**Ominis**
Poprawił krawat, skupiając się na tym, by zepchnąć w głąb siebie wszystkie emocje i uczucia. Jego życie od początku było skazane na porażkę, nie było więc sensu jakoś bardzo tego przeżywać.
Cała jego rodzina oraz rodzina Amelii czekała już w ogrodzie, gdzie za moment miała odbyć się ceremonia zaślubin. Przekonał ich, by nie czekali do świąt. Chciał mieć to z głowy jak najszybciej.
- Moim zdaniem popełniasz błąd - syknęła Nagi, leżąca na jego łóżku.
Ominis przygładził marynarkę.
- Robię, jak należy - odparł sucho. - Nie zrozumiesz tego. To ludzkie sprawy.
Sięgnął po różdżkę, która leżała na blacie toaletki.
- Głupiś.
Zignorował ukłucie bólu w sercu.
Jego różdżka rozbłysła i wtedy opuścił pokój. Nagi czekała jeszcze chwilę. Może i była zwierzęciem, ale nie była głupia.
Zsunęła się z łóżka i podążyła za swoim panem na ślub.
***
Ogród spowity był warstwą śniegu. Wyglądał zimno i martwo - zupełnie jak serce Ominisa. Ślizgon stał na prowizorycznym podwyższeniu i czekał, aż Amelia w końcu skończy się szykować i przyjdzie na uroczystość.
Wsłuchiwał się w szepty zgromadzonych.
Skupiał się na fakturze marynarki, którą co jakiś czas przygładzał.
Myślał o chłodzie, który spowija jego ciało i duszę.
Starał się nie myśleć o tym, że śnieg był zapewne tego samego koloru, co włosy Aurory. Próbował nie przypominać sobie błękitu jej oczu ani różu ust. Nie myśleć o jedwabistej w dotyku skórze. O zapachu lawendy, którym pachniała.
Zacisnął szczęki. Miał o tym nie myśleć.
Nagi wiła się wokół jego stóp. Dziwne było, że trwała w ciszy. Zwykle syczała bez przerwy, narzekając na wszystko wokół. Jednak od czasu, gdy... zdarzył się ten incydent, odzywała się mało, a jeśli już, miała ponury wydźwięk.
W ogrodzie rozbrzmiały powolne kroki i ciche pomruki zadowolenia. Ominis nie musiał widzieć, by wiedzieć, że Amelia właśnie ku niemu kroczy. Wyobraził sobie, że jej suknia jest czarna, nie biała. Biały byłby zbyt... radosny i niewinny.
Jego jeszcze narzeczona zatrzymała się tuż obok. Musnęła palcami jego ramię, ale od razu się cofnął.
- Wyglądasz zachwycająco, mój drogi - powiedziała cicho.
Nie odwrócił twarzy w jej kierunku.
- Wiem.
Potem rozpoczęła się uroczystość. Ominis nie słuchał słów czarodzieja, który prowadził ceremonię aż do momentu, w którym przyszedł czas na składanie przysięgi. To on miał przysięgać jako pierwszy, czego zażyczyli sobie jego rodzice. Jak mogłoby być w sumie inaczej, skoro jest potomkiem Slytherina?
- Ominisie Gaunt, czy bierzesz sobie Amelię za żonę?
Jego serce biło jak opętane. Wystarczy kilka słów i będzie po wszystkim. Jest w stanie to zrobić.
- Tak.
Przełknął ślinę. Coraz bardziej zagłębiał się w sobie.
- Czy przysięgasz dbać o nią i ją kochać, trwać przy niej w zdrowiu i w chorobie, aż do końca twoich dni?
CZYTASZ
Wąż i rusałka | Ominis Gaunt
FanfictionII część "Wężousty"! Aurora Volien zdążyła się przekonać, że nadal niewiele wie o możliwościach starożytnej magii. Dzień, w którym oczy Ominisa Gaunta na chwilę przejrzały był momentem, w którym ślizgonka obiecała sobie, że opanuje tę umiejętność, b...