Rozdział 29: Koszmar

510 21 3
                                    

"Koszmar"

Nash biegł, ile sił w nogach, mijając ciemne zimne pomieszczenia w kwaterach dla niewolników, w których musiał żyć, nim trafił do swojego Pana. Gnijące deski skrzypiały pod jego stopami, a serce waliło mu głośno w piersi od otaczającego go wilgotnego, stęchłego zapachu, od uczucia powrotu do miejsca, o którym myślał, że zostawił je za sobą na dobre./ Ale choć szedł szybko, wciąż czuł na karku ciepłe powietrze i cuchnący, przesycony alkoholem oddech handlarzy. Nash zadrżał, panika ścisnęła mu klatkę piersiową. Jego stopy były zbyt ciężkie... jego prześladowcy zbliżali się.

Czerwony, powiewający rękaw jego sweterka zahaczył o róg roztrzaskanej futryny i półdemonek potknął się, spoglądając za siebie z rozpaczą. Za nim rozbrzmiał rubaszny śmiech; mógł dostrzec lubieżne oczy, rozpalone sadystycznie przez alkohol i żądzę. Gdzieniegdzie słychać było wysoki, gardłowy złowróżbny śmiech. Nie wiedział z czyich gardeł się wydobywał i to było w tym najstraszniejsze.

Na jego ramieniu pojawiła się spocona, masywna dłoń, został niedelikatnie obrócony. Śmierdzący pijak podniósł go za przód sweterka, a potem, jakby magicznie, ten zmienił się, nie był już ładnym sweterkiem, prezentem od Pana, ale podartą brudną szmatą.

Gdzieś roztrzaskała się butelka jakiegoś wysokoprocentowego trunku. Chłopiec podskoczył, instynktownie zerkając przez ramię mężczyzny.

Jęknął cicho, gdy jego dłoń niczym imadło zacisnęła się na jego ramieniu, a mężczyzna pociągnął go w stronę końca korytarza...

Potem jakby opuścił swe ciało i obserwował je z daleka, jak jest ciągnięty pośród pijane towarzystwo handlarza niewolników. Mężczyzna pchnął go na środek pomieszczenia. Pijacy traktowali go jak rozrywkę, darząc pełnym pijackiego politowania pomieszanego z żądzą spojrzeniem.

Pijany handlarz niewolników podszedł do niego z dużym kieliszkiem alkoholu w dłoni i na oczach przerażonego hanyou upuścił go na podłogę. Ten potłukł się na kawałki, a mężczyzna powoli podniósł jeden z nich, trzymając go w górze, by inni mogli go zobaczyć, mówiąc coś, czego Nash obserwujący wszystko jakby z góry nie mógł zrozumieć, ale co mimo wszystko przestraszyło osuniętą szarą postać na podłodze.

Dźwięk strzępiących się ubrań był zaskakująco głośny. Nash krzyknął, wpatrując się ze strachem w ostry przedmiot w dłoni swojego oprawcy. Dwóch kolejnych mężczyzn podeszło, aby przytrzymać jego ramiona, podczas gdy drugi przyłożył ostry fragment do jego nagich pleców i wykonał cienkie cięcie, ostrożnie rysując lubieżny kształt na niechronionych niczym plecach półdemonka.

Rana okropnie bolała. Ale szybko zasklepiła się, nie pozostawiając śladu. Znęcali się tak nad nim raz za razem, świetnie się nim bawiąc.

Pijany handlarz zachwiał się, sunąc szkłem niżej po delikatnym ciele. Poprzez zachwianie osunął się do przodu, wbijając szkło głębiej, niż zamierzał. Krew trysnęła z jego pleców obficie, krzyknął.

Silne ramiona podniosły się, by otoczyć krzyczącego przez sen hanyou. Nash otworzył przerażone oczy, szarpiąc się w tym uścisku, który tak mocno go ograniczał.

— Nash — wyszeptał znajomy, głęboki głos. Książę przyciągnął go do twardej klatki piersiowej, a ciepły oddech łaskotał jego uszy. — Nic złego się nie dzieje, szczeniaczku. To był tylko zły sen. Tylko sen. Ciii...

Nash oddychał ciężko, wciąż czując duszący zapach alkoholu i potu. Niemal czuł, jak drzazgi wbijają mu się w stopy, gdy biegł po starej, zgniłej drewnianej podłodze.

Master's Puppy. Yaoi. BOYxBOYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz