Minął tydzień. Równych siedem dni, które Aurora spędziła na poszukiwaniu źródeł starożytnej magii, a Ominis przesiedział w bibliotece w Dziale Ksiąg Zakazanych. Od dnia, w którym dowiedział się o napadzie kłusowników i o tym, jak dzielnie Nagi broniła dziewczyny, codziennie transmutował po jednej fasolce wszystkich smaków w okazałą mysz i darował je gadzinie jako przekąskę.
Tego dnia Aurora wróciła z Zakazanego Lasu później niż zwykle, ale czuła, że jej moc wyraźnie wzrosła. W drodze powrotnej odkryła, że bez problemu przywołuje już obręcze starożytnej magii wokół rąk, więc miała nadzieję, że gdy się skupi, będzie w stanie rozciągnąć ją na całe ciało, tworząc jasną tarczę.
Ominis czekał na nią w pokoju wspólnym Slytherinu. Siedział w najdalszym kącie pomieszczenia z rozświetloną różdżką przyłożoną do jakiejś starej księgi. Nagi pierwsza do niego dotarła, oplotła się wokół jego ciała i zasyczała, zdając zapewne sprawozdanie z dzisiejszej wyprawy.
- Chodźmy do krypty - poprosiła Aurora, stając obok niego i muskając palcami jego nadgarstek. - Czuję, że dzisiaj mi się uda.
- Koniecznie - zgodził się ślizgon i zatrzasnął księgę. - Chyba coś w końcu znalazłem.
***
- Dobrze, ty zacznij.
Aurora nachyliła się nad stolikiem, na którym Ominis położył księgę. Jednym ruchem różdżki przewertował lekko pożółkłe strony.
- Nie jest to książka o horkruksach, a ich nazwa pada tu tylko raz, jednak wydaje mi się, że to wystarczająco - zaczął. - Niestety to... chore i złe i znowu będziemy się kręcić wokół Salazara Slytherina... Osobiście wolałbym znaleźć jakieś inne rozwiązanie, ale żadna więcej księga nie wspomina horkruksów.
- Potrzebujemy czegokolwiek - mruknęła dziewczyna, zerkając prosto w niewidzące, zamglone oczy. - Co znalazłeś?
Ominis westchnął, jakby poważnie zastanawiał się, czy chce wyjawić treść księgi. Po chwili nabrał jednak głęboko powietrza i zaczął mówić.
- To o czterech założycielach Hogwartu. Początkowo dziwiłem się, dlaczego ta książka znajduje się w Księgach Zakazanych, ale potem stwierdziłem, że to pewnie przez część o Slytherinie. Był... strasznym czarnoksiężnikiem.
Przesunął smukłą dłonią po stronach.
- Okazuje się, że poza skryptorium, w zamku znajduje się tajemnicza komnata, którą stworzył, by nauczać w niej czarnej magii. Oczywiście reszta założycieli nie chciała się zgodzić i wtedy między Slytherinem a Gryffindorem wybuchła straszna kłótnia.
Aurora słuchała uważnie jego słów, urzeczona tą krótką lekcją historii. Znacznie ciekawszą od lekcji profesora Binnsa.
- Istnieje legenda, jakoby przed opuszczeniem Hogwartu, Salazar zapieczętował komnatę wraz z przerażającą bestią w środku.
Skierował niewidomy wzrok na twarz ślizgonki.
- Tą bestią miał być bazyliszek.
Machnął różdżką, przewracając kilka stron.
- Bazyliszek znany jest jako król węży. Jest śmiertelnie niebezpieczny i może żyć nawet dziewięćset lat. Zabija wzrokiem, a jego jad jest tak silny, że... mógłby zniszczyć nawet czarnomagiczne przedmioty. Takie jak horkruks.
Cofnął się w księdze do wzmianki o komnacie.
- Komnata Tajemnic, bo tak została nazwana, może zostać otwarta tylko przez potomka Slytherina i tylko za pomocą mowy węży. Tak samo tylko ta osoba będzie w stanie przyzwać bazyliszka i nad nim panować.
CZYTASZ
Wąż i rusałka | Ominis Gaunt
FanfictionII część "Wężousty"! Aurora Volien zdążyła się przekonać, że nadal niewiele wie o możliwościach starożytnej magii. Dzień, w którym oczy Ominisa Gaunta na chwilę przejrzały był momentem, w którym ślizgonka obiecała sobie, że opanuje tę umiejętność, b...