Aurora śniła.
Wiedziała, że śniła, gdyż stała na rozległej jasnej polanie, niebo miało kolor śniegu, a znajdujące się wokół lunaballe tańczyły w powietrzu.
Kolejnym dowodem na to, że znajdowała się we śnie była stojąca u jej boku Izydora Morganach. Wiedźma milczała ze skrzyżowanymi ramionami i razem z Aurorą podążała wzrokiem za tańczącymi zwierzętami.
Ślizgonka czuła spokój, a jednocześnie dziwnie niepokojące napięcie. Nie umiała wytłumaczyć, skąd to się brało.
Jedna z lunaballi odłączyła się od stada, podbiegła do niej i pyszczkiem musnęła jej dłoń. W tym samym momencie Aurora poczuła na tej dłoni zupełnie inny, dobrze sobie znany dotyk. Choć nikt inny jej nie trzymał, wyraźnie czuła na skórze uścisk chłodnej, smukłej dłoni.
Była pewna, że gdzieś tam, poza jej umysłem, poza jej snem, trwa przy niej Ominis.
Chciała się już obudzić.
Zerknęła na stojącą obok Izydorę. Wiedźma odwzajemniła spojrzenie, po czym uśmiechnęła się blado i zagadkowo.
- Pamiętaj, moja droga. Każda magia ma swoją cenę.
***
Nie otworzyła oczu od razu po przebudzeniu.
Wiedziała, że leży na czymś miękkim i jest przykryta ciepłym kocem. Jedynymi dźwiękami, jakie dochodziły do jej uszu były uderzające o okna krople deszczu i oddechy innych osób.
Chłodne, smukłe palce zaciskały się delikatnie na jej dłoni.
Powoli rozchyliła powieki.
Znajdowała się w skrzydle szpitalnym. Znowu. Za oknami panowała noc, a jednak pielęgniarka nie wygoniła Ominisa, który siedział przy jej łóżku. Nie spał. Twarz miał ściągniętą troską i strachem, a jego niewidzące oczy wpatrywały się w jej dłoń, którą trzymał.
Jak znalazła się w Hogwarcie? Czy Anne również tu była? Czy nie znajdowała się już pod wpływem klątwy? Gdzie Sebastian?
Jej głowę wypełniało tysiące pytań.
Przełknęła ślinę i ruszyła palcami dłoni, którą trzymał Ominis. Ślizgon poderwał głowę i odwrócił się w jej stronę.
- Aurora?
Podniosła się na łokciach i nie zdążyła zrobić już więcej żadnego ruchu, gdyż Ominis zagarnął ją w swoje ramiona i mocno przytulił. Twarz schował w jej włosach. Cały drżał.
- Jak się czujesz? - spytał równie drżącym głosem.
- Zmęczona. Ale wszystko w porządku - odparła, wydostając głowę nad ramię ślizgona, by zaczerpnąć powietrza.
- Przez chwilę myśleliśmy, że obie... - wypuścił oddech w sposób, który wskazywał, że powstrzymuje łzy. - Anne po chwili się ocknęła, ale ciebie nie mogliśmy dobudzić.
Aurora pogłaskała go uspokajająco po plecach.
- Wszystko gra, Ominisie - powtórzyła. - Ale zaraz mnie udusisz...
Chłopak poluźnił trochę uścisk, ale nadal jej nie wypuszczał, zbyt przerażony, że mógłby ją stracić.
- Co powiedziałeś pielęgniarce? - spytała.
- Właściwie zanim zdążyłem cię tu przynieść, wpadł na mnie profesor Sharp i... On wie o twojej starożytnej magii, powiedziałem że ćwiczyłaś i coś poszło chyba nie tak. To on rozmawiał z pielęgniarką, ale nie wiem, co powiedział.
- A Sebastian? Gdzie jest?
- Został z Anne w Feldcroft. Wróci do Hogwartu jakoś krótko przed świętami. Na razie chcą spędzić we dwójkę trochę czasu.
Aurora pokiwała głową.
- To dobrze. Powinni wyjaśnić sobie parę rzeczy i się pogodzić.
Ominis złożył pocałunek na jej czole.
