Rozdział 21

292 25 18
                                    

- Wejście do Komnaty Tajemnic jest tutaj?

Ominis skinął głową, a Nagi syknęła krótko.

- Niby gdzie? - Aurorze nie chciało się wierzyć, żeby wejście do komnaty stworzonej przez samego Salazara Slytherina znajdowało się w łazience. Damskiej łazience. - Mamy spuścić się toaletą, czy jak?

Nagi znowu zasyczała, co zabrzmiało, jakby traciła cierpliwość. Mówiła jednak w swoim języku dalej, co jakiś czas muskając wężowym językiem ucho Ominisa.

- Przy zlewach - przetłumaczył. 

Dziewczyna podeszła do zlewów i zaczęła szukać czegoś, co wskazałoby na prawdziwość słów Nagi. Nie trwało długo, gdy coś zwróciło jej uwagę.

- Tutaj na kranie - wyciągnęła rękę - jest jakby... wyrzeźbiony malutki wąż.

Cofnęła się dwa kroki, a Ominis stanął obok niej. Przez chwilę po prostu stali i milczeli, aż ślizgon odezwał się w wężowym języku. 

Posadzka zadrżała lekko, porcelanowa armatura wydała cichy jęk, skrzypnięcie i nagle zaczęła się rozsuwać. Zlewy wysuwały się do przodu coraz bardziej i bardziej, jeden z nich, ten z wężem na kranie, odsunął się dodatkowo w bok, ukazując okrągłą dziurę w podłodze.

Aurora chwyciła dłoń Ominisa i wspólnie podeszli ostrożnie do wejścia Komnaty Tajemnic. Nachyliła się, ale dostrzegła jedynie ciemność. Strasznie wyglądającą ciemność.

- Mogę różdżkę? - spytała. Swoją zostawiła w pokoju wspólnym.

Ślizgon wyciągnął różdżkę z kieszeni i ją podał. Aurora machnęła ręką i wtedy kulka światła poszybowała w dół. 

- To... ogromna rura - stwierdziła. Wyprostowała się i spojrzała najpierw na Nagi, potem na Ominisa. - Jak mamy zejść?

Wąż syknął krótko, na co Ominis pokręcił głową.

- Nie ma mowy - powiedział. - Nie wiemy, co tam na nas czeka.

- Co powiedziała?

- Żeby skoczyć.

Dziewczyna parsknęła.

- Popieram Ominisa.

Gadzina zasyczała przeciągle, po czym nagle zeskoczyła z Ominisa i rzuciła się prosto do rury.

Aurora zdążyła jedynie krzyknąć, a Ominis zrobić krok do przodu. Żadne z nich nie było na to przygotowane. Uklękli nad krawędzią i czekali. Po krótkiej chwili rozległ się przytłumiony syk.

- Mówi, że wszystko w porządku - przetłumaczył Ominis. Usta zacisnął w wąską kreskę. 

- Ten wąż to wariatka - rzuciła Aurora, jednocześnie siadając na posadzkę i przerzucając nogi przez krawędź. 

- Obawiam się, że jednak nie mamy innego... - Ominis nie zdążył dokończyć, gdyż Aurora odepchnęła się i skoczyła w ślad za gadziną.

Spadała ogromną rurą, ocierając się co jakiś czas, gdy ta zakręcała, by na końcu wypaść na coś podobnego do tuneli ściekowych. Grzmotnęła w ziemię i stęknęła przeciągle, po czym uniosła się na łokciach. Nagi czekała tuż przed jej twarzą z drżącym lekko ogonem.

- Twój wąż zapomniał dodać, że lądowanie nie jest miękkie - krzyknęła w górę. Podniosła się do klęczek, potem wstała i odsunęła się akurat na czas, gdy na dół dotarł także Ominis. Z jego ust również wydostało się bolesne stęknięcie.

- Cholera... - Potarł bark, na którym wylądował, krzywiąc się nieco. 

Aurora pomogła mu się podnieść, po czym dokładniej rozejrzała się dookoła. Znajdowali się w długim korytarzu, którego kamienne ściany ociekały od nagromadzonej wilgoci. Z sufitu także kapała woda. A przed nimi, na końcu korytarza...

Wąż i rusałka | Ominis GauntOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz