"Sztuka dyplomacji"
Po słowach Drevena zapadła pozorna cisza. Wnętrze Arramira gotowało się jednak ze złości.
Książę nie poruszył się, ale temperatura w sali gwałtownie zdawała się spaść, mimo upału panującego na zewnątrz. Dreven rozejrzał się nerwowo dookoła, tęskniąc za swoimi licznymi strażnikami. Zaaranżował to tak, aby na spotkaniu był tylko on i Arramir; nikt inny nie mógł wiedzieć o tym, że myśli o odejściu, bo królestwo wpadłoby w chaos, nie wspominając o tym, że jego życie byłoby w niebezpieczeństwie. Jego główni doradcy byliby pierwszymi, którzy skorzystaliby z okazji, ale teraz zaczynał tego żałować.
Dreven odwrócił wzrok z powrotem na dziedzica tronu. Powoli zaryzykował spojrzenie w górę na jego oczy i prawie zsunął się ze swego wygodnego miejsca, na którym siedział. Jego oczy przerażały i przeszywały go na wskroś; Arramir był ewidentnie wściekły.
Cisza przeciągała się, sprawiając, że napięcie w powietrzu z łatwością stało się wyczuwalne i gęstniało.
— Emm... Książę Arramirze? — wykrztusił w końcu, nie mogąc już dłużej wytrzymać.
Oczy złotookiego przypominały wysuwające się z pochwy ostrze miecza.
— Jesteś pewien, że właśnie to są twoje warunki? — zapytał cicho Arramir.
Dreven zmarszczył brwi i wściekle skinął głową, zdeterminowany, by utrzymać swoją pozycję.
— Tak! To są moje warunki.
Twarz potężniejszego demona była nieczytelna, ale jego głos był jak sztylet owinięty w jedwab.
— To są twoje ostateczne warunki?
Dreven otworzył usta, by powiedzieć „tak", ale głos uwiązł mu w gardle. Coś podpowiadało mu, że to podchwytliwe pytanie.
— Dlaczego się wahasz, książę Arramirze? — zareplikował zamiast tego, głosem bardziej piskliwym niż kiedykolwiek pamiętał. — W końcu ten zwierzak jest tylko niewolnikiem. Do tego hanyou. Moje usługi w zamian za niego to z pewnością więcej niż uczciwa oferta.
— Śmiem twierdzić, że prawdziwa wartość znajduje się w oku patrzącego... Drevenie.
Ten spojrzał na niego zaskoczony. Jego głos... brzmiał tak głęboko... i tak niebezpiecznie...
Tłumiąc dreszcz, lord zacisnął pięści, utrzymując wzrok na podłodze, by nie stracić resztek odwagi, patrząc w te błyszczące, złote oczy.
— Proszę, nie bierz mnie za głupca, książę — zażądał stanowczo. — Nie boję się twych subtelnych gróźb — skłamał. — Pewnie nie chcesz wojny domowej z mym ludem. Król też nie, więc jak sądzę, nie masz wielkiego wyboru. Moje życie jest o wiele cenniejsze niż życie tego... tego śmiecia... — powiedział.
Rozległ się cichy szelest jedwabiu i padł na niego cień. Dreven podniósł powoli głowę, czując się bardzo, bardzo niekomfortowo z powodu sposobu, w jaki pewny siebie książę nad nim górował. Arramir był naprawdę wysoki....
— Naprawdę tak myślisz... Drevenie?
Demon był zbyt przerażony, by zarejestrować fakt, że Arramir zwrócił się do niego bez już po raz któryś bez należytego tytułu. Hipnotyzujące złote oczy trzymały go w miejscu.
— Podaj mi jeden dobry powód — powiedział cicho Arramir — dla którego nie miałbym rozerwać cię na strzępy i nie spalić tej odrażającej kupy piachu, aż nie zostanie z niej sam popiół.
CZYTASZ
Master's Puppy. Yaoi. BOYxBOY
FantasyNash jest półdemonem pogardzanym przez wszystkich. Jako niewolnik nie ma łatwego życia. Czy zdoła je odmienić potężny książę demonów, który przypadkiem natknie się na niego na licytacji?