- Na pewno dobrze się czujesz? Potrzebujesz czegoś?
- Wszystko jest naprawdę dobrze - uspokoiła go. - Nadal jestem trochę zmęczona, ale nic poza tym. Ty pewnie też jesteś zmęczony. Powinieneś iść spać.
- Nie mogłem zostawić cię tu samej, gdy nie byłem pewny, czy w ogóle się obudzisz - wyznał cichym głosem, przepełnionym bólem. Wizja tego, że mógł stracić jedyną ukochaną osobę przyprawiała go o panikę, a serce ściskało się boleśnie.
Ślizgonka ułożyła dłoń na jego policzku i złączyła ich czoła.
- Ale teraz już wiesz, że wszystko ze mną w porządku. Możesz spokojnie wrócić do dormitorium. Mnie na pewno rano wypuszczą i spotkamy się w Wielkiej Sali na śniadaniu.
Westchnął, ale pokiwał głową na zgodę.
- Gdybyś jednak czegoś potrzebowała, Nagi zostanie z tobą. Po prostu ją do mnie wyślij.
Aurora dopiero teraz zorientowała się, że w nogach jej łóżka leży zwinięty wąż.
- Dobrze. Dziękuję.
Ominis pocałował ją jeszcze krótko i słodko, po czym posłusznie udał się do pokoju wspólnego Slytherinu. Aurora nadal miała kilka pytań, ale czuła się zbyt znużona, by teraz o nich rozmawiać. Jutro też był dzień.
***
Z samego rana w skrzydle szpitalnym pojawił się profesor Sharp.
- Jak się czujesz? - spytał, gdy tylko znalazł się bliżej jej łóżka.
Aurora siedziała już na brzegu, przebrana w świeże ubrania. Nagi owinęła się na niej, a ślizgonka nadal miała za mało energii, by zareagować obrzydzeniem i zrzucić z siebie gadzinę.
- Dobrze, panie profesorze, dziękuję.
Przyjrzał jej się uważnie, jakby szukał fizycznych ran.
- Co wczoraj się dokładnie stało? Pan Gaunt nie chciał zbyt wiele mówić, jednak nigdy nie widziałem go tak wystraszonego.
- Ja... chciałam dokładniej sprawdzić swoją magię - odpowiedziała. Wątpiła, by prawdziwa wersja wydarzeń spotkała się z aprobatą. Wystarczający był fakt, że po starciu z Ranrokiem nie musiała ukrywać przed nauczycielami starożytnej magii.
- Powinnaś być ostrożniejsza - stwierdził. - Jesteś mądrą wiedźmą. Postępuj z rozwagą.
Skinęła głową.
- Będę, profesorze.
Sharp zdawał się na ten moment być zadowolony taką odpowiedzią. Wypuścił dziewczynę z poleceniem, by udała się na śniadanie i zjadła pożywny posiłek, by odzyskać siły. Wykonała polecenie bez dodatkowej zachęty.
***
Po śniadaniu nadal czuła się niesamowicie wyczerpana. Walka z klątwą musiała wyczerpać ją bardziej, niż zakładała. Ominis, wyczuwając, że nie doszła jeszcze całkiem do siebie, nosił jej książki, gdy szli pouczyć się do biblioteki, i nawet nie myślał o tym, by je jej oddać.
Po godzinie nauki teorii do zaklęć Aurora przeprosiła na chwilę i udała się do łazienki. Ogarniało ją coraz bardziej niepokojące uczucie, którego źródła nie potrafiła określić. Coś jej mówiło, by na chwilę oddaliła się od ludzi.
Zamknęła się w ostatniej kabinie. Drzwi trzasnęły, a w huku, który rozległ się po pomieszczeniu odbijało się echo słów wyśnionej Izydory.
Każda magia ma swoją cenę.
CZYTASZ
Wąż i rusałka | Ominis Gaunt
FanfictionII część "Wężousty"! Aurora Volien zdążyła się przekonać, że nadal niewiele wie o możliwościach starożytnej magii. Dzień, w którym oczy Ominisa Gaunta na chwilę przejrzały był momentem, w którym ślizgonka obiecała sobie, że opanuje tę umiejętność, b...