Rozdział 25: Oswajanie demona

590 30 2
                                    

"Oswajanie demona"

Keiser czekał z zapartym tchem, gdy Arramir wpatrywał się w dwa skomlące demony, intensywnie rozmyślając. Kiedy pozostawał w bezruchu przez — wydawało mu się — wieczność, Keiser pomyślał, że nie ma już odwrotu i Nash ich rozszarpie. Znał księcia od lat, choć trudno mu było uwierzyć, że naprawdę do tego dopuści, z Arramirem nigdy nic nie wiadomo.

Nash uniósł pazury i utkwił wzrok w gardłach dwóch demonów. Jego youkai rozkoszowało się wyrazem strachu i rozpaczy w ich oczach, gdy uniósł swoje poplamione krwią szpony i pozwolił im błyszczeć w gasnącym świetle. Zapach przerażenia, bezradności i cierpienia był odurzający. Choć raz to on będzie miał władzę, będzie drapieżnikiem, a te dranie wyraźnie przekonają się, jak to jest być na łasce kogoś innego.

Zamarł. Ktoś podszedł zbyt blisko.

Kątem oka spojrzał za siebie i warknął, ostrzegając intruza, srebrnowłosego youkai, by się wycofał.

Ten demon... nie miał z nim żadnych zatargów, ale wyglądało na to, że planował przeszkodzić mu w zabójstwie. Nash obnażył kły i warknął, każąc mu się odsunąć. Po tym, co zrobili ci dwaj, nie zasługiwali na litość. Zasłużyli na śmierć, bo sami planowali zabić jego. A kto mógłby zadać ostateczny cios lepiej niż ten, który został skrzywdzony?

Serce Ethela przyspieszyło. Książę demonów zdawał się rozważać uratowanie ich przed tą małą bestią. To byłby zaprawdę haniebny koniec, umrzeć z rąk hanyou. Rany na całym jego ciele były już świadectwem tego, jak strasznie został upokorzony. Jak nisko upadł. Głupi hanyou, zadający obrażenia silnemu demonowi — to było niespotykane. Zgoda, to był dziki demon, a nie hanyou w swojej normalnej postaci, ale to nie zmieniało faktu, że nadal pozostawał w postaci brudnego małego niewolnika, który był świadkiem jego upokorzenia z rąk księcia Arramira. Z pewnością książę nie był aż tak okrutny, by pozwolić mu umrzeć z rąk tego chłopca...

Arramir jakby usłyszał jego myśli, bo zbliżył się do nich. Nash odwrócił się w jego stronę i warknął raz jeszcze, patrząc na niego pustymi, wściekłymi oczami, z zakrwawionymi szponami gotowymi do zadania ciosu.

Książę spojrzał na niego spokojnie.

— Wierzę, że Nash został pomszczony z twoich rąk za wszystkie krzywdy wyrządzone mu przez tę dwójkę. Jeśli cokolwiek może ugasić pragnienie zemsty demona, to właśnie krew wrogów.

Obojętne, złote oczy wędrowały po ciałach rannej dwójki.

— Pokonani w walce przez hanyou — zadrwił Arramir. — Nadal uważacie się za wojowników?

Ethel wzdrygnął się, choć twarz Drevena pozostała obojętna.

— Jesteście silni, dzierżąc zatruty sztylet w dłoni przeciwko nieuzbrojonemu chłopcu, ale walcząc z prawdziwym wrogiem, ogarnia was strach, jesteście w stanie tylko błagać o litość. — Chociaż chciałbym zobaczyć śmierć tych bezwartościowych robaków — kontynuował Arramir, spoglądając na Nasha — to ty nie masz serca zabójcy. Krew na niewinnych rękach złamie hanyou, a na to nie mogę pozwolić.

Nash napiął się cały, wyeksponował mocniej pazury, uśmiechnął się. O czym on do cholery mówił? Nie złamałby się poprzez zabicie ich. Sprawiłoby mu to największą przyjemność. Obecnie coś w jego wnętrzu było spragnione krwi. Rozerwanie tej dwójki pazurami na strzępy sprawiłoby mu największą radość. Ten youkai kłamał. Chciał tylko odebrać mu jego zdobycz!

Arramir podszedł jeszcze bliżej, aż znalazł się niemal na wyciągnięcie szponów demona.

Pazury Nasha poruszyły się, pragnąc rozszarpać demona, który tak arogancko wkroczył na jego terytorium, ale jego nieustraszona, całkowicie spokojna aura dziwnie go uspokajała. Instynkt podpowiadał mu, by uważać na tego konkretnego demona.

Master's Puppy. Yaoi. BOYxBOYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz