Rozdział 7: Idealny sposób na rozpoczęcie dnia

1.2K 46 26
                                    

"Idealny sposób na rozpoczęcie dnia"

Następnego ranka obudził się tuż przed świtem. Nie otwierając jeszcze zaspanych oczu, próbował jak zawsze rozciągnąć, ale dziś stwierdził, że nie może. Było coś... co powstrzymywało go?

Otworzył oczy, by zbadać sprawę, a jego serce prawie wyrwało się z piersi, gdy przypomniał sobie wszystkie wydarzenia poprzedniej nocy. O matko! Spał w łóżku swojego Pana! Zaczął się wić, musiał się stamtąd wydostać. Ramię właściciela było niedbale przerzucone przez jego brzuch. Obiema rękami próbował delikatnie je podnieść i zdjąć z siebie, ale ani drgnęło. Spojrzał na śpiącego Pana z niepokojem. Próbował jakoś wykręcić się spod niego, ale nie mógł.

Potem próbował jeszcze jakoś odsunąć się od Pana, ale jego uścisk tylko się zwiększył i ponownie przyciągnął go do siebie, rozpłaszczając go na swoim torsie. Demonek westchnął.

— M-mój Panie... Ja muszę iść... — jęknął cichutko.

Książę nie wydawał się zbyt chętny do porzucenia snu lub swego zwierzątka. Jego walka nie robiła na nim żadnego wrażenie, dosyć słabo odczuwał jego wzmożone próby wyswobodzenia się spod niego i to go rozbawiło. Czy naprawdę ten słodziak myślał, że może być na tyle dyskretny, by nie zaalarmować jego nieskończenie lepszych zmysłów najwyższego demona youkai?

— Mmmm...— mruknął, przytulając swą własność i miętosząc ją lekko.

Nash spróbował ponownie sztuki przekonywania

— Panie, naprawdę muszę iść! — odważył się unieść głos.

Książę otworzył zirytowane złote oczy i spojrzał na domagającego się uwolnienia z jego objęć szczeniaczka. Na wzrok Pana, zadrżał.

— Iść gdzie?

Półdemonek odwrócił wzrok i zarumienił się.

— Ja m-muszę... muszę iść siusiu... — Jego policzki zaczerwieniły się, jakby nagle przemienił się w wielkiego dorodnego buraczka, gdy musiał to powiedzieć na głos.

Arramir ponownie zamknął oczy i ukrył twarz w ciepłej, miękkiej szyi hanyou.

— Nie.

Demonek zrobił wielce zdziwioną minkę.

— Nie? — dopytał, jakby nie dowierzał swemu słuchowi.

Jego własność nie mogła tego widzieć, więc Arramir uśmiechnął się delikatnie, zatracając się w słodkim, przyjemny zapachu.

— Nie — powtórzył raz jeszcze.

Nash ponowił swoje zmagania, marszcząc brwi z wysiłku.

— Ale ja naprawdę... — próbował powiedzieć.

Nim się zorientował, leżał płasko na plecach, a rozbawiony książę demonów unosił się nad nim, przygniatając ramionami. Nash wpatrywał się w niego. Po raz pierwszy zobaczył swojego Pana półnagiego. Światło było zbyt słabe, aby zobaczyć wiele poprzedniej nocy. A widok zapierał mu dech w piersiach. Twarde, doskonale wyrzeźbione mięśnie prężyły się w świetle wczesnego poranka, gdy jego Pan z łatwością unosił się nad nim, takim małym i bezbronnym.

— Nigdzie się dzisiaj nie wybierasz, szczeniaczku — wyszeptał mu na uszko, które z wyczuciem przygryzł, a potem polizał.

Arramir obudził się zirytowany. Cały dzisiejszy dzień musiał być poświęcony na naprawianie błędów doradców ojca, zwykłych idiotów. Było dużo pracy do wykonania, a on nie miał najbardziej pracowitego usposobienia, jego chodziło o tego typu pierdoły. Wierzył, że minimalnym wysiłkiem można wykonać wiele rzeczy w zadowalający sposób. Ale ta praca, tak czy siak, była nieunikniona, czekała na niego, niczym kat na skazańca. Przez cały dzień będzie pogrążony w papierkowej robocie i nudnych spotkaniach. W związku z tym był zdeterminowany, aby nacieszyć się teraz swoim szczeniaczkiem. Nash wpatrywał się w niego swoimi wielkimi, niewinnymi oczami. Uśmiechnął się na tak rozbrajający widoczek pod nim. Malutki hanyou wyglądał prawie tak, jakby go nie było na gigantycznym łóżku...

Master's Puppy. Yaoi. BOYxBOYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz