Rozdział 2: Szczeniaczek Arramira

1.2K 56 21
                                    

Nash trzymał oczy mocno zamknięte, drżąc ze strachu, gdy zaniesiono go do powozu nowego Pana. Słyszał przerażające historie o okrutnym i zimnym księciu. Krążyły pogłoski, że był niezrównanym wojownikiem pozbawionym litości, który zabijał każdego, kto go zirytował. Ale z drugiej strony, teraz był z dala od okrutnych handlarzy niewolników, więc to chyba dobrze, prawda?

Naprężył się jeszcze bardziej, gdy poczuł, że Pan wchodzi do powozu i siada naprzeciwko miejsca, w którym został położony przez sługi. Ostrożnie otworzył oczy i zobaczył, że młody książę wpatruje się w niego bezczynnie, z podbródkiem opartym na prawej pięści. Nash czekał.

Niespodziewanie powóz przejechał przez nierówny odcinek na drodze, powodując, że hanyou szarpnął się na siedzeniu, wysyłając ostry spazm bólu przez nogi. Skrzywił się. Powóz zatrząsł się jeszcze bardziej, a drobnemu hanyou groził upadek z wąskiego siedziska. Chwycił się boków siedzenia, ale to nie wystarczyło. Przygotował się na upadek.

Właśnie wtedy poczuł silną, ciężką rękę na piersi, która go uspokoiła. Otworzył oczy. Jego nowy Pan zdawał się niedbale trzymać na nim dłoń. Patrzył teraz przez okno, najwyraźniej nie przejmując się rannym niewolnikiem. Nash uśmiechnął się lekko przez ból, zamknął oczy i zasnął.

Musiał stracić przytomność, bo kiedy się ocknął, leżał w dużej komnacie, na dużym łóżku. Było ogromne; wystarczająco duże, aby wygodnie zmieścić kilku dorosłych mężczyzn. Nash nigdy wcześniej nie spał w porządnym łóżku. Treserzy kazali mu spać na ziemi, mając do dyspozycji jedynie cienkie prześcieradło.

Próbował poruszać nogami, ale zdał sobie sprawę, że ich nie czuje. Spanikowany, że zostały odcięte, szybko zrzucił miękką białą kołdrę, a potem odetchnął z ulgą, gdy zobaczył, że zostały mocno zabandażowane i w rzeczywistości nadal są integralną częścią jego ciała.

Ponownie przykrył się kołdrą, bo było mu nieco zimno. Westchnął z przyjemnością, gdy ciepło powoli docierało do jego ciała pod grubą warstwą puchu oddzielającego go od wielkiej przestrzeni komnaty. Zastanawiał się nad tym niespodziewanym luksusem, którego doświadczał.

Komnata była ogromna, nieporównalnie większa niż jego były pokój niewolnika, z pewnością większy niż jakikolwiek pokój, w którym był, nawet większy niż pokój jego tresera. Ściany miały delikatny niebieski kolor, a wysoki, biały sufit nadawał pomieszczeniu bardzo cichy, spokojny charakter.

Niewolnik zagrzebał się w kołdrze i zamknął oczy, mając nadzieję, że słudzy nie zdadzą sobie prędko sprawy z błędu, umieszczając hanyou w pokoju, który najwyraźniej należał do jakiegoś szlachcica, albo nawet do jego nowego Pana. Miał też nadzieję, że nie zostanie zbytnio ukarany za zabrudzenie pościeli swoim brudnym ciałem, bo przecież to nie jego wina. Oczywiście handlarze niewolników nigdy wcześniej nie zaakceptowaliby tej marnej wymówki.

Sam nawet nie wiedział kiedy odpłynął, tak wspaniale się czuł.

Kiedy obudził się raz jeszcze, poczuł ciepłą dłoń na czole. Otworzył oczy i zobaczył uśmiechniętą, życzliwą twarz mężczyzny o brązowych oczach i takich samych włosach oraz poczuł zapach... Zupa!

Żołądek Nasha zaburczał i zdał sobie sprawę, jak bardzo był głodny. Jego wzrok wędrował po pokoju i wylądował na ogromnej, parującej misce zupy na pobliskim stole. Jego twarz opadła, widocznie posmutniał, a uszy na czubku głowy położyły się płasko. Nie było mowy, żeby to było dla niego.

Twarz miłego człowieka zachmurzyła się z troski.

— Emm... wszystko z tobą w porządku? — zapytał.

Master's Puppy. Yaoi. BOYxBOYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz