Rozdział 30

265 29 33
                                    

**Ominis**

Poprawił krawat, skupiając się na tym, by zepchnąć w głąb siebie wszystkie emocje i uczucia. Jego życie od początku było skazane na porażkę, nie było więc sensu jakoś bardzo tego przeżywać. 

Cała jego rodzina oraz rodzina Amelii czekała już w ogrodzie, gdzie za moment miała odbyć się ceremonia zaślubin. Przekonał ich, by nie czekali do świąt. Chciał mieć to z głowy jak najszybciej.

- Moim zdaniem popełniasz błąd - syknęła Nagi, leżąca na jego łóżku.

Ominis przygładził marynarkę.

- Robię, jak należy - odparł sucho. - Nie zrozumiesz tego. To ludzkie sprawy.

Sięgnął po różdżkę, która leżała na blacie toaletki. 

- Głupiś.

Zignorował ukłucie bólu w sercu. 

Jego różdżka rozbłysła i wtedy opuścił pokój. Nagi czekała jeszcze chwilę. Może i była zwierzęciem, ale nie była głupia.

Zsunęła się z łóżka i podążyła za swoim panem na ślub.

***

Ogród spowity był warstwą śniegu. Wyglądał zimno i martwo - zupełnie jak serce Ominisa. Ślizgon stał na prowizorycznym podwyższeniu i czekał, aż Amelia w końcu skończy się szykować i przyjdzie na uroczystość. 

Wsłuchiwał się w szepty zgromadzonych.

Skupiał się na fakturze marynarki, którą co jakiś czas przygładzał.

Myślał o chłodzie, który spowija jego ciało i duszę.

Starał się nie myśleć o tym, że śnieg był zapewne tego samego koloru, co włosy Aurory. Próbował nie przypominać sobie błękitu jej oczu ani różu ust. Nie myśleć o jedwabistej w dotyku skórze. O zapachu lawendy, którym pachniała.

Zacisnął szczęki. Miał o tym nie myśleć.

Nagi wiła się wokół jego stóp. Dziwne było, że trwała w ciszy. Zwykle syczała bez przerwy, narzekając na wszystko wokół. Jednak od czasu, gdy... zdarzył się ten incydent, odzywała się mało, a jeśli już, miała ponury wydźwięk. 

W ogrodzie rozbrzmiały powolne kroki i ciche pomruki zadowolenia. Ominis nie musiał widzieć, by wiedzieć, że Amelia właśnie ku niemu kroczy. Wyobraził sobie, że jej suknia jest czarna, nie biała. Biały byłby zbyt... radosny i niewinny.

Jego jeszcze narzeczona zatrzymała się tuż obok. Musnęła palcami jego ramię, ale od razu się cofnął.

- Wyglądasz zachwycająco, mój drogi - powiedziała cicho.

Nie odwrócił twarzy w jej kierunku.

- Wiem.

Potem rozpoczęła się uroczystość. Ominis nie słuchał słów czarodzieja, który prowadził ceremonię aż do momentu, w którym przyszedł czas na składanie przysięgi. To on miał przysięgać jako pierwszy, czego zażyczyli sobie jego rodzice. Jak mogłoby być w sumie inaczej, skoro jest potomkiem Slytherina?

- Ominisie Gaunt, czy bierzesz sobie Amelię za żonę?

Jego serce biło jak opętane. Wystarczy kilka słów i będzie po wszystkim. Jest w stanie to zrobić.

- Tak.

Przełknął ślinę. Coraz bardziej zagłębiał się w sobie.

- Czy przysięgasz dbać o nią i ją kochać, trwać przy niej w zdrowiu i w chorobie, aż do końca twoich dni?

Wąż i rusałka | Ominis GauntOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz