Rozdział 34 cz.2: Wybieram nic... Wybieram miłość...

346 24 5
                                    

"Wybieram nic... Wybieram miłość"

Powietrze, światło, jego własny ruch. Wszystko to powoli się kończyło. Oprócz tego szybko systematycznie tracił swą moc. Nie minie wiele czasu, a stanie się bezbronny.

Wkładając w to całą swoją siłę i wolę, Arramir podjął ostatnią próbę wzniesienia barier, które mogłyby go ochronić. Ostatnie resztki jego mocy jednak nie wystarczyły do tego. Wyczerpanie uderzyło w niego z siłą wichury; gdyby nie więżąca go kupa mięcha, książę przewróciłby się.

Gdy jego powieki stawały się coraz cięższe, przez jego umysł przemknęła ostatnia myśl: Czy to już koniec?

Arramir poczuł chłód.

— Bitwa przegrana — powiedziała Ayda. — Nie jest wystarczająco silny.

— Bitwa przegrana — powtórzyła Estella, odwracając się od tego widoku. Estella pomyślała, że tego dnia uroniłaby łzy, gdyby pozostał w niej cień dobroci.

Gasnące życie. Żałosna słabość. Przegrana. To, czego tak długo się bał. Czy naprawdę były aż tak przerażające? Wszystkie bitwy, zwycięstwa i porażki, toczone przez tak długi czas, gasły tak po prostu. Wszystkie lekcje i wspomnienia, przysięgi i obietnice, przemijały. Ambicja, gniew, tęsknota, pragnienie, dobro, zło... zło. Odchodziły, odchodziły, odchodziły...

Tak, pomyślał Arramir, to wszystko, odchodzi. A ja umieram.

Delikatnie powiewające czarne włosy Nasha powoli stawały się srebrne.

Mimowolnie, jego prawa ręka spoczęła na klatce piersiowej, gdzie czuł bicie swojego serca. Ostatkiem świadomej woli Arramir wycofał ograniczenia, które nałożył na swoje youkai, pozwalając mu się z niego wylać.

Powolny jednostajny rytm.

Nash... pogrążył się w smutku, ronił łzy... dla niego. Jego szczeniaczek opłakiwał go.

Zelgius przejął od niego całą moc. Przegrał. Ciemność, zimna, zachęcająca. Miejsce bez chaosu... czekało na niego. Perfekcja... tak blisko... na wyciągnięcie ręki.

Na zewnątrz tego całego chaosu, jego matka i ojciec obserwowali, czekali, aż przegra.

Oplatający go kokon zapłonął nagle. Srebrzystozielone światło rozbłysło niemożliwie jasno, oślepiając obserwujących.

Nash zamknął oczy i podniósł ręce, by dodatkowo je osłonić. Tam, gdzie energia rozbłysku go dotknęła, poczuł ciepło. Nash sapnął, nagle mogąc ponownie swobodnie oddychać.

Żarząca się energia z eksplozji rozszerzyła się na zewnątrz, jarząc się coraz jaśniejszym blaskiem, gdy dotarła do granic bariery, wszystko, co Savina i Landis mogli zobaczyć, to cała kopuła rozświetlona niczym kula ognia.

Król, królowa oraz kapłanka zostali odrzuceni do tyłu, gdy bariera eksplodowała z ogłuszającym dźwiękiem. Savina jako pierwsza odzyskała możliwość normalnego widzenia. Z wyciągniętym mieczem spojrzała na teren, który był polem bitwy. Kurz wciąż opadał, a promienie słońca podkreślały wirujące drobinki pyłu. Światło wschodzącego świtu skąpało plac w ciepłym świetle.

Nash, rozglądał się dziko, zdezorientowany tym, co się działo. Kapłanka również zdawała się zamroczona, jej szaty pokryły się pyłem.

Oczy Saviny rozszerzyły się, miecz wyślizgnął się jej z dłoni. Arramir stał nietknięty w miejscu, gdzie wcześniej znajdował się owijający go kokon.

Master's Puppy. Yaoi. BOYxBOYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz