Rozdział 14

349 25 18
                                    

Aurora dawno nie spała aż tak dobrze. Obudziła się w ramionach Ominisa, który już nie spał, tylko delikatnie gładził jej plecy. Pocałowała go słodko w usta, po czym wstali, by wrócić do Hogwartu.

Ślizgon założył koszulę, potem płaszcz, z którego kieszeni wyciągnął medalion Slytherina, zawiesił sobie na szyi i schował pod ubrania. Tak jak wcześniej mówił, nie rozstawał się z wisiorem, by przypadkiem nie wpadł w ręce Sebastiana.

Zdecydowali, że śniadanie zjedzą w Wielkiej Sali. Podziękowali Sironie za gościnę i ruszyli powolnym spacerkiem w drogę powrotną do zamku.

- Po śniadaniu pójdę poszukać kolejnych źródeł - poinformowała Aurora - a potem poćwiczę i zobaczę, czy uda mi się zrobić coś więcej z moją magią.

Ominis ścisnął delikatnie jej palce.

- Pójdę oczywiście z tobą, ale i tak, proszę, uważaj na siebie.

- Będę - obiecała. - Zawsze uważam.

Przeszli kilka kolejnych kroków.

- Myślisz, że naprawdę byłabyś w stanie uleczyć Anne? - spytał cicho, jakby nie był pewny czy chce zadać to pytanie.

Westchnęła.

- Szczerze? Nie wiem.

Spuściła wzrok na drogę pod stopami. 

- Mogę odbierać ból, ale Anne jest pod wpływem klątwy - kontynuowała. - Mimo to spróbuję jej pomóc. Moja magia to dla niej ostatnia nadzieja. Najpierw jednak i tak chcę poćwiczyć... nie wiem, na zwierzętach? Nie chcę iść od razu do niej, gdyby coś poszło nie tak. 

Ominis pokiwał głową.

- Pisała ostatnio do mnie i... - pokręcił głową. - Nie jest dobrze. Zastanawia się nad spotkaniem z Sebastianem, bo uważa, że jej dni dobiegają końca.

Aurora zacisnęła zęby. Żałowała, że klątwa nie zniknęła, gdy zabiła Rockwooda. To by wiele ułatwiło.

- Musimy być dobrej myśli - odpowiedziała tylko.

Dalej szli w milczeniu, każde pogrążone w swoich myślach, gdy Ominis zatrzymał się gwałtownie. Dziewczyna zerknęła na niego zdezorientowana. Na jego twarzy malowało się skupienie.

- O co chodzi? - spytała.

Ślizgon sięgnął ręką pod kołnierz koszuli i wyciągnął złoty wisior.

- Medalion zaczął... pulsować - powiedział powoli. Odwrócił głowę w stronę linii drzew Zakazanego Lasu. - Tam chyba coś jest.

Puścił dłoń Aurory i wyciągnął różdżkę. Ślizgonka postąpiła tak samo. Ostrożnie zeszli ze ścieżki.

- Rozumiem, że nigdy wcześniej tak nie robił? - Zapytała, rozglądając się uważnie wokół. To chyba nie był dobry znak, gdy czarnomagiczny przedmiot dawał o sobie znać.

- Nie. Sprawia wrażenie, jakby do czegoś mnie kierował.

Weszli między drzewa i od razu otoczyła ich tajemnicza, mroczna aura lasu. Wędrowali jeszcze przez chwilę, a Aurora rozglądała się uważnie za tabliczkami ostrzegającymi przed pająkami. Gdyby się na takie natknęli, zawróciłaby Ominisa bez żadnego "ale". 

Na szczęście nie spotkali się z włochatymi bestiami. Ominis zatrzymał się przy jednym z wielu ogromnych drzew. Jego różdżka lśniła czerwienią.

- To tu - oznajmił.

Aurora zmarszczyła brwi.

- Ale tu nic nie ma - powiedziała. - Jak okiem sięgnąć, same drzewa. Nawet teren ciągnie się płasko.

Wąż i rusałka | Ominis GauntOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz