Rozdział 24: Cena błędów

473 36 3
                                    

"Cena błędów"

Dreven drżał z niecierpliwości, aż rodzina królewska nie opuścił zamku. W końcu, nareszcie, jego marzenie o pozbyciu się hanyou miało się spełnić.

Jak dotąd plan Ethela działał doskonale. Nash został sam na sam z Keiserem; przełożony strażników otrzymał instrukcje, by mieć go na oku. Tylko on był jedynym demonem, któremu Arramir ufał, że sumiennie zaopiekuje się półdemonem. Ethel, który znał lojalnego strażnika od lat, wiedział, że nic nie jest w stanie uczynić, aby zwrócić go przeciwko księciu i złamaniu jego rozkazu. Ale zamek był ogromny i sytuacje kryzysowe mogły pojawić się w każdej chwili; obowiązkiem przywódcy było zapewnienie, że wszystko pójdzie gładko pod nieobecność króla.

Nie trzeba było wiele pomysłowości, aby zainscenizować coś na drugim końcu zamku, aby Keiser popędził tam tak szybko, jak to możliwe, pozostawiając hanyou samego w opustoszałym skrzydle zamku.

Komnata, w której czekali, znajdowała się w skrzydle księcia Arramira, w niewielkiej odległości od jego osobistych komnat. Było to na swój sposób półoficjalne wnętrze przeznaczone zarówno dla formalnych, zapowiedzianych ważnych gości, jak i tych zjawiających się znikąd, na zjawienie się których nikt zwykle przygotowany nie był, a którzy byli przyjmowani w zależności od stanowiska do odpowiedniej komnaty. Była ze smakiem udekorowana wykwintnymi, niezrównanymi dziełami wielu artystów w swym fachu; swobodnie umieszczone przedmioty miały wzbudzać podziw i szacunek dla właściciela — nieme świadectwo bogactwa i godności księcia Zachodnich Ziem. Każdy gość, który miał szczęście rzucić okiem na to wnętrze, niezmiennie pozostawał w poczuciu zdumienia i lekkiej konsternacji — jeśli były to przedmioty, które książę uznał za stosowne, aby po prostu ot, tak sobie leżały, jego prawdziwe bogactwo musiało być naprawdę niewyobrażalne.

Ale przedmioty były równie drogie, co piękne, a niewielu niewolników czy nawet strażników miało pozwolenie na wejście do komnaty, Keiser był jednym z nich. I to był kolejny powód, dla którego Arramir wybrał to miejsce dla Nasha; wiedział, że nikt nie byłby na tyle głupi, by kręcić się w pobliżu jego komnat, gdy nie było go w pobliżu. Niewolnicy z rzadka, jak to ludzie, bywali niezdarni i jeśli coś się stłukło — waza, inne porcelanowe precjoza — Arramir nie omieszkał stłuc na kwaśne jabłko nieszczęśliwego pechowca. Nie lubił, gdy inni kładli ręce na jego rzeczach bez pozwolenia. Dlatego też było mniejsze prawdopodobieństwo, że hanyou wpadnie w jakiekolwiek kłopoty ze strony złośliwców, takich czy innych.

Doświadczony strażnik rozumiał zaszczyt i zaufanie, jakim hanyou został obdarzony, mogąc przebywać tutaj bez swojego Pana, i wiedział także, że chłopiec nie stanowi dla niczego zagrożenia — nigdy nie spotkał kogoś w jego wieku, demona czy człowieka, tak zupełnie „poskromionego" jak ten hanyou, a jednocześnie tak pełnego życia — Nash, mimo całej swojej uległości, nie miał tych załamanych, pustych oczu niewolnika. Słodki chłopiec był ostatnią osobą, która mogłaby być przyczyną jakiegokolwiek nieszczęścia. Przynajmniej celowego lub świadomego.

Jednak Dreven i jego partner w zbrodni mieli o wiele za dużo do stracenia, by przejmować się jakimiś cennymi przedmiotami w takiej czy innej komnacie. Jeśli coś się zepsuło, zawsze można było to wymienić, a drobna kara byłaby niewielką ceną za pozbycie się irytującego wrzodu. Poza tym, jeśli szczęście będzie im sprzyjać, może nawet uda im się załatwić dzieciaka bez uszkadzania czegokolwiek. W końcu, pomyślał z zadowoleniem Ethel, ten zwierzak to zwykła zabawka księcia. Prawdopodobnie nawet umrze po cichu, żeby nie sprawiać kłopotów swoim zabójcom.

Zatem, gdy nadszedł czas, by wprowadzić ich plan w życie, Ethel był przygotowany, dzierżył pewnie zatruty sztylet. Trucizna była najbardziej zabójcza, jaką mógł tylko znaleźć; Nash byłby martwy, zanim nawet otworzyłby usta, by krzyknąć, a oni zniknęliby, zanim Keiser by wrócił. Przełożony strażników zostałaby pociągnięty do odpowiedzialności za swoją nieudolność w zapewnieniu chłopcu bezpieczeństwa, Arramir wygnałby go z zamku, jeśli nie zakończył jego życia w okrutny sposób, a Ethel mógłby powoli wkraść się w łaski księcia po pozbyciu się tego zadufanego w sobie byle-lorda z zatęchłego końca świata.

Master's Puppy. Yaoi. BOYxBOYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz