Rozdział 22

262 30 26
                                    

Ominis z Aurorą zaprowadzili Sebastiana do krypty, gdzie przetransmutowali jedną ze skrzyń w wygodną kanapę. Uspokojenie przyjaciela zajęło im dwie godziny. Ślizgon przez cały ten czas płakał, krzyczał, obwiniał się i szarpał. Dopiero potem, zmęczony wysiłkiem i rozpaczą, pogrążył się w krainie snów.

Wiedzieli, że nie mogą zostawić Sebastiana samego, a jednocześnie musieli się wyspać na następny dzień zajęć. Postanowili trzymać swego rodzaju warty. Aurora odesłała Ominisa, by zdrzemnął się jako pierwszy i wrócił ją zmienić za trzy godziny.

Ona sama usiadła na kanapie obok śpiącego Sebastiana i przytuliła się do niego. Ich przyjaciel wrócił. Roztrzaskany, zrozpaczony i zżerany przez poczucie winy, ale wrócił, a ona zrobi wszystko, by się pozbierał i żył dalej. 

Mijały kolejne minuty, godziny. Od czasu do czasu Sebastian wierzgał się, nękany przez koszmary. Wtedy Aurora przytulała go mocniej, przeczesywała palcami jego włosy i szeptała uspokajająco. 

Gdy oczy już zamykały jej się ze zmęczenia, w korytarzu prowadzącym do krypty rozległy się kroki i po chwili w pomieszczeniu pojawił się Ominis. Jedną rękę miał wyciągniętą przed siebie, trzymając rozświetloną różdżkę, a drugą trzymał za plecami. Podszedł powoli do kanapy i wtedy schował różdżkę do kieszeni. Obok jego nóg zatrzymała się Nagi.

- I jak? - spytał cicho.

- Nie obudził się ani razu - odparła ślizgonka, ostrożnie odsuwając się od Sebastiana. - A ty? Wyspałeś się choć trochę?

Ominis zacisnął usta w wąską kreskę.

- Właściwie to nie zmrużyłem oka.

Aurora mogłaby pomyśleć, że to przez sytuację z Sebastianem, znała jednak Ominisa na tyle dobrze, że widziała, iż chodzi o coś więcej. 

- Coś się stało? - spytała, wstając z kanapy.

- Sama zobacz.

Sięgnął do kieszeni, wyciągnął złożony na wpół list i podał go.

Najdroższy synu,

Twoja nauka w Hogwarcie dobiega końca. Wraz z matką cieszymy się, że przez siedem lat zdobywałeś wiedzę w domu naszego przodka, Salazara Slytherina. Zadbaliśmy o Twoje wykształcenie i teraz chcemy zadbać o Twoją dalszą przyszłość.

Mimo pięknie brzmiących słów, Aurora wyczuwała bijącą od nich niechęć, czy wręcz nienawiść. Czytała dalej.

Mamy nadzieję, że ucieszy Cię równie mocno co nas fakt, iż znaleźliśmy dla Ciebie idealną narzeczoną.

Drżący, urywany oddech opuścił usta ślizgonki. Narzeczoną?

Amelia Braystorm pochodzi z bogatej, szanowanej rodziny, podobnej do naszej. Rozmawialiśmy z jej rodzicami, którzy są niesamowicie zadowoleni z możliwości połączenia naszych rodów.

Aurora nie była pewna, czy rozumie czytane słowa.

Pisałem również do profesora Blacka, który zgodził się ugościć Amelię w Hogwarcie, byście mogli się poznać. Wrócicie do nas na przerwę świąteczną. Zaraz po świętach odbędzie się Wasz ślub.

Z wyrazami miłości,

Twój ojciec

Przeczytała list jeszcze dwa razy. Przez ten czas Ominis stał bez ruchu, czekając na jej reakcję.

- Narzeczona? - Jej głos zadrżał lekko. - Ślub? 

Ślizgon przełknął ślinę.

- Wyczuwam w tym jakąś intrygę - powiedział cicho. - Skąd taki pośpiech?

Aurora wpatrywała się w niego z mocno bijącym sercem. Ojciec nie mógł zmusić go do ślubu... prawda?

- Kiedy ona ma się pojawić w Hogwarcie?

