                                    

- Masz mi w tej chwili wytłumaczyć, co tu się, do jasnej cholery, dzieje!

Aurora patrzyła na niego, czując jak chłód ogarnia jej ciało.

- Tu nie ma czego tłumaczyć - odparła zwyczajnie. - Związki się tworzą i rozpadają, to normalne.

Sebastian przewiercał ją wzrokiem.

- Gdyby to było normalne rozstanie, to Ominis nie chodziłby z miną, jakby ktoś mu umarł, a ty nie wygladałabyś jak... śmierć! Kiedy ostatnio spałaś?

Pytanie zbiło ją z pantałyku, ale szybko wróciła do siebie. Nie mogła dać się wciągnąć w tą dyskusję.

- Naprawdę nie mam siły, by z tobą teraz rozmawiać - westchnęła i podniosła się z kanapy.

Sebastian zagrodził jej drogę do wyjścia z krypty.

- O nie, nie wyjdziesz stąd, póki mi wszystkiego nie powiesz.

Aurora otworzyła usta, ale wtedy - jakimś sposobem - do pomieszczenia wleciała sowa Sallowa z listem w dziobie. Ślizgon odebrał go, przeczytał, a potem wymierzył w Aurorę palec wskazujący.

- Profesor Weasley mnie wzywa, ale nie myśl sobie, że to koniec rozmowy. Wrócę tu za parę minut i oczekuję wyjaśnień.

Czekał tak długo, aż skinęła głową na zgodę. Dopiero wtedy opuścił kryptę.

Aurora nie zamierzała dotrzymywać tego słowa.

Odczekała trzy minuty, po czym uciekła do Pokoju Życzeń i nie opuściła go aż do następnego poranka.

***

Gdy wyszła na korytarze Hogwartu, ranne promienie słońca wpadały przez wysokie okna i oświetlały wnętrze zamku.

Zastanawiała się, czy pójść na śniadanie do Wielkiej Sali, czy może odwiedzić Hogsmeade. Po krótkiej chwili postawiła na to drugie. Dzięki temu uniknie Sebastiana.

Nie zaszła jednak daleko, gdyż zanim dotarła do głównych drzwi, Sebastian wyłonił się znikąd i chwycił ją stanowczo za ramię.

- Wydawało mi się, że mieliśmy wczoraj porozmawiać - powiedział, po czym zaczął ją ciągnąć przez korytarz.

- To ty chciałeś rozmawiać, nie ja. - Spróbowała wyrwać rękę. - Puszczaj mnie!

Jednak ślizgon nie zamierzał słuchać. Otworzył najbliższą pustą salę i wszedł z nią do środka. Potem zamknął drzwi i oparł się o nie, by Aurora nie miała jak wyjść.

Skrzyżował ramiona na piersi.

- No więc? - uniósł jedną brew. - Co masz mi do powiedzenia?

- To samo co wczoraj. Nic.

Sama oparła się o ławkę i przyjęła taką samą pozycję co Sebastian. Jego też musiała wykreślić ze swojego życia. Albo go zwyczajnie do siebie zniechęci, albo zrani go tak samo jak Ominisa. On też nie zasługiwał na cierpienie, jakie przyniesie ze sobą dalsze trzymanie się z nią.

- Zdajesz sobie sprawę, że będziemy tu siedzieć tak długo, aż mi nie opowiesz co się stało, tak?

Zacisnęła palce na swoich ramionach.

- Nie muszę ci się tłumaczyć - stwierdziła. Starała się brzmieć jak najbardziej stanowczo.

- Nie, ale jesteśmy przyjaciółmi, więc powiesz mi, co zaszło między wami.

Teraz. Wyczuła miejsce, w które mogłaby wbić mu szpilę. Później, gdy zostanie sama, będzie wyrzucać sobie, jaka jest beznadziejna. Aktualnie musiała wydostać się z tej sali i udać się z dala od innych.

Wąż i rusałka | Ominis GauntOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz