"Zabawa i jej towarzysze"
— Dlaczego wszystkie kwiaty mają różne kolory, Panie? — zapytał malutki w porównaniu z księciem Nash.
Szczeniaczek i Arramir znajdowali się w głównym ogrodzie pałacowym. Dzień był piękny. Ogród w pełnym rozkwicie zachwycał, a letnie słońce wesoło oświetlało mury zamku. Na razie Arramir spuścił swojego zwierzaczka ze smyczy i odpiął mu obrożę, pogoda była zbyt piękna, by trzymać go całkowicie pod kontrolą, a szczeniaczek nigdzie się nie wybierał. Nash z radością zwiedzał to miejsce, licząc różne rodzaje kwiatów i próbując wspiąć się na wszystkie drzewa, podczas gdy Arramir cieszył się rzadką chwilą spokoju i samotności.
Cóż, z wyjątkiem kilku pytań od swojego zwierzaczka, ale z nich akurat się cieszył, bo to on był tym, który zachęcał do dociekliwości swojego niewolnika, więc był całkiem zadowolony, że ten chce pytać o najróżniejsze rzeczy. Czerwony sweterek, który na początku wydawał się źle dopasowany i krzykliwy jak dla tego małego, kruchego stworzonka, teraz wydawał się bardziej do niego pasować. A raczej to Nash wydawał się do niego przyzwyczaić i czuć w nim wygodnie, tak samo jak w reszcie ubrań, które dostał. Czerwień nawet do niego pasowała i ożywiała jego bladą buzię.
Nash, zachęcony do zadawania pytań, jak wszystkie dzieciaki w jego wieku, zadawał bardzo dziwne i czasami wręcz niepokojące pytania. Arramir miał jednak o wiele za dużo praktyki w wykręcaniu się z trudnej sytuacji i odpowiadaniu na pytania, na które nie ma odpowiedzi.
— Ponieważ — zaczął Arramir — gdyby wszystkie kwiaty były do siebie podobne, to nie byłyby w stanie rozpoznawać siebie nawzajem.
Nash uśmiechnął się promiennie i skinął głową z entuzjazmem. To miało sens!
Arramir zamknął oczy i pozwolił, by lekki wiatr niemal przenikał delikatnie jego ciało, zabierając ze sobą wszystkie jego problemy. Pomimo bycia przyszłym władcą i księciem, Arramir jako dziecko zawsze był bardzo blisko natury, spędzał wiele godzin, rozkoszując się kojącym pięknem przyrody. Jego ojciec zachęcał go do rozwijania tej ciekawej skłonności, ponieważ trzymała młodego spadkobiercę z dala od kłopotów. W przeciwnym razie znajdował sobie inne rozrywki, szczególnie uwielbiał, gdy innych spotykały nieszczęścia, a Arramir potrafił na jednego czy drugiego nieszczęśnika takowe sprowadzić, jeśli tylko tego chciał. Ofiarą jego dowcipów mógł paść absolutnie każdy.
Nash od czasu do czasu spoglądał na swojego Pana, żeby się upewnić o jego obecności. Mimo to starał się nie odchodzić za daleko. Czuł się bezpiecznie z poczuciem potężnej, pocieszającej go aury należącej do księcia. Arramir stał teraz pod swoim ulubionym drzewem, było to jedno ze starożytnych drzew, liczące setki lat, i patrzył na coś, jego jedwabne szaty kołysały się delikatnie na wietrze. Był tak nieruchomy, że mógł wydawać się zrobiony z kamienia.
Dopóki coś na niego nie wyskoczyło. Długa noga pędziła w stronę syna króla, chcąc zadać mu cios.
Nash westchnął ze strachu, ale Arramir gdzieś zniknął, zanim kopnięcie wylądowało nieszkodliwie na ziemi z głośnym pacnięciem. Siła kopnięcia wyrzuciła chmurę pyłu, osłaniając napastnika przed wzrokiem półdemonka.
Arogancki głos zawołał:
— Książę Arramirze... przygotuj się na spotkanie ze stwórcą.
Nash uciekł i schował się za krzakami. Ten demon wydawał się potężny. Gdzie był Pan?
Biały kształt rozmył się w obłoku pyłu. Jedyne dźwięki, które można było usłyszeć, to odgłosy lądowania ciosów, okazjonalnych chrząków, sapań i kroków.
CZYTASZ
Master's Puppy. Yaoi. BOYxBOY
FantasyNash jest półdemonem pogardzanym przez wszystkich. Jako niewolnik nie ma łatwego życia. Czy zdoła je odmienić potężny książę demonów, który przypadkiem natknie się na niego na licytacji?