- Pewnie niedługo - odpowiedział, po czym odchrząknął. - Myślę, że już czas, bym uzmysłowił ojcu, że nie ma już nade mną władzy.

Wyciągnął rękę zza pleców. W dłoni trzymał bukiet nocnych goździków, które o tej godzinie miały otwarte pąki, a ich płatki świeciły srebrnym brokatem.

- Twoje ulubione. - Wręczył kwiaty Aurorze. Na jego twarzy malowało się skupienie. Nagi czekała w ciszy.

- Tak - przyznała dziewczyna. Przyjęła kwiaty i zaciągnęła się ich delikatnym zapachem. - Dziękuję.

Jednak to nie był jedyny podarunek. Ominis ponownie sięgnął do kieszeni i wyciągnął czarny pierścionek ze szmaragdem.

- Auroro Volien, czy... czy wyjdziesz za mnie? Czy stworzysz ze mną nowy, lepszy ród Gauntów? 

Niewidzące oczy wpatrywały się prosto w nią z jasnym blaskiem. Miał dosyć rozkazów ojca. Zawsze kulił się przed nim i wykonywał każde jego polecenie, ze strachu przed czarną magią i bólem. Tym razem na pierwszym miejscu postawił swoje własne szczęście. Miał prawo do tego szczęścia.

W oczach Aurory łzy zgrozy i niedowierzania zastąpiły łzy radości.

- Tak - odpowiedziała bez wahania. 

Zgadzała się. Możliwe, że to sprowadzi na nią gniew ojca Ominisa, wszakże ich ślub uniemożliwi połączenia dwóch szanowanych, czarnoksięskich rodów, jednak nie dbała o to. Nawet gdyby przyjęcie oświadczyn miało sprowadzić na nią całe zastępy czarnoksiężników i zabójców, i tak wybrałaby Ominisa. Zawsze będzie u jego boku.

- Tak - powtórzyła radośniej, po czym zarzuciła ramiona na szyję ślizgona i mocno się w niego wtuliła. Silne, chłodne ramiona przyciągnęły ją jeszcze bliżej.

Gdy wypuścili się z objęć, Ominis założył pierścionek na jej palec, a potem musnął szmaragdowy naszyjnik, który miała na sobie tego wieczoru.

- To komplet do tego naszyjnika - powiedział z uśmiechem, którego nie mógł powstrzymać. Denerwował się, że Aurora będzie miała wątpliwości. W końcu chciał się z nią pobrać jeszcze przed świętami, w tajemnicy, by ugodzić ojca w odpowiednim momencie, a do tego... był ślepy. Niedoskonały. Związek to jedno, małżeństwo oznaczało akceptowanie jego niepełnosprawności każdego dnia, aż do końca życia. 

Jednak Aurora nie wahała się ani chwili. Była cudowna i nie mógł uwierzyć w to, jak wielkie szczęście go spotkało.

- Skoro mamy wziąć ślub... - zaczęła Aurora, wycierając policzki - musimy przesunąć uleczenie Anne. Na jak najszybciej. Dajmy Sebastianowi dzień, dwa na dojście do siebie, a potem zaprowadź nas do niej. Chcę mieć to z głowy i potem cieszyć się już tylko tobą.

Ominis pochylił się i obdarzył ją słodkim pocałunkiem.

- Niech tak będzie. Jesteś pewna, że chcesz to zrobić?

Skinęła głową.

- Jeśli istnieje jakakolwiek szansa, żeby Anne wyzdrowiała, to jestem nią już tylko ja. I zrobię to. Wiemy już, że potrafię. Nie ma sensu dłużej zwlekać.

- Dobrze. - Pocałował ją ponownie, teraz nieco dłużej. - Teraz uciekaj spać. Ja posiedzę przy Sebastianie. Nagi pójdzie z tobą.

Ponownie skinęła, uścisnęła go mocno, rzuciła jeszcze jedno spojrzenie śpiącemu ślizgonowi i wtedy ruszyła do wyjścia z krypty. Wąż sunął obok niej. 

Gdy wyszła na korytarz zamku, pogładziła palcem szmaragdowy pierścionek.

Niedługo będzie się nazywać Aurora Gaunt.

Wąż i rusałka | Ominis GauntOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz