Sebastian zostawił Ominisa i Aurorę samych. Dwójka jego przyjaciół jeszcze długo milczała, zwyczajnie trzymając się w swoich objęciach.
Oboje czuli się, jakby wrócili z wojny i mogli w końcu zobaczyć bliską osobę. Tęsknili za sobą mocniej, niż wydawało się, że jest to możliwe.
Po kilkunastu długich minutach postanowili opuścić kryptę. Aurora wyjaśniła Ominisowi, że ze względu na ataki klątwy nie sypia już w dormitorium, ale w Pokoju Życzeń. Ślizgon nawet nie chciał słyszeć o tym, że powinien wracać do sypialni, a ją zostawić. Przygarnął Aurorę do siebie ramieniem i wtedy razem udali się na siódme piętro. Gdy tylko przekroczyli próg zaklętych drzwi, Pokój już miał przygotowane drugie łóżko.
Ślizgonka przysiadła na skraju materaca. Była wykończona i czuła, że ledwo ułoży głowę na poduszce, a zaraz zaśnie. Klątwa dosłownie pożerała jej siły życiowe, przez co przeżywanie tak wielu intensywnych emocji, co miało miejsce tego wieczora, pozbawiło ją niemal całej energii.
Ominis przyklęknął przed nią i ułożył dłonie na jej kolanach. Chociaż jego skóra była chłodna jak zawsze, dziewczyna poczuła przyjemne ciepło.
- Jak się czujesz? - spytał cicho, maskując ból w głosie. Jeszcze nie do końca dopuszczał do siebie myśl, że jego ukochana umiera.
Aurora uśmiechnęła się blado.
- Mogło być gorzej - przyznała, nie chcąc go martwić.
Ominis wyglądał, jakby i tak jej nie wierzył. Pomasował jej kolana, a po chwili chwycił delikatnie jej dłonie jedną ręką, podczas gdy drugą sięgnął do kieszeni.
- Nadal chcę móc nazywać cię żoną - szepnął.
Na jej palcu ponownie pojawił się szmaragdowy pierścionek.
***
Aurora dawno już nie doświadczyła spokojnego snu i ta noc nie była wyjątkiem. Koło północy zerwała się z łóżka z krzykiem, targana przejmującym bólem. Osunęła się na ziemię, jakby to miało pomóc i objęła się ramionami, zaciskając palce na talii.
Ledwie kilka sekund później poczuła, jak oplatają ją chłodne, silne ramiona i usłyszała uspokajający szept koło ucha. Zacisnęła zęby, by powstrzymać szloch, co niezbyt się udało.
Męski, łagodny głos w kółko powtarzał te same słowa.
- Jestem przy tobie.
Miękkie usta składały pocałunki na czubku jej głowy, gdy jedyne o czym potrafiła myśleć, to że chciałaby już umrzeć, byleby cierpienie się skończyło.
Po około trzech minutach atak bólu odpuścił i mogła bez problemu zaczerpnąć oddech. Opadła bez sił, zanurzając się bardziej w czułych objęciach. Chłodna dłoń otarła łzy z jej policzków.
- Jak... jak często to się zdarza? - spytał cicho Ominis po dłuższej chwili, gdy oddech Aurory wrócił do normalności.
Wtuliła twarz w jego klatkę piersiową. Tak dobrze było mieć go przy sobie...
- Kilka razy dziennie - odparła słabo, po czym zagryzła dolną wargę. - Mogę być z tobą szczera?
Pytanie opuściło jej usta tak cicho, że nie była nawet pewna, czy Ominis je usłyszał, jednak odpowiedział po jednym uderzeniu serca.
- Zawsze, kochana.
Wzięła drżący oddech.
- Gdybym... gdybym wiedziała... że uleczenie Anne tak się skończy... - przełknęła nowe łzy. - Nie podjęłabym się tego.
Ominis ponownie przyłożył usta do jej włosów i odrobinę wzmocnił uścisk.
- A ja bym ci na to nie pozwolił - przyznał szeptem.
***
Całą przerwę świąteczną spędzili na nauce, gdyż Ominis stwierdził, że chce ukończyć Hogwart szybciej razem z Aurorą. Większość czasu przesiadywali w Pokoju Życzeń, co bardzo podobało się Nagi, która zaprzyjaźniła się ze Smykiem i z chęcią chodziła z nim doglądać magicznych zwierząt czy roślin.
- Czy wiecie już, gdzie się podziejecie po egzaminach? - spytał profesor Sharp, gdy odwiedzili jego gabinet po feriach.
- Rozmawiałem już z pewnym czarodziejem z Hogsmeade - zaczął Ominis. - Posiada nieużywaną chatkę niedaleko Hogwartu i jest skłonny nam ją odsprzedać.
Sharp skinął głową.
- Macie za co ją kupić?
- Mam dostęp do rodzinnego majątku, więc pieniądze nie będą problemem.
Ominis nie czuł oporu przed braniem pieniędzy swojej rodziny, skoro w ten sposób mógł zagrać na nerwach ojca. Po kupnie domu pan Gaunt na pewno zauważy brak znacznej sumy i wtedy odetnie Ominisa od majątku, jednak to tego czasu ślizgon zamierzał znaleźć pracę.
Profesor ponownie skinął.
- Nie będziecie już dłużej uczniami Hogwartu, ani moimi podopiecznymi, ale wiedzcie, że nadal będziecie mogli na mnie liczyć - powiedział, wędrując wzrokiem z Aurory na Ominisa i z powrotem.
- Dziękujemy, panie profesorze. - Ślizgonka spojrzała na niego z wdzięcznością i bladym uśmiechem. Zauważyła błysk troski i smutku w oczach Sharpa.
Mężczyzna skinął głową po raz trzeci. Widać było po nim zdenerwowanie. Naprawdę przejmował się tym, że jego podopieczna znalazła się pod wpływem klątwy, która powoli ją zabijała. Był nawet zły na siebie, że nie potrafił stworzyć eliksiru, który w jakiś sposób mógłby jej pomóc.
- No dobrze - odchrząknął. - Jesteście gotowi na napisanie końcowych egzaminów?
Aurora z Ominisem skinęli głowami. Byli gotowi. Uczyli się każdego dnia, nadganiając materiał, który ich koledzy przerobią dopiero wiosną. Przeczytali wszystkie podręczniki, napisali kilka wypracowań i nauczyli się ostatnich zaklęć, które znajdowały się w programie nauczania.
Napiszą egzaminy. Potem Ominis podejdzie do Hogsmeade i załatwi formalności z czarodziejem, którego wspominał.
I potem będą mogli rozpocząć wspólne życie poza szkołą, spędzając ze sobą każdą sekundę, jaka będzie im dana.
Każdą sekundę, zanim Aurorze przyjdzie się pożegnać na zawsze.
________________
Tak swoją drogą, gdy autor robi coś złego postaciom, to płacze nad nimi, czy śmieje się, popijając herbatkę?
CZYTASZ
Wąż i rusałka | Ominis Gaunt
FanfictionII część "Wężousty"! Aurora Volien zdążyła się przekonać, że nadal niewiele wie o możliwościach starożytnej magii. Dzień, w którym oczy Ominisa Gaunta na chwilę przejrzały był momentem, w którym ślizgonka obiecała sobie, że opanuje tę umiejętność, b...