Cisza biblioteki zawsze działała uspokajająco, ale nie tym razem. Na stoliku leżały otwarte książki, jednak Sebastian nie potrafił się teraz uczyć. Prześlizgiwał wzrokiem po literkach na papierze, nie rejestrując ani jednego słowa.
Myślami nadal był w Wielkiej Sali, gdy pewnego poranka profesor Weasley zwołała cały ich rocznik na spotkanie. Obstawiali, że chodzi o egzaminy, które zbliżały się wielkimi krokami, nikt nie mógł jednak przewidzieć, że dowiedzą się o utracie przyjaciółki. Sebastian nie chciał w to wierzyć.
Tamtego dnia zamknął się w krypcie i nie wychodził aż do zapadnięcia nocy. Na następny dzień udał się do Hogsmeade, gdzie przesiedział kilka godzin u Sirony z zaczerwienionymi, opuchniętymi oczami.
Wieczorem zawędrował pod dom, w którym mieszkali Ominis z Aurorą. Patrzył, jak jego przyjaciel klęczy nad dołem wykopanym w ziemi, a z jego oczu bez ustanku leją się łzy. Patrzył, jak profesor Sharp delikatnie ściska ramię Gaunta, chcąc dodać mu otuchy. Patrzył, jak prosta, drewniana trumna zostaje opuszczona na dół i zasypana ziemią.
Potem wrócił do zamku, nie mogąc znieść bólu w sercu.
Niedbałym ruchem zatrzasnął księgi i zamrugał szybko, by odgonić zbierające się w oczach łzy. Nadal miał nadzieję, że wszystko jest tylko złym snem, z którego zaraz się obudzi. A gdy tak będzie, od razu pogna odwiedzić Aurorę i wyściska ją jak jeszcze nigdy.
Chwycił książki i wstał z ławki. Musiał coś ze sobą zrobić, bo inaczej oszaleje. Jego głowę wciąż zalewały wspomnienia ostatnich dni, rozdrapując wciąż i wciąż ranę w sercu.
W drodze do drzwi wyprzedził go duch Gryffindoru. Prawie Bezgłowy Nick sunął lekko zasępiony. Zapewne usłyszał już o tragedii i również się tym przejął.
Sebastian zatrzymał się w pół kroku. Do głowy przyszedł mu pewien pomysł. Nie był pewny, czy to możliwe, ale warto spróbować.
Zacisnął mocniej palce na książkach i ruszył przed siebie szybkim krokiem, by dogonić sir Nicolasa.
***
Ominis wyszedł z zamku, tak jak chciał Sharp.
Nie udał się jednak na spacer po błoniach. Nie odwiedził Hogsmeade.
Uklęknął na zimnej, mokrej ziemi. W jednej dłoni ściskał różdżkę, która nadal pulsowała lekko i informowała go, że przed nim znajduje się świeży grób. W drugiej ręce trzymał niewielki bukiet nocnych goździków. Jej ukochane kwiaty.
Zacisnął zęby. Ciało zaczęło mu delikatnie drżeć od nadciągającego szlochu. Powinien być silny, ale nie umiał. Nie potrafił.
Odchylił głowę do tyłu, pozwalając by zimny wiatr owiał jego twarz. Odetchnął głęboko raz, potem drugi. Zwrócił się ponownie w stronę ziemi.
- Dzisiaj miałem się spotkać z Flamelem - powiedział cicho. Jego głos był ochrypły.
Odpowiedział mu podmuch wiatru.
- Zgodził się przekazać kamień, wiesz? - kontynuował. - W liście stwierdził, że i tak długo już żyje i jeśli może pomóc... to... - Gardło ścisnęło mu się boleśnie.
Odwrócił lekko głowę w stronę drugiego, mniejszego nagrobka, który postawił sam. Nikt nie wiedział o tym, że równo tydzień przed całą tragedią dowiedzieli się, że Aurora jest w ciąży. Obawiali się, że przez klątwę nie da rady jej donieść, ale mimo to oboje byli szczęśliwi. Mieli szansę na zostanie rodzicami, nawet jeśli nikłą...
Szloch wstrząsnął ciałem Ominisa.
Z oczami pełnymi łez wyciągnął rękę i ułożył kwiaty na grobach. Uderzenie serca później usłyszał zbliżające się kroki, które zawsze potrafił rozpoznać.
CZYTASZ
Wąż i rusałka | Ominis Gaunt
FanfictionII część "Wężousty"! Aurora Volien zdążyła się przekonać, że nadal niewiele wie o możliwościach starożytnej magii. Dzień, w którym oczy Ominisa Gaunta na chwilę przejrzały był momentem, w którym ślizgonka obiecała sobie, że opanuje tę umiejętność, b...